Artykuły

Czego chciał Moniuszko?

Jakiś czas temu w jednym z łódzkich teatrów doszło do precedensowego sporu między dramaturgiem i reżyserem na temat tego, czy reżyser ma prawo zmienić intencje autora sztuki. Żartowałem wtedy, że pół biedy, gdy swoich praw dochodzą autorzy żyjący, prawdziwy horror zacznie się z chwilą, gdy na teatry ruszą klasycy. I oto mój niewinny żart zmienił się w rzeczywistość. W dzienniku "Życie" ukazał się list, podpisany przez Danutę Moniuszko-Janowską, reprezentującą rodzinę słynnego kompozytora. W liście tym, zatytułowanym "Nie tego chciał Moniuszko!" pani Moniuszko domaga się zajęcia z afisza Teatru Narodowego inscenizacji "Strasznego dworu" w reżyserii Andrzeja Żuławskiego jako "sprzecznej z ideą kompozytora i librecisty". Na dowód tego autorka listu przytacza tytuły negatywnych recenzji, z których "Zbrodnia w Narodowym" wydaje się najłagodniejszym epitetem. "Inscenizacja Andrzeja Żuławskiego do tego stopnia zmieniła obraz Strasznego dworu - tak muzyczny jak teatralny - że stał się on tworem reżysera i scenografa, posługujących się muzyką i librettem opery jako korzystnym, bo powszechnie znanym i lubianym materiałem" - pisze pani Moniuszko, oskarżając reżysera o naruszenie praw autorskich.

Trudno mi rozsądzać ten spór, nie jestem bowiem krewnym wielkiego kompozytora, w związku z czym - w odróżnieniu od Danuty Moniuszko-Janowskiej - nie mam pojęcia, jakie były jego intencje. Co więcej, nie jestem również krewnym pana Żuławskiego i nic nie wiem o jego intencjach, a zwłaszcza czy były one sprzeczne, czy też zgodne z intencjami autora. Wiedzieć to może jedynie ktoś, kto byłby krewnym jednocześnie obu panów, a takie pokrewieństwo, o ile wiem, nie wchodzi w grę. Z przeglądu recenzji wymienionych przez panią Moniuszko wynika, że poszło głównie o onuce. Stefan w słynnej arii "Noc cicha" zdejmuje z nóg ten element dawnej męskiej garderoby, który dotychczas rzeczywiście rzadko występował w operach. Na pytanie o stosunek Stanisława Moniuszki do onuc nie podejmuję się odpowiedzieć, jest to zapewne jakaś rodzinna tajemnica.

Krewna kompozytora wywołała swoim listem znacznie ciekawszy problem. Sztuka inscenizacji jest, jak wiadomo, największą sztuką XX wieku. Przez ostatnie sto lat całe zastępy reżyserów pracowicie zmieniały intencje różnych żyjących i nieżyjących autorów i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Nie słychać było protestów, gdy Adam Hanuszkiewicz w "Śpiewniku domowym", opartym na tekstach tego samego Moniuszki, wyrażał swój protest przeciwko stanowi wojennemu. Nikt nie pisał listów protestacyjnych, gdy Andrzej Wajda wprowadził do "Antygony" pluton ZOMO, ustosunkowując się w ten sposób do panującego wówczas w Polsce systemu politycznego. Obecnie wystarczy, że bohater w niewłaściwym momencie zdejmie buty, i mamy skandal na cały kraj. W związku z utratą zaufania do reżyserów po upadku komuny znaczenia w pracy nad arcydziełami nabiera kontakt z rodzinami autorów. W sytuacji gdy autor nie zostawił potomków, pozostaje tylko wirujący stolik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji