Artykuły

Erotyczna komedia pomyłek

"Hiszpańska mucha" w reż. Jakuba Przebindowskiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Bohdan Gadomski w Tygodniku Angora.

"Hiszpańska mucha", czyli "Spanish Fly Desire", to afrodyzjak, którego kilka kropli wlanych do dowolnego napoju i podanych 30 minut przed seksem sprawi, że partner lub partnerka będą gotowi na wszystko. To właśnie "Hiszpańska Mucha" inicjuje serię zabawnych wydarzeń o mocno erotycznym podtekście w nowej premierze Teatru Kamienica.

Akcja rozgrywa się w Londynie, w klimacie lat 30. Reżyser teatralny Arthur Spender przygotowuje rewię, w której ma wystąpić gwiazda londyńskich teatrów Nora Wallins, prywatnie jego partnerka. Ale ponieważ wyczerpał budżet, zmuszony jest poprosić o fundusze producenta Harry'ego Jo. Jego warunki okazują się trudne do spełnienia.

Wydarzenia są dość zabawne, ale opowiedziane teatralnym językiem Jakuba Przebindowskiego, reżysera spektaklu (bez stosownego dyplomu, niespełnionego jako aktora), nie wywołały u mnie i u widzów śmiechu, co w przypadku komedii jest poważnym mankamentem. Przebindowski miał wprawdzie kilka ciekawych pomysłów inscenizacyjnych, ale swoje zbyt mocno przerysowane postacie poprowadził w niebezpiecznym kierunku zagrywania się, co męczyło aktorów i widzów.

Celował w tym, niemający prawie żadnego doświadczenia w komedii,

Anna Korcz z bukietem róż od męża, wielbiciela jej aktorstwa

aktor dramatyczny Sambor Czarnota. Wręcz siłowe zmaganie się z rolą Arthura Spendera doprowadziło do tego, że Czarnocie aż nabrzmiewały żyły i pocił się. Zła passa zawodowa nie opuszcza aktora, którego ostatnia rola w "Rezydencji" umknęła uwadze wraz ze zdjętym z anteny serialem, a główna rola w filmie "Ixjana" braci Skolimowskich nie zaistniała poza premierą warszawską, bo na łódzkiej byłem jedynym widzem w salce z pięcioma rzędami krzeseł.

Kuriozalna była rola Funny, grana przez żonę reżysera Martynę Kliszewską-Przebindowską. Ustawienie jej na pograniczu kiczu i całkowitego wygłupu wyrządziło aktorce krzywdę. Anna Korcz raz udawała, że umarła, innym razem, że jednak żyje. Jako rewiowa diwa była zbyt dramatyczna. Gdyby nie młody mąż, który wręczył jej sto pąsowych róż, premierowe kwiatki byłyby bardzo skromne. Pani Ania przemówiła do małżonka ze sceny własnym tekstem: "Ja też ciebie kocham". Niespotykana prywata, ale brawa były.

Niegustowne, niekiedy wręcz brzydkie kostiumy Tomasza Ossolińskiego sprawiły, że aktorki wyglądały w nich wyjątkowo nieatrakcyjnie. Tylko Piotr Szwedes (producent Harry Jo) i Dorota Zięciowska (służąca Amanda) nie poddali się wizji reżysera amatora i robili swoje, czyli grali lżej, swobodniej, naprawdę komediowo.

Jaką rolę w tym zwariowanym światku odgrywa tytułowa "Hiszpańska Mucha"? Poza tym, że odsłania erotyczne fantazje bohaterów, to niekorzystnie wpływa na ich aktorskie pobudzenie, które przekracza granicę dobrego smaku typowej angielskiej komedii. Przyjęcie premierowej publiczności było życzliwe, ale kurtuazyjne. Większość z 319 miejsc była zajęta przez zaproszonych gości i znajomych (sprzedano tylko dwa bilety!). Ponieważ zabrakło sponsora na zapowiadany bankiet, tego właściwie nie było. Mimo to goście rozmawiali do pierwszej nad ranem. W rekompensacie dyrektor teatru Emilian Kamiński opowiadał teatralne anegdoty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji