Kraków. Wkrótce premiera "Pokoju na godziny" w Bagateli
"Pokój na godziny" Pavla Landovskyego wkrótce po praskiej premierze przeszedł triumfalnie przez polskie sceny. W latach 70. miał aż dziesięć wystawień. Mogliśmy go także oglądać w Teatrze TV. 8 marca premiera w Teatrze Bagatela.
Dzisiaj, sztuka przyrównywana do dramatów Harolda Pintera czy Edwarda Bonda, powraca w nowej interpretacji Waldemara Śmigasiewicza. "Pokój na godziny" to pełna ironii i dystansu opowieść o tym, jak nie umiemy być dorosłymi w każdym wieku. Sztuka jest pyszną mieszanką abstrakcji, groteski, absurdu i nienatrętnej refleksji, które tak uwielbiamy w czeskim kinie.
Ryszard, w tej roli Wojciech Leonowicz, żonaty mężczyzna około trzydziestki, wynajmuje od starych kawalerów, Fana (Paweł Sanakiewicz) i Hanzla (Marek Bogucki), zagracony pokój na kilka godzin dziennie, aby móc się potajemnie spotykać z młodą kochanką, Zofią (Urszula Grabowska).
Między czworgiem bohaterów dochodzi do kłótni i przepychanek, zmieniają się alianse i tworzą wrogie obozy; każda z postaci pragnie ugrać coś dla siebie, wykorzystując obecność osób trzecich i szukając u nich poparcia.
Czeski fotograf František Dostal powiedział: "ci ludzie szukają skarbu po przeciwnej stronie wzgórza niż ta, po której to złoto naprawdę jest" i te słowa doskonale charakteryzują postaci Landovskyego. Natomiast znawca i miłośnik Czechów, pisarz, dziennikarz i redaktor Mariusz Szczygieł napisał ongiś tak:
Jest pewna życiowa prawda, którą poznałem, korzystając z psychoterapii, zaś milionom Czechów podpowiada ją od stu lat ich własna literatura. Prawdę ową wyraża jedno zdanie: "Jeśli czegoś nie da się ukryć, naucz się o tym mówić".
Landovsky robi to konkursowo.