Artykuły

Uwaga! Trzydziestka!

"Koronacja" w reż. Łukasz Kosa Laboratorium Dramatu przy Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Hanna Samson w Foyer.

Kto z nas nie pragnął choć raz w życiu porzucić wszystkiego i zacząć od nowa? Ale skąd wziąć odwagę, żeby zakomunikować to światu i rozczarować tych, którzy dotąd byli z nas zadowoleni? Maciek Borowiecki całe życie spełniał oczekiwania innych i mogłoby się zdawać, że dobrze na tym wyszedł. Jest lekarzem, ma żonę, mieszkanie, jeszcze tylko powinien mieć dziecko, wtedy wszystko będzie już na swoim miejscu. W oczach bezrobotnego kolegi z klasy, który mieszka z matką alkoholiczką, Maciek jest tym, któremu się udało.

Ale on sam nie jest zadowolony ze swojego życia. Wiemy to, bo poznajemy go od środka. Zaglądamy nie tylko do jego łóżka, ale i do wnętrza duszy, w której rządzi Król, alter ego Maćka, zagrzewające go do buntu. Głos wewnętrzny zostaje uzewnętrzniony, na scenie grają Maćka dwie różne osoby, które w każdej sytuacji są razem, muszą się nawet zmieścić w jednym łóżku z kochanką. Już w samym tym pomyśle tkwi komizm, a co dopiero, gdy spotyka się ze świetną realizacją.

Cokolwiek Maciek mówi czy robi, Król komentuje to, krytykuje, podpowiada. Grzeczny chłopiec na zewnątrz, cyniczny i buntowniczy Król w środku, gotów abdykować na rzecz Maćka, gdy ten w końcu zacznie mówić własnym głosem. Zderzenie konformistycznych zachowań z wojowniczymi myślami i odczuciami bohatera jest naprawdę śmieszne, tym bardziej że śmiejemy się nie tylko z niego, ale i z samych siebie. Kto z nas nie zna takich sytuacji, gdy myślimy jedno, a mówimy drugie? Ze strachu, z przyzwyczajenia, dla świętego spokoju. Kto z nas ma odwagę mówić to, co naprawdę czuje?

Całe życie można przeżyć, unikając konfrontacji, zwłaszcza jeśli znajdziemy sobie jakąś odskocznię. Maciek ma kochankę i fotografowanie. To jego pasja, której nikt nie traktuje poważnie, bo co jest poważnego w robieniu zdjęć w porównaniu z zawodem lekarza? Za to kochanka, która miała być tylko potwierdzeniem męskości Maćka, okazuje się niebezpieczna. Bo skoro z nią jest tak przyjemnie, to jak trwać dalej w beznadziejnym związku małżeńskim, w którym łóżko nie jest mocną stroną? Małżeństwo Maćka i Beaty to jeden wielki i nieprzyjemny obowiązek, w ogóle trudno doszukać się w nim mocnych stron. Brak tu zrozumienia, za to są problemy. Ale jak je rozwiązać, skoro zamiast rozmowy odbywa się gra, w której chodzi o to, żeby kilkoma wprawnymi ruchami jak najszybciej wbić piłkę do bramki przeciwnika? Ale jak skończyć to małżeństwo, skoro na jego straży stoi nie tylko żona, ale i rodzice? Biedna matka, której przykro jest robić przykrości, i apodyktyczny ojciec, przy którym Maciek ciągle czuje się jak dziecko i to niezbyt udane.

Trzydziestka to dobry moment na bilans życia i pierwszy albo kolejny dzwonek, aby o nie zawalczyć. Aby zacząć mówić to, co się myśli i czuje, aby zacząć żyć według własnego pomysłu, skoro już sprawdziliśmy, że pomysły innych nam nie służą. I Maciek w końcu dojrzeje do tego, żeby przedrzeć się przez kokon oczekiwań i iść własną drogą. Dokąd? Do następnego kryzysu. Dopadnie go gdzieś w okolicach czterdziestki. Zapewne w innej małej stabilizacji, która będzie miała tę przewagę nad poprzednią, że zbuduje ją sam, na własny rachunek, z własnych pragnień i niemożności.

Historia banalna jak życie większości z nas, ale za to jak opowiedziana!

Na zdjęciu: scena z przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji