Artykuły

Intrygi w kurorcie

"Marienbad czyli qui pro quo między dwoma miastami w listach i telegramach" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Stolicy.

Do Marienbadu jeździło się tyleż dla poratowania zdrowia i "ubycia" (czyli schudnięcia), co dla zawiązania korzystnych znajomości, znalezienia odpowiedniej partii dla córki, przelotnego flirtu i parady. Toteż liczyły się stroje, których uroda lśni ze sceny Teatru Żydowskiego. W spektaklu "Marienbad" ocalał ironiczny dystans i nieco szelmowskie poczucie humoru autora powieści Szolema Alejchema, na podstawie której dokonano adaptacji, wzmocnione piosenkami reżysera spektaklu Macieja Wojtyszki do muzyki Jerzego Derfla o łagodnym, stylizowanym brzmieniu. Szczególne wrażenie robią piosenki śpiewane przez cały zespół, a zwłaszcza pełen nostalgii "Walc, wieczny walc" na motywach walca Dymitra Szostakowicza. Pozostają w pamięci także popisowe solówki Izabeli Rzeszowskiej w roli Beli Kurlender i slapstikowy epizod sprzątaczki w wykonaniu Gołdy Tencer. Jeśli więc ktoś zechce przenieść się na parę godzin w czasy odległe o wiek z hakiem od naszych, zasmakować w nastroju wodewilu, odnajdzie w tym spektaklu niespieszny rytm ówczesnych intryg w kurorcie, którym władają panie (i panowie) z warszawskich Nalewek, nabierające manier obywateli Europy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji