Artykuły

Polska prapremiera "Katii Kabanowej"

Dziwne trochę, że "Katia Kabanowa" (ukończona w 1921) musiała aż ponad pół wieku czekać na swą polską premierę. Jak to wywnioskowałem z wypowiedzi Roberta Satanowskiego - z zamiarem wystawienia "Katii Kabanowej" nosił się on już od dawna. Należałoby więc raczej powiedzieć, że pięćdziesiąta rocznica śmierci kompozytora tę premierę tylko przyśpieszyła.

Satanowski jeszcze raz sięgnął po dzieło wielkie, ważne i oryginalne, które jednak na skutek swego kantatowego charakteru, czy swoistej statyczności, nie ma tej siły przebicia, co popularne operowe szlagiery typu "Carmen" czy "Aida". Próżno by tu szukać wielkich zbiorowych scen, efektownych wstawek baletowych, popisowych arii czy soczystych chórów. Jest to ponury dramat, rozgrywający się nie tyle na deskach sceny; co w psychice bohaterów naszej - widzów - wyobraźni. Jestem przekonany, że tę operę - podobnie jak "Fidelia" Beethovena, można by z powodzeniem wykonać w sali filharmonicznej, bez kostiumów i dekoracji.

Janaček niezwykle sugestywnie i precyzyjnie pobudza naszą wyobraźnię. W tym celu wykorzystuje oryginalne zdobycze swego kompozytorskiego warsztatu. Punktem wyjścia przy jego kształtowaniu były badania nad żywą mową. W swym notatniku Janaček zapisywał na gorąco motywy z języka sprzedawców ulicznych, gazecierzy, robotników, konduktorów kolejowych czy dzieci.

Jego ekspresja muzyczna jest lapidarna i zwięzła. Stąd też nie sposób analizować poszczególne popisy wokalne, ograniczone w "Katii Kabanowej" najczęściej do pojedynczych fraz. Pod tym względem dramat Janačka bliższy jest Schönergowskiemu "śpiewowi mówionemu" niż typowym operowym ariom.

Owa lapidarność muzyczna znakomicie za to "podpowiada" grę aktorską. W tym też kierunku poprowadził wszystkich wykonawców młody reżyser - Ryszard Peryt. Jego intencje doskonale zrozumiała Wanda Bargiełowska, stwarzając wyrazistą postać despotycznej i zimnej intrygantki, starej Kabanichy. Jej partnerem, bogatym kupcem Dikojem był na premierowym przedstawieniu Krzysztof Sitarski. Niestety, zbyt wiele było w jego grze powierzchownej, pijackiej szamotaniny (w dodatku nie najlepiej udawanej) w czym zagubiła się prawdziwa sceniczna osobowość Dikoja. Przecież Kabanicha i Dikoj ulepieni są z tej samej gliny i oboje świetnie się rozumieją!

Jak zwykle bardzo dobra wokalnie była Jadwiga Gadulanka, choć chyba nie najlepiej obsadzona. Trudno było doszukać się w niej chorowitej, uczuciowej i subtelnej Katii. Doskonałym głosem jak również swobodnym aktorstwem zwracała na siebie uwagę Marta Stukus-Kosmala w roli Warwary, której partnerował Tadeusz Cimaszewski jako nauczyciel - Wania Kudriasz. Tylko dlaczego Wania był tak nierytmiczny w swych - w końcu bardzo prostych - przyśpiewkach?

Zawiera ten spektakl również kilka fałszów scenograficznych i reżyserskich. Właściwie to cała scenografia jest dla mnie fałszywa. Tym, którzy "Katii Kabanowej" jeszcze nie znają, wyjaśniam, że jej akcja rozgrywa się nad brzegiem Wołgi, wśród bujnej, letniej przyrody. Atmosfera rzeki jest (a w każdym razie powinna być) odczuwalna od pierwszego do ostatniego taktu. Na tle tej wspaniałej przyrody rysuje się dramat dwojga kochanków: Katii i Borysa (ładnie zagrana rola przez Ryszarda Brożka). Tymczasem to, co oglądamy na scenie, bardziej przypomina krajobraz księżycowy lub wysypisko hutniczego żużlu niż nadwołżańską dolinę.

Natomiafet do dysonansów reżyserskich zaliczam przede wszystkim dziwną białą procesję, która w pewnym momencie poczyna podnosić się na drugim brzegu "martwej rzeki" i niczym mgła przesuwa się z wolna na horyzoncie. Pomysł sam w sobie oryginalny i malowniczy, tylko z zupełnie z innej parafii. Natomiast odchodząca "w zaświaty" mała dziewczynka w bieli i z zapaloną świecą w ręce, trąci wyraźnie kiczem. I to kiczem mocno już wyeksploatowanym na taśmie filmowej.

Mimo tych kilku zastrzeżeń uważam "Katię Kabanową" za kolejne osiągnięcie Wrocławskiej Opery. I źle by się stało, gdyby wrażenia wizualne przesłoniły stronę muzyczną (a więc najważniejszą) spektaklu, zwłaszcza że niemal wszyscy realizatorzy partytury "Katii Kabanowej" zasłużyli na szczere słowa uznania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji