Artykuły

Moje "Dziady" Dejmkowe. Wspomnienia redaktora naczelnego "Życia Warszawy"

1

August Grodziski wyróżniał się jako krytyk teatralny "Życia Warszawy" nie tylko samodzielnością i celnością swoich sądów, ale także surowością ocen, formułowanych bez wygładzania kantów i owijania w bawełnę, a to owijanie charakteryzowało niejednego innego recenzenta, zwłaszcza poczciwą Beylinównę z "Expressu Wieczornego". Rzadko się zdarzało, żeby August oceniał przedstawienie z pełną aprobatą., jeszcze rzadziej, by wpadał w entuzjazm.

I tak się zdarzyło akurat z "Dziadami" w reżyserii Kazimierza Dejmka, zaprezentowanymi przez Teatr Narodowy w listopadzie 1967 r.

Nie wiem już czemu, ale na premierze prasowej nie byłem, dotarły natomiast do mnie wieści, że przedstawienie to budzi jakieś zastrzeżenia polityczne. Biuro Prasy KC zaleciło mi "czujność", a mówiąc konkretnie chodziło o to, aby nie chwalić i nie reklamować tych Dejmkowych "Dziadów". Zagoniony w ciągu dnia dopiero przed wieczorem zabrałem się do czytania recenzji pióra Augusta, już włamanej na kolumnie.

O tragiczny losie redaktora w naszych kochanych układach! Zamiast się cieszyć, że oto nawet krytyk tak powściągliwy w pochwałach pisze z zachwytem o znakomitym przedstawieniu, zamiast pomyśleć: trzeba jak najszybciej te Dejmkowe ,,Dziady" zobaczyć i podziwiać ten polski "teatr ogromny" - chwytam się za głowę i wołam sam do siebie: recenzji nie wycofam, nie możemy przecież milczeć, ale trzeba te zachwyty stonować - i ja, który spektaklu nie widziałem, mam dyskutować z Augustem!

Dzwonię do Grodzickiego, proszę by przyjechał do redakcji, bo z jego recenzją "są problemy". August się zjawia, ja w tej arcygłupiej sytuacji mu otwarcie, o co chodzi, siadamy razem z piórami w rękach nad kolumną, kłócimy się o każde zdanie, o każdy przymiotnik, jako że Grodzicki (i słusznie!) z zasady nie lubił cudzych ingerencji do jego własnych tekstów, a tu górował nade mną zdecydowanie: on znał przedmiot naszego sporu, a ja mogłem mówić o tym tyle, ile miałem w pamięci inne inscenizacje "Dziadów".

Osiągnęliśmy wreszcie jakiś kompromis, recenzja ukazała się nazajutrz, 28 listopada 1967 r., w "Życiu Warszawy", a pointa tej historyjki była przez nas obu nieoczekiwana. Jak się wkrótce okazało była to w naszej prasie najwyższa, najpochlebniejsza ocena Dejmkowych "Dziadów". Wytknęły mi to wkrótce ówczesne "czynniki" w Białym Domu.

2

W ileś dni później poszedłem wraz z córą Madzią do Teatru Narodowego. Przedstawienie istotnie wspaniałe, połączone siły i talenty Dejmka - reżysera, Andrzeja Stopki - scenografa i takich aktorów jak Opaliński, Holoubek i Mrożewski, sprawiły, że wrażenie było potężne. 14-letnia Madzia, która po raz pierwszy zobaczyła "Dziady" w teatrze, była głęboko poruszona.

Ja, niczym ów chłop-średniak z minionego okresu, miałem dwie dusze: jedna - wrażliwego na mickiewiczowskie słowo słuchacza - była pełna zachwytu, druga - dusza polityka - buntowała się przeciwko takim pomysłom reżysera, które akcenty polityczne "Dziadów" jeszcze wyostrzyły i aktualizowały, a w innych fragmentach nadawały mickiewiczowskiemu dramatowi nabożeństwa w kościele. I tu nie były potrzebne żadne sugestie "z góry", sam to dostrzegałem, a potwierdzeniem była dla mnie reakcja publiczności.

Widziałem wiele inscenizacji "Dziadów", od schillerowskiej przedwojennej poczynając i zawsze potężna siła narodowego arcydramatu poruszała mnie głęboko, ale nie pamiętam, aby kiedykolwiek powstał problem podniecania wrogich uczuć wobec naszego wschodniego sąsiada. A tu problem taki powstał i do dziś zapisały mi się w pamięci pewne specyficzne nowości w inscenizacji dejmkowskiej, Mianowicie, najostrzejsze słowa, które u Mickiewicza mieszają się z innymi w rozgwarze ,,sceny śpiewanej", nosi tytuł ,,Bal" albo stanowi fragment refleksyjnego monologu Więźnia - tu aktorzy wygłaszali ze szczególną siłą z samego skraju sceny zwróceni wprost do publiczności.

Część widzów (mała czy spora - nie pomnę) witała te słowa oklaskami przy otwartej kurtynie.

A w zawsze żywotnej w Polsce sprawie religii i Kościoła głos ,,Dziadów" w dejmkowskiej reżyserii zabrzmiał szczególnie. Chyba się nie mylę, że u Mickiewicza potężniej rozlega się spór Konrada z Bogiem, niż modlitwy ks. Piotra i chóry anielskie. Ale Dejmek odwrócił proporcje, a na dodatek stworzył scenę uroczystego nabożeństwa w kościele z udziałem tłumu ministrantów świecami i chórami. Nie ma takiej sceny w "Dziadach".

Można, oczywiście, bronić prawa reżysera do jego własnej wizji dramatu, a już po ekstrawaganckich inscenizacjach Hanuszkiewicza mogą się wydać błahymi owe z 1967 r. pretensje do Dejmka. Ale politycy także mieli prawo do politycznego spojrzenia na spektakl i na szczególną wymowę owacji, urządzanych zwłaszcza przez młodych widzów. Gdyby politycy działali rozważnie porozmawiali z reżyserem, skłonili go do kilku zmian w inscenizacji - nie byłoby szumu, nie doszłoby do awantur. Tymczasem ktoś na bardzo wysokim szczeblu okrutnie się zdenerwował, ktoś na szczeblu już najwyższym polecił po prostu zdjąć "Dziady" z afisza, bo cóż to za sprawa! Mimo że działacze skromniejszej rangi - w KC oraz Ministerstwie Kultury i Sztuki próbowali zapobiec takiemu biegowi rzeczy, nic nie wskórali, bo arbitralność w podejmowaniu decyzji rozpanoszyła się nie dopiero latach siedemdziesiątych, lecz dużo wcześniej.

Najpierw władze postanowiły od 1 stycznia 1968 r. poczynając, "Dziady" będą wystawiane tylko w tygodniu, a 30 stycznia już było wiadomo, że tego dnia odbędą się dwa ostatnie spektakle. Pod tą właśnie datą Jerzy Zawieyski w swoim dzienniku notował:

,,Tłumy nieprzebrane, zwłaszcza duże grupy młodzieży. Sale zapełniło ponad 200 osób powyżej normalnej ilości miejsc. Manifestacje w czasie przedstawienia w różnych miejscach tekstu. Po przedstawieniu długa owacja i okrzyki: Chcemy "Dziadów"! Precz z cenzurą! Manifestacja przedostała się na ulice. Studenci nieśli transparent z napisem: Żądamy "Dziadów"! Przed pomnikiem Mickiewicza złożyli ten transparent"

Długo jeszcze szumiało wśród literatów i młodzieży akademickiej, która zaczęła zbierać wśród studentów podpisy pod protestem, wysłanym dnia 16 lutego do Sejmu. Ponoć 3145 nazwisk widniało pod oświadczeniem.

W tych dniach lutowych przebywałem w domu ZLP w Oborach, jako rekonwalescent po jakiejś dotkliwej chorobie, gdy wezwał mnie w pilnej sprawie do Warszawy (szef Biura Prasy KC) Artur Starewicz. I tu rozpocznie się III część moich "Dziadów" Dejmkowych, część najważniejsza.

3

Napięcie wokół całej tej sprawy wzmagało się z każdym dniem, pisarze zapowiedzieli zwołanie nadzwyczajnego zebrania ZLP, prasa zachodnia i różne "Wolne Europy" i trąbiły ciągle o tym konflikcie*) W tej sytuacji w Białym Domu (a może w Min. Kultury i Sztuki?) zakiełkowała wreszcie myśl, że dobrze byłoby uciszyć wzburzone fale, a tą oliwą uspokajającą miał być wywiad z Kazimierzem Dejmkiem. Próbowała już tę misję spełnić ,,Kultura", ale widać rezultatu nie było, skoro Artur Starewicz zwrócił się do mnie z propozycją, aby "Życie Warszawy" taki wywiad przeprowadziło. Dodał, że kierownictwo ministerstwa żywo interesuje się tą całą sprawą i gotowe jest pomóc mi w pertraktacjach z Dejmkiem. Reżyser - usłyszałem - też chciałby zakończenia tej burzy, z nadzieją na rychłe wznowienie "Dziadów", ale czy zechce zająć takie stanowisko, które pomoże tym zamierzeniom? - oto jest pytanie.

Nie znałem Dejmka, wiedziałem natomiast, że dyrektor z Min. Kultury, Bogumił Płaza przyjaźnił się ze znakomitym reżyserem. Wespół z wiceministrem tego resoru, Aleksandrem Syczewskim, zorganizował spotkanie z Dejmkiem w swoim mieszkaniu prywatnym przy ul. Trębackiej. Tam debatowaliśmy w sobotę 17 lutego, a ponieważ owa debata nie doprowadziła do upragnionego rezultatu, dalsze rozmowy toczyły się również w niedzielę, gospodarz przyjął nas świetnym domowym obiadem i wzmocnił utrudzonych niezłymi trunkami.

Co było tematem i celem tak długich pertraktacji? Nikt, oczywiście, nie zamierzał nakłaniać Dejmka, aby się wyrzekł swojego dzieła, tym bardziej - żeby je potępił. Chodziło nam o to, aby właśnie mistrz polskiego teatru rzekł, iż jest przeciwny wykorzystywaniu przedstawienia ,,Dziadów" dla demonstracji politycznych, szkodliwych dla interesów naszego kraju i wykorzystywanych przez nieprzyjazne ośrodki propagandowe. We wspólnie redagowanym tekście wywiadu zamierzaliśmy także zapisać opinie redakcji o zasługach Teatru Narodowego dla kultury polskiej i niewątpliwych zaletach "Dziadów" Dejmkowych. W wywiadzie "obie strony" miały również wyrazić nadzieję, że wkrótce słowo Adama Mickiewicza znów rozlegać się będzie na scenie Teatru Narodowego, a widzowie będę podziwiać wielką sztukę reżyserską i aktorską.

Przytoczę kilka fragmentów wywiadu, którego tekst w ową niedzielę wieczorem zaakceptowały ,,obie strony", kierujące się - powtórzę - chęcią uspokojenia wzburzonej fali i wznowienia przedstawień "Dziadów". Oto fragment odpowiedzi Kazimierza Dejmka na pytanie redakcji:

,,Nie chcemy, aby Teatr Narodowy był teatrem omszałym, martwym, instytucją akademicką; chcemy, aby był teatrem żywym, myślącym, dyskutującym z naszą tradycją, i naszym dniem dzisiejszym. Deklaracja programowa Teatru Narodowego, uchwalona przez nasz Zespół w 1965 r. z okazji 200-lecia istnienia teatru, wyraźnie określa jego główne zadanie jako obowiązek tworzenia trwałych wartości ideowo-artystycznych współczesnego teatru w służbie dla kultury narodowej i narodu, w służbie dla idei postępu, demokracji i socjalizmu. I socjalizmu. To słowo pragnąłbym podkreślić i poprosić, aby je zapamiętano.

Jestem pełen goryczy i oburzenia w stosunku do tych ludzi, którzy kilkakrotnie byli na spektaklu i spekulowali na naszej pracy, czyniąc Teatr Narodowy miejscem swoich gierek i demonstrowania swoich nastrojów politycznych, stwarzając sytuację, która doprowadziła w końcu do zdjęcia sztuki z afisza.

Równocześnie pragnę wyrazić swój najgłębszy szacunek dla tych wszystkich spośród naszej publiczności, którzy okazali swoją troskę o sprawę kultury narodowej i o nasz teatr w sposób odpowiedzialny, szlachetny i godny.

I dalej:

"Życie Warszawy": ,,Mówiliśmy o pewnych niedostatkach i brakach w najnowszej inscenizacji "Dziadów". Niektóre poprawki już pan wprowadził po pierwszych przedstawieniach - czy myśli pan o dalszej pracy nad interpretacją wielkiego mickiewiczowskiego dramatu?"

Dyr. Dejmek: " Zastanawiam się nad tym i nie wykluczam dalszych poprawek. Czas przynosi zawsze niezadowolenie z tego, co się zrobiło. Rozmyślając nad doskonaleniem inscenizacji "Dziadów" oczekuję z niecierpliwością wieczoru, gdy znów usłyszę i zobaczę Gustawa Holoubka w Wielkiej Improwizacji i będę mógł wraz z publicznością dziękować mu za jego wielką sztukę."

"Życie Warszawy": "Mamy nadzieję, że nowe przedstawienia "Dziadów" będą wydarzeniem artystycznym, które dostarczy wiele szlachetnych wzruszeń."

4

Przekonani o celowości naszych wspólnych wielogodzinnych wysiłków, pożegnaliśmy się w niedzielę wieczorem. Nazajutrz rano miałem otrzymać od Dejmka tekst, do którego zamierzał on wprowadzić kosmetyczne tylko poprawki, a jak się domyślałem - pokazać także swoim najbliższym w teatrze współpracownikom. Nie dziw, że byłem zaskoczony i zgryziony inną zupełnie wiadomością: Dejmek się rozmyślił i nie zgodził się na druk wywiadu.

Taki to był finał niechwalebnej historii o daremnej próbie ugaszenia pożaru.

A pożar się wzmagał, rozprzestrzeniał, 29 lutego odbyło się nadzwyczajne walne zebranie Oddziału Warszawskiego ZLP, zebranie niezwykle (jak na owe czasy) burzliwe, które nie ograniczyło się do sprawy "Dziadów", lecz dotyczyło całej polityki kulturalnej państwa. W tydzień później nastąpiły wydarzenia marcowe i ich ciąg dalszy, ale to już inna, jeszcze bardziej budząca smutek i gorycz historia.

*) Tu smakowite urozmaicenie dla czytelników. Z okazji niechwalebnej historii z "Dziadami" Dejmka okazało się raz jeszcze, że wbrew naszemu chciejstwu niewiele wiedzą na Zachodzie o polskiej literaturze i naszych wielkich twórcach. Niektórym gazetom brytyjskim pomieszał się Adam Mickiewicz ze Stanisławem Mackiewiczem, londyński "Daily Mirror" przetłumaczył słowo "Dziady" na "Daddy", czyli "Tatuś", włoska gazeta "Corriere delle Sera", wyjaśnia swoim czytelnikom, że "Dziady" to "Staruszkowie", a "Il Tempo", że to "Żebracy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji