Artykuły

Szekspir, czyli tego właśnie chcemy

Po nieudanym "Don Juanie" Moliera wybrałem się ponownie do warszawskiego Teatru Współczesnego. Tym razem na wcześ­niejszą premierę "Wieczoru trzech króli" Wiliama Szekspira.

Chciałem sprawdzić, czy teatr, który zawsze bardzo sobie ce­niłem, obniżył swe loty, czy po prostu zrobił jedno gorsze przedstawienie, co także może się zdarzyć.

Z przyjemnością mogę napisać, że wszystko jest w porządku. Szekspir Macieja Englerta jest bardzo dobrym przedstawieniem. Zalicza się do tego najcenniejszego nurtu teatru, który prócz spotykanej tu na co dzień wysokiej jakości artystycznej cha­rakteryzuje się także tym, że nawiązuje swymi przedstawie­niami żywy, autentyczny, a momentami nawet zaskakujący kon­takt z publicznością. Nazwa "Współczesny" była w tym teatrze zawsze na swój sposób ważna. Znaczyć mogła wiele, ale bodaj zawsze zadawano sobie tu pytanie o to, co dziś w teatrze jest " współczesne".

"Wieczór trzech króli" ma wszystkie cechy dobrano przedstawienia. A przede wszystkim tę, że wytrzymuje z łatwością wiele możliwości interpretacyjnych, które kojarzą się z Szekspirem i z tradycją grania tej komedii. Trochę w myśl zasady drugiego członu tytułu "Wieczoru trzech króli", że jest tam to, "co chcecie", aby było.

Bo jest to i Szekspir najprawdziwszy. Ze wszystkimi nawią­zaniami do Teatru Elżbietańskiego. Z pełnym respektowaniem symultaniczności planów, płynnością akcji. Zdynamizowanej jeszcze dzięki inteligentnym skreśleniom, które w teatrze z inne­go czasu i innego języka, pełniły funkcję powtórzeń i rekapitulacji. Jest to Szekspir mądry i uniwersalny. Potwierdzający te przekonania, że to właśnie komedie są źródłem głębszej wiedzy o człowieku i jego mechanizmach życiowych, niż ta, która wynika z tragedii.

Jest to Szekspir współczesny. Bez trudu można patrzeć na to przedstawienie jako na rzecz o manipulacji. Trochę w dobro­tliwej konwencji żartu i zabawy, ale przecież i sam mecha­nizm manipulacji, ma swe najrozmaitsze odmiany. Istota wszak jest podobna. Ma zawsze służyć zdobyciu jakiegoś celu.

Jest to Szekspir radosny, żywy i dowcipny. Stwarzający jed­nocześnie możliwość zachowania pełnego dystansu w stosunku do scenicznych, gwałtownych nieraz emocji postaci z przedsta­wienia.

Jest to Szekspir bardzo teatralny. Stwarzający reżyserowi możliwość uprawiania takiego teatru, który lubi i potrafi. Akto­rom szanse zagrania wielu ról z prawdziwego zdarzenia. Peł­nych, tętniących życiem, a jednocześnie bardzo powymyślanych na scenie. Bardzo wielu aktorów wykorzystało taką szansę. Właściwie spektakl przez cały zespół jest dobrze zagrany. Do swych biografii artystycznych role z tego przedstawienia za­pewne dopiszą: Wiesław Michnikowski (Chudogęba), Krzysztof Kowalewski (Czkawka), Krzysztof Wakuliński (Malwolio), Adam Ferency (Błazen). Zabawny jest dwór Wojciecha Wysockiego (Orsyno). Bardzo przyzwoicie poradziła sobie Agnieszka Suchora z arcytrudną rolą Wioli. Starannie i za sporą klasą realizowana jest "żywa" muzyka. Także warta odnotowania, co zdarza się niestety coraz rzadziej w dzisiejszym teatrze, jest scenografia Marcina Stajewskiego.

Jest to wreszcie Szekspir Macieja Englerta, którego bodaj i największą zaletą jest to, że jako jeden z nielicznych dziś reżyserów, potrafi robić zdumiewający, jak na nasze czasy, teatr wewnętrznej równowagi. Teatr, w którym naprawdę wszystko jest w takich proporcjach, rytmach, nasyceniach, iż całość sprawia wrażenie, jakbyśmy żyli w innym, lepszym świecie. Co chcecie? To przecież teatr!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji