Artykuły

Bajka, która nie wy(uchodzi)

Zaczyna się bajkowo. Prawie. Bo oprócz tradycyjnego "było sobie trzech huzarów i kapelan" spektakl zaczyna się od... chrapania. Melodyjne tony niezwykłej, polifonicznej symfonii docierają do uszu publiczności jako pierwsze. Ten żołnierski "koncert" zaskakuje oryginalnością wykonania. Męskie głosy wyodrębniają się z całości ciekawą barwą i charakterystycznym, zindywidualizowanym motywem. Ale za chwilę ta senna (dla mnie jednak urzekająca!) atmosfera zostanie przerwana. Wprawdzie nie obudzi huzarów iście wojenny wystrzał armatni, uczyni to jednak delikatny dźwięk kieliszków napełniających się trunkiem. A potem już tylko...

...poprawny Fredro pod batutą Kazimierza Kutza. Nic nie zaskakuje, nie porusza. Dialogi bohaterów szokują swoim beznamiętnym wydźwiękiem. Wkradająca się w nie trudna do opisania schematyzacja konsekwentnie zamienia postaci w marionetki. Relacje między aktorami drażnią sztucznością i nikłą wiarygodnością. Brak napięcia i jakichkolwiek emocji w inscenizacji Kutza pociąga za sobą chłodny odbiór. Nie zachwyca ani Polony (Pani Orgonowa), ani Trela (Major). Pani Orgonowa jest po prostu... śmieszna. Przypomina raczej nieszkodliwą, zabawną intrygantkę niż zdeterminowaną matkę-stręczycielkę. Popada szybko w jednobarwność, operując jedynie paletą min lub tanich komicznych chwytów (chociaż mistrzowsko udaje atak histerii po przygotowanej przez huzarów salwie powitalnej!). Rola, pociągnięta grubą kreską, staje się karykaturą. Nic ponadto.

Major, wyzuty (prawie) z namiętności, staje się zaskakująco stonowany, monotonny. Jedynie czasem - jakby w zapomnieniu, mimochodem - emocje biorą górę (scena zalotów do Zosi, gdy Major "zamienia się" w ognistego ogiera lub gdy przechadza się po scenie jak napuszony indyk). W wielu momentach zabawny, wręcz rubaszny, ale w moim przekonaniu przede wszystkim sentymentalny. Ów iście szlachecki sentymentalizm pozwala spojrzeć na niego z odrobiną ciepła. Jakby właśnie ta cecha umożliwiała mu częściowe wyrwanie się z poprzednio zakodowanej maniery. Bo jest Major jedynie cieniem bohatera pozbawionym życia, huzarem-emerytem.

Reszta postaci nie wyróżnia się zbytnio w krakowskiej inscenizacji. Wzorowo wpisują się w konwencję dwóch zróżnicowanych światów. W świat dam - kolorowo dynamiczny oraz w świat huzarów - jednobarwnie spokojny. Siostry Majora (Pani Dyndalska i panna Aniela) są drapieżne i wulgarne zarazem. Jedynie Zosia (Katarzyna Warnke) wydaje się inna. Ma sprawiać wrażenie onirycznej, zjawiskowej postaci. Odziana w suknię z podwyższanym stanem, zamiast emanować dziewczęcą delikatnością, denerwuje i drażni udawaną niewinnością. Jest "mgliście obecna" i chyba po prostu nieprzekonująca.

Porucznik (Piotr Grabowski) i Rotmistrz (Tadeusz Huk) są czasami zabawni, gdy maszerują po scenie żołnierskim krokiem lub gdy niezręcznie siadają na kanapie (scena Rotmistrza z panną Anielą). Czasami jednak ograniczają się tylko do prezentacji swych pięknych błękitnych mundurów - zapominając, że to nie wybieg dla modeli.

Scenografia wzorcowo podporządkowana wskazówkom komediopisarza, w pełni (?) oddaje atmosferę szlacheckiego światka. I może tylko olbrzymi drewniany koń, stojący z boku, nie do końca pasuje do tej scenerii? Może właśnie on choć przez chwilę intryguje swoją obecnością? W finale przedstawienia koń ów staje się jedynie elementem potrzebnym do skomponowania "pięknego obrazka" rodem z baśni, gdzie para obejmujących się kochanków zasiada na grzbiecie rumaka (w ten sposób kończy się większość opowieści dla dzieci).

Tylko że bajki zawsze pobudzają do myślenia. Piękna, nieco magiczna fabuła kryje mądrą życiową dewizę lub zmusza do refleksji. A "Damy i huzary" Kutza? Czym są? Inscenizacją komedii? Bardzo poprawną. Baśnią? Nieco ułomną, z defektem. A może hybrydą, której ciężko ustalić tożsamość? Brakuje w tym przedstawieniu akcentów głównej, nadrzędnej myśli. Nie jest to również "opowieść o dawnym obyczaju". Tutaj ani styl, ani tradycja fredrowska nie istnieją. Powstaje spektakl niespójny i przypadkowy... Poprawny Fredro, który nie zachwyca. Dla mnie po prostu bajka, która nie wychodzi. Albo raczej... nie uchodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji