Artykuły

Z wędrówki po teatrach (fragm.)

W Krakowie zobaczyłem - z okazji prasowej premiery - nową realizację "Affabulazione" Pasoliniego. O przedstawieniu Łomnickiego w Warszawie pisałem. Tym razem Kraków, i to przy po­mocy artystów swego pierwszego rzędu, przymie­rzył się do dziwnego tekstu Pasoliniego. Rzecz reżyserował laureat tegorocznej nagrody imienia Konrada Swinarskiego Krzysztof Babicki. U progu roku mówiąc w "Teatrze" o swych zamierze­niach młody i tak bardzo utalentowany reżyser wykręcał się przed daniem własnego komentarza do tej sztuki. Mówił, że jeszcze nie jest do tego gotowy. Nie wiem czy gotowość tę osiągnął dopro­wadzając przedstawienie do premierowego finału. Fabuła sztuki Pasoliniego stała się chyba jeszcze bardziej niż jest to w tekście zastawką podtrzy­mującą zasadnicze tezy artystyczne tego pisarza i dramaturga. Komunista Pasolini toczy tu za­ciekły monolog w sprawie miejsca sztuki w świe­cie współczesnym oraz człowieka w erze totalnego zagrożenia. Jego partnerami są symbole - Cień Sofoklesa (Zygmunt Józefczak) utożsamiający hel­leńskie rozumienie Logosu; ksiądz, który nie po­trafi przybliżyć mu Boga; wróżka (wstrząsająca Anna Polony), która nie może odsłonić mu logiki wydarzeń politycznych czasów, gdy już dzieci Jał­ty i Poczdamu dorosły na tyle by wysyłać swych synów na kolejną zagładę. Sprawa obsesji erotycz­nych starzejącego się fabrykanta (Jerzy Trela) schodzi gdzieś na plan niedostrzegalny, pozosta­wiając w pamięci tylko wielkie Pater Noster - jakby Wielką Improwizację, w której zawarte jest żądanie odpowiedzi od milczącego Boga na pyta­nia o sens istnienia, sens języka, sens kolejnych hekatomb.

W ciemnej przestrzeni teatralnej giną zupełnie koloryt lokalny i realistyczny wymiar sztuki. Po­zostaje Pasolini odczytany przez pryzmat Dostojewskiego. Jest to zresztą klucz słuszny, który wiele sensów przybliża: sen Ojca jest jednym z wielu snów Dostojewskiego, czy koszmarów osta­tnich dni Nietzschego. Spektakl pozostaje jednak dziwny, oniryczny: jest wezwaniem do myślenia mrocznego. Scenografia Zofii de Ines Lewczuk gubi się w mrokach, zaś muzyka Stanisława Radwana - choć jedna z najciekawszych, jakie na­pisał do teatru, nie rozjaśnia spektaklu ani pod względem nastroju, ani też pod względem ogólnego wyrazu artystycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji