Artykuły

Zniecierpliwienie czy gwałtowność

"Filoktet" w reż. Barbary Wysockiej z Teatru Polskiego we Wrocławiu na 33. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.

"Filoktet" pokazany na 33. WST to spektakl równie ważny ze względów repertuarowych jak i artystycznych. Najczęściej bowiem z dzieł Sofoklesa pojawiają się w polskim teatrze "Antygona" i "Król Edyp", które znajdują się jako jedyne w spisie lektur szkolnych. W przypadku "Antygony" omawianie dramatu sprowadzone zostaje najczęściej do problematyki związanej z konfrontacją praw ludzkich z boskimi, do zagadnień konfliktu ludzkich postaw nie pozbawionych w ocenie dydaktyzmu i najczęściej jałowej retoryki.

Dla Barbary Wysockiej w Teatrze Polskim we Wrocławiu "Filoktet" stał się przede wszystkim dziełem będącym lekcją buntu i anarchii. Zarówno Filoktet jak i Ajaks to postaci znajdujące się w sporze z własnym społeczeństwem. Nienawiść, poczucie niesprawiedliwości, a także hart ducha zdają się być tutaj decydujące. Wysocka, której nieobca jest twórczość Heinera Mullera, (na pewno bliższa niż Racine'a czy Camusa), którego "Filoktet" pomimo radykalnych przesunięć zachowuje całą drapieżność oryginału, inscenizując dramat Sofoklesa poszła wbrew wszystkim tkwiącym w naszej kulturze stereotypom estetycznym. Pomimo całej surowości spektaklu, sposób pokazania cierpienia nie jest pozbawiony sensualnej bezpośredniości, a wszystkie porządki i punkty widzenia, zarówno te natury religijno-politycznej, psychologiczno-duchowej, jak i cielesnej, zostały wyartykułowane w aurze dramatycznego skonfliktowania. Nie da się ukryć, że dla realizatorów ważne było pokazanie bohaterów, których bogowie i ludzie zawiedli, zdeterminowanych również - jak chciał Jan Kott w "Zjadaniu bogów" - doświadczeniem absurdu.

Poetykę spektaklu, jakże odległą od nastrojowej medytacji, znakomicie wyczuli wrocławscy aktorzy, a szczególnie Wiesław Cichy (Odyseusz, Herakles) oraz Marcin Czarnik w roli Filokteta, doskonale zdający sobie sprawę w jak żałosnej sytuacji się znalazł, tocząc walkę rozpostartą między wolą życia a samozagładą. Czarnik, pełen ekspresji, swoim scenicznym byciem i cierpieniem niezwykle prawdziwie nasyca całą przestrzeń dramatu.

Scenariusz wrocławskiego przedstawienia zbudowany został w sposób ujmująco prosty, skromny i przefiltrowany przez naszą współczesną wrażliwość. Sterylność przestrzeni nabiera głębi, bowiem zostaje złamana jedynie czystymi znakami, które odczytać można jako symbole losu lub symbole poniżenia i degradacji bohaterów bliskich naszemu współczesnemu doświadczeniu. Znakomicie też na pustej scenie, z podestem wzniesionym ku górze, przenikają się obszary cienia i światła. Pozwalają wybrzmieć takim pytaniom choćby jak to czym jest szlachetny czyn, będący raz zniecierpliwieniem, innym razem tylko nieporadną gwałtownością. Klarowność i perfekcyjność wykonania konceptu inscenizacyjnego Wysockiej powoduje, że oglądamy wreszcie Sofoklesa żywego, intrygującego, jednocześnie drastycznego. W tym przypadku estetyczna minimalizacja nie doprowadziła do zniszczenia wieloznaczności antycznego dramatu i nie zamieniła bólu w abstrakt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji