Artykuły

Zatrzymany Korowód

NIE wiem, dlaczego "Korowód" Schnitzlera nie jest grany - słyszę od kierowniczki Organizacji Widowni Starego Teatru, Joanny Gałuszkowej. - Sama chciałabym wiedzieć. Ludzie dzwonią, awanturują się, chcą wiedzieć, kiedy wznowimy tę sztukę. Z zakładów pracy mam zamówienia na przynajmniej 10

przedstawień.

Kasjerka sceny kameralnej przy ul. Bo­haterów Stalingradu - gdzie 4 maja ub. roku odbyła się premiera "Korowodu"',

w reżyserii Mieczysława Grąbki - też nic nie wie. Pamięta tylko te dantejskie sceny przed kasą tuż po premierze. Po raz pier­wszy w historii Starego Teatru musiano wprowadzać reglamentację - tylko dwa bilety na głowę.

Równie entuzjastycznie przyjęli spektakl krytycy teatralni. Krzysztof Miklaszewski napisał w "Dzienniku Polskim": Narzeka­my, że teatry puste, a tu ani jednego bi­letu ni żadnej wejściówki. A na dodatek, co w Polsce wcale nie idzie w parze ze sprzedanymi biletami, na widowni tłok i frekwencja co najmniej studwudziestoprocentowa. Spróbujcie Państwo dostać się do Teatru Kameralnego. Życzę szczęścia i cierpliwości. (...) Tym frekwencyjnym hi­tem kończącego się sennego i nudnego se­zonu, tak kiepskiego, że już nie tylko ręce opadają, ale i maszyna do pisania odma­wia posłuszeństwa stał się "Korowód".

Dorota Krzywicka w "Echu Krakowa": Z całą pewnością najskuteczniejszym spo­sobem, czyli pantoflową pocztą, rozchodzi się już po Krakowie wieść, że warto obej­rzeć tę najnowszą premierę w Teatrze Ka­meralnym. "Korowód" ma wszelkie dane, aby stać się przebojem sezonu. (...) Nie, nic więcej nie mogę powiedzieć, bo zepsuję całą zabawę na "Korowodzie", na który - jestem pewna - walić będą tłumy!

Od samego początku chciałem zobaczyć tę sztukę, o której w Krakowie huczało. Nawet mój dentysta, podczas wiercenia zęba, cały czas opowiadał mi co też na scenie wyprawia Jerzy Stuhr z Anną Dymną.

- Niech się pan pospieszy - radził.

- Na pewno tę sztukę zdejmą.

I rzeczywiście nie zdążyłem. Po 22 przedstawieniach, z początkiem lipca ubiegłego roku, sztuka zniknęła z afisza i nie pojawiła się do dnia dzisiejszego.

Przy kawiarnianych stolikach najpierw całą winę zrzucono na cenzurę, a potem na Kurię Metropolitarną, która miała wystosować protest do władz miasta. Posta­nowiłem więc sprawdzić, komu zawdzię­czam niemożność obejrzenia "Korowodu".

W Wojewódzkim Urzędzie Kontroli Pra­sy, Publikacji i Widowisk poinformowano mnie, że urząd cenzorska przyjął spektakl bez zastrzeżeń i nie doszukano się w nim obrazy moralności. W Kurii Metropolitar­nej kategorycznie zdementowano wiado­mość o proteście do władz. W Wydziale Kultury i Sztuki Urzędu Miasta Krakowa pokazano mi notatkę z "odbioru" przedstawienia w której "Korowód" otrzymał bardzo wysoką ocenę. O tym, że "Koro­wód" nagle zniknął ze sceny w wydziale wiedzą, ale nie znają przyczyn. A na ko­rytarzu, tak zupełnie prywatnie, usłysza­łem, że chyba nigdy się prawdy nie do­wiem.

W lokalnym programie Polskiego Radia red. Elżbieta Konieczna rozmawiała z wi­dzami bezskutecznie usiłującymi kupić bi­let na "Korowód", przeprowadziła wywiad z kasjerką i innymi pracownikami teatru. Nikt nie był w stanie wyjaśnić, co się stało ze sztuką. Była i nagle zniknęła.

Dyrektor Starego Teatru, Stanisław Radwan, gdy zapytałem o "Korowód" od­powiedział:

- W tym, że "Korowód" nie jest grany, nie ma złej woli teatru. Chcemy tę sztukę grać i zrobimy wszystko, aby została wznowiona. Nastąpi to prawdopodobnie jeszcze w maju br.

Jeżeli nie cenzura, nie kuria, nie władze, nie dyrekcja, to dlaczego sztuka, która sta­ła się największym szlagierem ubiegłego sezonu teatralnego w Krakowie, przez 10 ostatnich miesięcy ani razu nie została za­grana? Każdy dyrektor teatru, w Nowym Jorku czy Paryżu, mając taki hit za­cierałby ręce i pokazywał sztukę co wie­czór.

Premiera "Korowodu" (4 maja ub. roku) stała się zarówno sukcesem Starego Te­atru, jak i Mieczysława Grąbki, świetnego aktora tej sceny, który dał się już poznać jako reżyser "Zwierzeń clowna" Heinricha Bolla, sztuki granej z wielkim powodze­niem od kilku lat.

Wszystkim podobała się pomysłowa sce­nografia Janusza Wrzesińskiego, jak i zna­komita obsada: Ewa Ciepiela, wymiennie z Teresą Budzisz-Krzyżanowską, Elżbieta Karkoszka, Beata Paluch, Agnieszka Man­dat, Anna Dymna, Margita Dukiet, An­drzej Buszewicz, Jacek Romanowski, Wiktor Sadecki, Jerzy Stuhr, Kazimierz Wit­kiewicz.

Wiedeński lekarz-psychiatra i dramaturg Artur Schnitzler napisał "Korowód" pod koniec ubiegłego wieku, chcąc zadrwić z ówczesnego mieszczaństwa, w którym wszystko kręciło się wokół męsko-dam­skich kontaktów. Każdy z mężczyzn bio­rących udział w korowodzie ma stosunki z dwiema kobietami, po swej prawej i le­wej stronie, każda kobieta ma dwóch par­tnerów. A więc: Dziwka z Żołnierzem, Żoł­nierz z Pokojówką, Pokojówka z Pani­czem, Panicz z Mężatką, Mężatka z Mężem, Mąż ze Słodką Dziewuszką, Słodka Dzie­wuszka z Poetą, Poeta z Aktorką, Aktorka z Hrabią, Hrabia z Dziwką. Tym samym krąg zostaje zamknięty.

Zacytuję słowa Kazimierza Kani, recen­zenta "Kierunków" pisma przecież kato­lickiego, który to wszystko oglądał, wcale się nie zgorszył i tak opisał: Autor kpi z ludzi, aktorzy drżą cudownie w spaz­mach rozkoszy i bawią się swymi rolami, publika ryczy ze śmiechu w tak zwanych momentach świat trzęsie się od huku walca wiedeńskiego, tryskają fontanny, otwiera­ją się ścienne zegary i wychylają z nich wahadełka, zapalają się główki zdobiące łoże w zaciemnionym pokoju. Rekwizyty, kostiumy, muzyka - wszystko pyszne, wyczarowane, pasujące do siebie w każdej tonacji, w każdym drobiazgu, służące wy­wołaniu nastroju, efektu. Nie ma dziur, pustych miejsc.

Mój dentysta opowiadał, jak jedna z par, zapomniałem już która, turla się za ko­modą, na której stoją kieliszki i butelka szampana. Komoda się trzęsie, kieliszki "grają", wreszcie szampan strzela.

W kilka dni po premierze "Korowód" oglądnęli Jerzy Jarocki oraz Andrzej Waj­da i sposób wystawienia tej sztuki uznali za niegodny Starego Teatru. Zażądali wprowadzenia licznych poprawek, zwoła­nia Rady Artystycznej, celem rozpatrzenia, czy sztuki nie należy zdjąć z afisza. Wprawdzie to sam Wajda przyniósł do te­atru egzemplarz sztuki Schnitzlera i za­proponował Grąbkę jako reżysera, ale nie przypuszczał, że zrobi on coś tak okrop­nego. Z jednej więc strony Grąbka miał widzów, stojących godzinami w kolejce po bilety i entuzjastyczne recenzje w prasie i telewizji, a z drugiej opinie swoich mist­rzów, którzy odżegnywali go od czci i wia­ry. Nie zgodził się jednak na wprowadze­nie poprawek.

- Opinie Wajdy i Jarockiego nie miały opływu na zaprzestanie grania "Korowo­du" - słyszę od dyrektora Stanisława Radwana. - Nie zwołałem Rady Arty­stycznej.

Teraz zaczęły się dziać różne nieprze­widziane rzeczy. Jeszcze w lipcu ub. roku w korowodzie zabrakło Poety, czyli Jerze­go Stuhra, który wyjechał do Włoch i w Mediolanie wystawiał "Kontrabasistę". Tam też odbył się festiwal jego imienia. Dyrekcja teatru zaproponowała zrobienie zastępstwa reżyserowi sztuki Mieczysławo­wi Grąbce, który odmówił, tłumacząc złym stanem psychicznym po atakach ze strony starszych mistrzów. Dziesięć przed­stawień "Korowodu", zostało odwołanych i kasa zwracała pieniądze.

Po przerwie wakacyjnej Grąbka zdecy­dował się zastępować Stuhra, ale zabrakło Hrabiego, czyli Kazimierza Witkiewicza, który nie powrócił z wakacji, spędzanych za granicą. Jak się potem okazało, Wit­kiewicz wrócił w terminie wcześniej uzgodnionym z teatrem, gdy tymczasem próby wznowieniowe wyznaczono o kilka dni wcześniej.

Potem korowód nie mógł ruszyć bez Męża, czyli Wiktora Sadeckiego, który po­jechał grać w filmie i zdjęcia przeciągnęły się.

Gdy był już Hrabia i Mąż to w filmie zaczęła grać Ewa Ciepiela. Gdy powróciła, brakowało już tylko Poety. Mieczysław

Grąbka nieco wcześniej zgodził się, zastę­pować Stuhra, ale teraz, mając w perspektywie wyjazd do Francji odmówił. Za­miast Stuhra miał zagrać Stefan Szramel i już przez moment wydawało się, że w korowodzie nikogo nie zabraknie.

- Jako organizacja partyjna również nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego nie ma możliwości grania "Korowodu" - słyszę od Mariana Zielińskiego, kierownika Działu Administracji, członka Egzekutywy OOP PZPR. - Podjęliśmy uchwałę zale­cającą dyrekcji granie tej sztuki, która przecież cieszyła się takim powodzeniem publiczności.

Wznowienie. "Korowodu" zostało wyznaczone na 13 stycznia br.. ale nic z tego nie wyszło, gdyż w teatrze było zbyt zimno na sceny rozbierane. Gdy tylko się ociep­liło, Stefan Szramel zrezygnował z robie­nia zastępstwa za Stuhra.

W marcu nie doszło do wejścia na scenę "Korowodu", gdyż Słodka Dziewuszka, czyli Anna Dymna wyjechała do Stanów Zjednoczonych i wróciła dopiero z końcem kwietnia.

Aktorzy z pewnością pozapominali już swoje role, elektrycy na nowo muszą się uczyć ustawiania świateł, maszyniści mon­tażu dekoracji. Wprawdzie dyrektor Rad­wan zapewniał że "Korowód" pokaże się na scenie w drugiej połowie maja, ale nie wiem, jak to będzie możliwe, skoro po 20 maja Stary Teatr wyjeżdża z występami do Izraela.

Wysłuchałem cierpliwie o wszystkich przyczynach, które spowodowały, że "Ko­rowód" nie jest grany. Powiedziano mi też na ucho, że sztuka, która cieszy się dużym powodzeniem u publiczności to tylko wiel­ki kłopot, gdyż nadmiernie wzrastają po­nadnormatywne gaże aktorów, rozkładając budżet teatru, zmniejsza się liczba premier, niższe są dotacje. Lepiej walczyć o do­finansowanie, przygotowywać sztuki z my­ślą o wyjazdach zagranicznych i festiwa­lach.

Chciałbym teraz zapytać w imieniu wi­dzów, którzy nie zdążyli zobaczyć "Koro­wodu", co mnie to może obchodzić? Nie interesuje mnie, czy jeden reżyser lubi drugiego, gdzie wyjeżdża Stuhr a gdzie Dymna i dlaczego od blisko roku nie moż­na na jednej scenie zebrać jedenastu ak­torów, biorących udział w spektaklu. Teatr nie może przecież zapomnieć, że spełnia służebną rolę wobec widza i jest państ­wowy a nie pana X lub Y. W ub. roku średnio do jednego baletu w krakowskich instytucjach artystycznych, dopłata ze spo­łecznych pieniędzy wyniosła 1453 złote.

Przez pierwsze 10 dni kwietnia scena kameralna Starego Teatru była zamknięta, gdyż teatr grał we Wrocławiu i Warsza­wie. Gdyby pod ręką był "Korowód", nie byłoby potrzeby zamykania teatru. Gdyby, gdyby... Gdyby jeszcze widz miał coś do powiedzenia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji