Artykuły

Każdy wyjdzie z czym zechce

Asystent reżysera Waldemar Głuchowski wprowadza nas na wi­downię. Staramy się jak najciszej zająć miejsca w krzesłach, żeby nie przeszkadzać. Tadeusz Minc odwraca się od swego pulpitu w naszą stronę, ale już po se­kundzie skierowuje wzrok na scenę.

- " ...strojne szaty chro­nicie mnie od życia, od ziemi i od nieba, ja nie żyję... " - Zygmunt Bie­lawski - Biskup kończy swoją kwestię, próba toczy się wartko, obrazy zmie­niają się szybko, jeden po drugim. Dzwoni dzwone­czek w rękach Haliny Rasiakówny, grającej Carmen, która mówi - "Panowie proszeni są do salonu"!

- Jeszcze raz proszę - przerywa Minc - za krót­kie to jest proszę zamarudzić! Za chwilę już następ­na scena. Jest Sędzia - Bogusław Danielewski. Kat - Edwin Petrykat i Zło­dziejka - Wanda Sikora. Po pewnym czasie znów ingerencja reżysera - "Pan był świetny panie Bogusławie na początku, taki nieruchomy, tak ład­nie pan stał, jeszcze raz proszę i idziemy dalej!"

Próby z "Balkonu" Jea­na Geneta dobiegają koń­ca. Premiera już 18 stycz­nia. Ta sztuka autorstwa zmarłego w roku ubiegłym wybitnego francuskiego dramaturga miała na świe­cie swoje liczne insceniza­cje. Prapremiera światowa odbyła się w roku 1957 w Londynie w Arts Theatre Club w reżyserii Petera Zadeka. W roku 1960 na­tomiast w paryskim Theatre de Gymnase wystawił "Balkon" Peter Brook. W dwa lata później oklaski­wano spektakl we Frank­furcie nad Menem w reży­serii również słynnego Er­wina Piscatora a w la­tach 70 przedstawienie to było grane w wielu krajach świata. Do najbardziej znanych należy tu też inscenizacja Giorgio Strehlera w Mediolanie w roku 1976.

W teatrze Polskim we Wrocławiu "Balkon" przy­gotowuje znany reżyser Tadeusz Minc, który w ubiegłym sezonie reżysero­wał też tę sztukę w Sarajewie. Podczas krótkiej przerwy w próbie popro­siłam Tadeusza Minca o odpowiedź na kilka pytań dotyczących spektaklu:

O czym jest to sztu­ka?

- Ach, proszę pani, na temat Geneta napisano ty­le, że zebrałaby się z tego chyba spora biblioteka, sam wstęp Sartra do dzieł Geneta liczy sobie około 700 stron. A pani pyta mnie o czym to sztuka! Mógłbym pani powiedzieć, ale będzie to jakieś spłaszczenie tematu, trywializacja!

Z czym więc powinni wyjść z tego spektaklu wi­dzowie?

- A, tego nie wiem. Każdy wychodzi z czym chce. Zupełnie serio. To jest moja zasada. Mówię tu o sobie. Ja bardzo nie lubię, gdy mi ktoś narzu­ca na cokolwiek pogląd.

Ale przedstawienie ma na pewno jakieś przesła­nie?

- Ma przesłanie wielo­znaczne, tak jak każda złożona sztuka, nie wyczerpuje się w jednym tema­cie. Gdzie ona się dzieje na przykład? Sam autor przecież nie bardzo wie. Czy to jest jakiś rzeczy­wisty dom publiczny, czy to jest dom publiczny ja­kiejś wyobraźni, czy też metafizyczny? Do końca nie jest to jasno określo­ne. Każdy widz odczyta sztukę na swój sposób. Nie można powiedzieć, czy to jest satyra, czy to nie jest satyra. Diabli wiedzą! Przepraszam, że tak mó­wię. Ja oczywiście mam do tego swój osobisty stosu­nek, ale dlaczego mam mówić to co myślę? Ta sztuka miała kiedyś nie­prawdopodobną sławę, może ją zresztą przeceniano? W każdym razie porówny­wano ją z dramatami Szekspira, oczywiście nie tak, żeby w jakiejś war­stwie przypominała Szeks­pira, ale mówiono, że była równie ważna.

Czy Genet należy do autorów szczególnie przez pana lubianych?

- Geneta nie można lu­bić. Można się nim intere­sować.

A to przedstawienie? Spodoba się publiczności?

- Nie wiem. Czy mogę mówić szczerze? W tej chwili mają szansę tylko sztuki śpiewane. Tak jak na Broadwayu, gdzie jest taka proporcja: jedna sztu­ka dramatyczna, dwadzie­ścia musicali. W każdym razie ze wszystkich sztuk Geneta ta jest najciekaw­sza, wielopłaszczyznowa i uważam - najważniejsza. Chociaż Genet wolał podo­bno swoje "Parawany".

Genet dawał zdaje się wskazówki jak należy grać "Balkon"?

- Nie, nie wskazówki. On powiedział, że jest nie­zadowolony z trzech reali­zacji, które były za jego czasów. Peter Brook nota­bene też był jego zdaniem niedobry. Zresztą, proszę pani, on ma wymagania, którym nasza technika nie może sprostać. Choćby te dekoracje wsuwane jedna w drugą. Może i miał ra­cję, ale my nie jesteśmy w stanie tego spełnić.

Nasza rozmowa dobiega końca, bo już na scenie zjawiają się Ewa Kamas i Andrzej Szopa, w kilka minut później są już Halina Skoczyńska i Halina Rasiakówna. Kolejny obraz pierwszej części "Balkonu" przerywany co pewien czas wskazówkami reżysera, jego wejściami, usta­wianiem scen. Tu nagle brak jakiegoś rekwizytu, tu ktoś za szybko wszedł z tekstem. To i owo trzeba jeszcze dograć, wyczyścić. A jak wypadnie całość? Tc oceni już w niedzielę publiczność, która będzie spektakl oglądać i rozumieć na swój sposób. Sztuka jest wieloobsadowa, gra w niej wielu znanych i lubianych przez wro­cławską publiczność akto­rów, scenografię do przed­stawienia opracowali Woj­ciech Jankowiak i Michał Jędrzejewski, muzyka jest autorstwa Zbigniewa Karneckiego, a choreografia Wojciecha Misiury. Do zo­baczenia więc na "Balko­nie"!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji