Artykuły

Kraków. Edyp z Nowej Huty

Kto? Emeryci, bezrobotni, studenci, hutnicy, a nawet jeden pracownik muzealny. Gdzie? W Teatrze Łaźnia Nowa, na castingu do spektaklu "Edyp". Dlaczego? Żeby przeżyć przygodę, odkurzyć wspomnienia, sprawdzić się aktorsko. Śpiewali Elvisa, recytowali Broniewskiego albo milczeli.

Nie zagrają głównych ról, bo reżyser spektaklu Bartosz Szydłowski potrzebuje ich do chóru. Oczywiście ten chór też będzie ważny; z osobnym, scenicznym życiem. Łaźnia szukała do "Edypa" mieszkańców Nowej Huty, więc nowohucki adres kandydatów liczył się szczególnie. Spektakl będzie trochę nowohucką historią. W kolejce na przesłuchanie stało kilkadziesiąt osób. Tyle samo nowohuckich emerytów co nowohuckich studentów i licealistów. Kilka rodzin, parę reprezentacji poszczególnych osiedli (szczególnie artystyczne okazało się osiedle Dywizjonu 303). - Ach, wie pani, to takie podnoszące na duchu, że po sześćdziesiątce mogę jeszcze coś zrobić dla siebie. Coś artystycznego. Kiedyś występowałam na scenie w kilku przedstawieniach w domu kultury w Hucie, mam jakieś doświadczenie.

- Śpiewała pani?

- Nie, tańczyłam. Zawsze miałam mocne nogi.

- Ale oni szukają ludzi do chóru.

- W chórze długo się stoi, to i mocne nogi się przydadzą.

Na casting nie trzeba było się przygotowywać. Ale nowohucianie i spora grupa mieszkańców innych dzielnic Krakowa chcieli się pochwalić wokalnie. Były kawałki Elvisa, Liroya, Skaldów - wyśpiewane zalotnie, na jednym wydechu; albo tak, że drżały ściany. Były wiersze - Szymborskiej, Broniewskiego (zwłaszcza "Bagnet na broń"), Mickiewicza. I zapewnienia o "braku krępacji, scenicznej zwierzęcości, a jak trzeba - drapieżności". Kto mógł, chwalił się też doświadczeniem aktorskim.

Pani Bogumiła, emerytka, od 40 lat w Nowej Hucie: - Razem z mężem wystąpiliśmy w dwóch filmach o Papieżu. Myślę, że sporo tych scen z naszym udziałem pokażą. Mąż grał nawet profesora UJ. Często występujemy w telewizji: "Rozmowy w toku", "Droga do gwiazd", "Ananasy z mojej klasy". Uwielbiamy teatr, a że jesteśmy na marnych emeryturach, to jakoś na te bilety trzeba zarobić. No to zarabiamy w kulturalny sposób.

Wszyscy pozowali do zdjęcia - albo przygładzając wcześniej włosy, albo włosy wcześniej czochrając. Każdy będzie teraz czekał na telefon od reżysera: czy zagra w chórze, czy nie.

- Bardzo bym chciała, oj bardzo - mówiła pani Janina, emerytka przed siedemdziesiątką. - Na amerykańskie Hollywood to ja już szans nie mam, ale na Hollywood nowohucki - z pewnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji