Artykuły

Trędowata

Mówiła mi mama, a mamie jej mama, że pani Mniszkówna zasługi ma bezsprzeczne. Bo "Trędowata" była wprawdzie lekturą dla kucharek, ale też często stanowiła pierwszą książkę, którą ta kucharka w życiu przeczytała. Pierwszą - a niekoniecznie ostatnią. A więc zdobywała Mniszkówna "nowego czytelnika" - co dzisiaj np. jest rzeczą nobilitująca. Wtedy zresztą "Trędowata" nie była w ogóle najgorszą lekturą - w epoce, gdy pod szkolną ławą czytywało się tomiki w rodzaju "Wygnana w dzień ślubu" - bez autora i wydawcy.

W sopockim Teatrze Letnim, w którym prezentuje sceniczną adaptację (dzieło Joanny Olczakówny-Ronikier) "Trędowatej" zespół teatru z Kalisza, bilety wyprzedane. Więc może "Trędowata", jako dzieło, nie jest już tak trędowata w narodzie? Może warto przerwać jałowe spory - rzecz wreszcie wydać drukiem? Wydawnictwo, które się na to zdecyduje, ma zapewnione pokrycie deficytu z kilku "cegieł" zaliczanych wszakże oficjalnie do literatury. Aleksander Małachowski słusznie zauważa w "Kulturze":

"Mniszkówna świadomie lub nieświadomie, wykonała w dziedzinie literatury to, co fabrykanci sztucznych sreber w dziedzinie jubilerskiej. Oni dali średnim klasom imitację rodowych sreber szlacheckich, ona napisała dla pokojówek, lokajów, kucharek, panien służących i całej tej wielkiej, nie istniejącej już dzisiaj klasy służebnej, imitację tej literatury jaką czytywali państwo. Ale tak jak z biegiem czasu szlachta zaczęła również kupować sztuczne srebra, bo nie było jej stać na inne, tak i państwo zaczęli czytać i lubić Mniszkównę".

W sopockim Teatrze Letnim na premierze można było spotkać m.in. właściciela stoiska rzeźnickiego - pana, którego dotychczas dość trudno ponoć było zobaczyć na teatralnej sali. A więc także nowy widz? Ten widz zresztą nie ma powodu, aby żałować swego debiutu - spektakl kaliski, głównie chyba dzięki reżyserii Macieja Prusa, nadaje się do oglądania. Reżyser zręcznie skompilował całą opowieść, nadał jej wartkie tempo, poprzeplatał scenkami utrzymanymi trochę w stylu black-outów, dodał szczyptę muzyki, tańca, podkreślił wpadającą w farsę grą aktorów swój dystans do pierwowzoru, ale równocześnie nie przeszarżował w tym, więc od biedy kto chce - może wierzyć w rozgrywające i się na scenie dramatu. Pomogła mu w tym scenografia Łukasza .Burnata, a także gra pary głównych odtwórców. Wdzięczną Stefcią Rudecką jest zwiewna, grająca wciąż na paluszkach Joanna Kasperska, męskim,godnym i zdecydowanym ordynatem, Waldemarem Michorowskim - Janusz Szydłowski. Oni to wyraźnie wybijają się na tle zespołu, w którym warto jeszcze odnotować Halinę Zbierzyńską jako Księżnę Podhorecką i Halinę Łabonarską w pantomimicznej niemal roli pielęgniarki.

Piękna to była jednak epoka, kiedy światowców poznawało się po tym m.in., że... "pan zna morze bałtyckie..."

Amatorom pikantnych nowinek z dziedziny mody możemy zdradzić, iż na scenie jest do obejrzenia prawdziwe throu-look.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji