Artykuły

Kraj. Danuta Szaflarska rusza w filmową podróż z "Polską światłoczułą"

Danuta Szaflarska odwiedzi Piwniczną-Zdrój, Nowy Sącz i Stary Sącz, gdzie pokazany będzie film dokumentalny o niej pt. "Inny świat", wyreżyserowany przez Dorotę Kędzierzawską. Kilkudniowa podróż aktorki w ramach akcji "Polska światłuczuła" rozpocznie się w sobotę.

Wcześniej w tej samej akcji - "Polska światłoczuła" - brał udział m.in. Greg Zgliński, reżyser "Wymyku" - autor nagradzanego filmu spotkał się i rozmawiał m.in. z więźniami w zakładach karnych.

Zapraszając na sierpniowe wieczory z Danutą Szaflarską, organizatorzy zapowiedzieli: - Aktorka z pewnością podzieli się niebywałymi opowieściami ze swojego życia. Będzie to szczególna okazja do rozmowy z wyjątkowym człowiekiem i wspaniałą aktorką, gdyż pani Danuta - mimo że ma 98 lat -występuje na deskach dwóch warszawskich teatrów i jest osobą bardzo zajętą.

Projekt "Polska światłoczuła", zainicjowany przez Dorotę Kędzierzawską i operatora Arthura Reinharta, jest realizowany od 2011 r. "Sztuka na kółkach", "wspaniałe objazdowe kino" - tak nazywają to przedsięwzięcie artyści. Jego celem jest promowanie rodzimej kinematografii oraz zachęcanie do dialogu twórców filmów i widzów.

Ekipa "Polski światłoczułej" jeździ po całym kraju, organizując - głównie w małych miejscowościach - projekcje polskich filmów, którym towarzyszą dyskusje znanych artystów z widzami. Pokazy odbywają się np. w miejscowych świetlicach, gminnych ośrodkach kultury, szkołach, a także takich miejscach, jak zakłady karne.

Trasa z opowiadającym o Szaflarskiej "Innym światem" (2012) rozpocznie się w piątek - projekcją w miejscowości Gidle (w budynku przy pl. Dominikańskim 3). Po seansie z publicznością spotkają się reżyser filmu Dorota Kędzierzawska oraz autor zdjęć Arthur Reinhart.

Kolejne pokazy "Innego świata", już z udziałem aktorki, odbędą się w miejscowościach: Piwniczna-Zdrój (17 sierpnia, Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury), Nowy Sącz (18 sierpnia, kino Sokół) i Stary Sącz (19 sierpnia, ul. Batorego 23). Wszystkie spotkania będą transmitowane na żywo na stronie internetowej projektu www.polskaswiatloczula.pl.

Organizatorzy zwracają uwagę, że "będą to spotkania niezwykłe również ze względu na miejsca, które projekt odwiedzi" - mianowicie rodzinne strony Szaflarskiej (ur. 1915 r. w Kosarzyskach). "To między innymi Piwniczna, leżąca tuż obok Kosarzysk w Dolinie Popradu, gdzie jako mała dziewczynka Danuta Szaflarska biegała boso, rozmawiała z rzeką i do tej pory pamięta swoich kolegów i koleżanki z imienia i nazwiska" - czytamy w zaproszeniu na filmowe wieczory.

W dokumencie Kędzierzawskiej i Reinharta widz zobaczy aktorkę przy przeglądaniu starych zdjęć, wspominającą własne życie ("dosłownie jeden wiek w pigułce"). "Dowiemy się m.in., jak po górach dawniej chodziło się boso. Jak matka pani Danuty na piechotę poszła z południa Polski do Wilna, zanieść córce zapomniany przez nią dowód osobisty. Poznamy kilka ciężkich wspomnień z powstania warszawskiego" - czytamy o "Innym świecie". Film opowiada o "nieraz trudnym życiu Danuty Szaflarskiej i - jej pięknym podejściu do tego życia".

"Polska światłoczuła" pomaga zwalczać bariery w dostępie do filmów w przypadku takich miejscowości, w których kina kiedyś istniały, ale je zlikwidowano oraz takich, w których kin nie było w ogóle. Prawie 40 tys. przejechanych kilometrów, ponad 150 projekcji, blisko 60 odwiedzonych miejscowości oraz prawie 30 artystów, którzy jako goście pokazów wzięli udział w projekcie - to dotychczasowe efekty akcji.

Filmy pokazywane już na trasie "Polski światłoczułej" to np.: "W ciemności", "Jesteś bogiem", "Imagine", "Obława", "Wymyk", "Miłość". Ekipa odwiedziła m.in.: Darżewo (miejsce projekcji: Ośrodek Rehabilitacyjno-Postresocjalizacyjny w Darżewie), Zabłocie k. Kodnia (świetlica w Zabłociu), Gródek (Gminne Centrum Kultury), Jaczno (Parafia pw. Zmartwychwstania Pańskiego), Nowy Wiśnicz (Zakład Karny), Wschowę (Centrum Kultury i Rekreacji), Uherce Mineralne (Zakład Karny), Radoniów (świetlica), Ostrów Wielkopolski (Forum Synagoga), Zawiercie (Bazylika Mniejsza). Z widzami spotkali się i dyskutowali m.in.: reżyserzy Agnieszka Holland, Andrzej Jakimowski, Greg Zgliński, Marcin Krzyształowicz, Sławomir Fabicki, aktorzy Marcin Dorociński, Robert Więckiewicz i Gabriela Muskała, operator Arkadiusz Tomiak, kompozytor muzyki filmowej Tomasz Gąssowski, scenograf Elwira Pluta, montażysta Leszek Starzyński.

- Pierwszy pokaz z moim udziałem był dla mnie chrztem bojowym. Wsiadłem w Krakowie do busa Polski światłoczułej i pojechaliśmy do Nowego Wiśnicza, na seans do więzienia - tak swój udział w projekcie wspominał w rozmowie z PAP Greg Zgliński. Nagradzany "Wymyk" w jego reżyserii na trasie "Polski światłoczułej" pokazywano w grudniu 2011 r., w dziesięciu miejscowościach: Supraśl, Kętrzyn, Wałcz, Potulice, Dąbie, Ostrów Wielkopolski, Nowy Wiśnicz, Sanok, Uherce Mineralne i Grójec. Podczas spotkań z publicznością po seansach w pierwszych sześciu miejscowościach ekipę "Wymyku" reprezentował montażysta Leszek Starzyński. Reżyser odwiedził kolejne cztery miejscowości. Pokazy filmu odbyły się m.in. w zakładach karnych. Na widowni zasiedli więźniowie.

W "Wymyku" (2011) zagrali m.in. Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat i Gabriela Muskała. Główni bohaterowie to dwaj bracia, którzy w trakcie podróży kolejką podmiejską są świadkami brutalnego incydentu - kilku chłopaków napastuje dziewczynę. Młodszy z braci staje w jej obronie, starszy, Alfred (Więckiewicz), tchórzy i nie reaguje. Dochodzi do tragedii. Młodszy brat zostaje wyrzucony przez chuliganów z pociągu i w wyniku obrażeń umiera w szpitalu.

"Wymyk" zdobył trzy nagrody na festiwalu w Gdyni: za scenariusz, drugoplanową rolę kobiecą (Muskała) i w kategorii "debiut reżyserski lub drugi film". Doceniono go też m.in. na Warszawskim Festiwalu Filmowym, gdzie za "Wymyk" przyznano Nagrodę Jury Ekumenicznego ("Wymyk podejmuje problem odwagi cywilnej i poczucia winy. Odwołuje się do większej odpowiedzialności osobistej. Dramat ten można postrzegać jako swoistą opowieść o Ablu i Kainie" - brzmiał fragment uzasadnienia).

Opowiadając PAP o wizycie w Nowym Wiśniczu, Greg Zgliński wspominał, że wśród publiczności dominowały dwa typy widzów, dwie postawy. - Jedni zachowywali dość demonstracyjnie dystans. W drugiej grupie zauważyłem widoczne przejęcie się filmem, więźniowie podchodzili do mnie po pokazie, rozmawiali. Dwóch skojarzyło Wymyk z filmami Krzysztofa Kieślowskiego, mówili, że uwielbiają jego filmy. Być może przeczytali w mojej notce biograficznej, że w czasie studiów w łódzkiej szkole filmowej byłem uczniem Kieślowskiego - opowiadał twórca "Wymyku".

Zgliński zaznaczył, że podczas rozmów więźniowie "raczej nie zadawali pytań, tylko interpretowali film, opowiadali własnymi słowami, co w nim dostrzegli". - Mówili o winie i pragnieniu, aby tę winę złagodzić. Co ciekawe, wcale nie nawiązywali do chuliganów w pociągu, tylko do rodziny Alfreda. Interesowały ich relacje głównego bohatera z bratem, z rodzicami. Na tym się skupiali" - opowiadał.

- Pamiętam, że jeden z widzów zasiadł w pierwszym rzędzie, ubrany w czerwony dres. Po seansie słuchał, jak na temat filmu wypowiadają się inni. On na początku nie komentował. Wreszcie się odezwał: "No to ja też coś powiem: film generalnie słaby, ale spoko zagrany". To była pierwsza osoba, która powiedziała mi wprost, że film jej się nie podobał. Rzadko kto potrafi wypowiedzieć swoją negatywną ocenę tak wprost. A oni w Nowym Wiśniczu byli bardzo szczerzy w reakcjach, w tym co mówili. Bardzo to doceniam - mówił Zgliński.

Dyskusje po seansach rozgorzały także w innych miejscowościach - wspominał reżyser. - Po obejrzeniu filmu widzowie mówili, że znajdą ludzi, którzy byli w podobnej sytuacji, jak bohater "Wymyku". Oni nawiązywali do tego, co sami przeżyli lub tego, co słyszeli, że przeżył ktoś inny. W każdym razie -porównywali wydarzenia przedstawione w filmie z prawdziwym życiem. Otwierali się przy tym i zaczynali opowiadać o własnych doświadczeniach. Pamiętam, jak po jednym z pokazów wstał widz i kategorycznym tonem powiedział o Alfredzie, że to jest tchórz, a tchórzy należy zdecydowanie potępiać. Później głos zabrał inny widz i wyznał: - Ja rozumiem Alfreda, bo sam jestem tchórzem. Byłem pod dużym wrażeniem tych słów - że ktoś powiedział o sobie publicznie coś tak intymnego, a do takiego wyznania trzeba odwagi - wspominał.

Greg Zgliński nakręcił "Wymyk" na podstawie scenariusza napisanego razem z Januszem Margańskim. Scenariusz ten inspirowany był po części, nawiązującym do prawdziwej historii, opowiadaniem Cezarego Harasimowicza pt. "Jerzy", z drugiej - własnym przeżyciem reżysera.

- Tekst Cezarego Harasimowicza opowiadał o dwóch studentach, którzy jechali kolejką. Jeden z nich został z tej kolejki wyrzucony przez chuliganów i zginął. Drugi w tamtej sytuacji nie zareagował, nie bronił kolegi. Po całym zdarzeniu odszukał jednak świadków i pytał ich, dlaczego także oni nie reagowali. Chciał w ten sposób zrozumieć własne zachowanie. O ile historia nie do końca do mnie przemawiała, o tyle samo zdarzenie w pociągu bardzo. Kiedy czytałem opowiadanie, przypomniało mi się zdarzenie z mojego własnego życia, które rozegrało się dziesięć lat wcześniej i przez wszystkie te lata leżało mi na sumieniu. Jechałem pociągiem, widziałem, jak jakiś pijak zaczepia starszych ludzi, nie zareagowałem, wysiadłem - powiedział reżyser.

- Wstyd - taka emocja uruchamia się we mnie, kiedy myślę o historii Alfreda - przyznał. Według Zglińskiego, "odwaga to styl życia". - To nie jest jednorazowe działanie. To szereg małych, odważnych decyzji, podejmowanych każdego dnia. Tchórzostwo wiąże się z kolei z instynktem samozachowawczym. Człowieczeństwo polega jednak także na tym, by niekiedy zmagać się z instynktem i działać wbrew sobie, a na korzyść kogoś innego. Jako reżysera interesują mnie mechanizmy rządzące ludzkim postepowaniem, decyzjami człowieka. Człowiek jest bardzo tajemniczym stworzeniem. Kiedy wola człowieka zaczyna naginać jego mechanizmy obronne, można w tym niekiedy dostrzec "kawałek Boga" - uważa Zgliński.

Greg Zgliński (ur. 1968 w Warszawie) studiował reżyserię w łódzkiej szkole filmowej, gdzie był uczniem m.in. Krzysztofa Kieślowskiego. Przez kilkanaście lat mieszkał w Szwajcarii. Ma dwa obywatelstwa, polskie i szwajcarskie. Oprócz uhonorowanego wieloma nagrodami "Wymyku", zrealizował m.in. nagradzane filmy "Przed zmierzchem" (1995, etiuda szkolna) i "Cała zima bez ognia" (2004, produkcja szwajcarsko-belgijska). Reżyserował i współtworzył też seriale telewizyjne, m.in. "Londyńczyków" (2008/9) i "Paradoks" (2012). Jest również muzykiem - był gitarzystą i basistą w trzech zespołach, m.in. w założonym w Zurychu Far Beyond. - Uprawialiśmy rock psychodeliczny -powiedział PAP o tej grupie.

Obecnie Zgliński przygotowuje się do realizacji kolejnego filmu. "To będzie komedia z refleksją" -zapowiedział. Inspirację dla tej historii stanowią dwa znane filmy amerykańskie: "Mała miss" (2006, reż. Jonathan Dayton i Valerie Faris) z Gregiem Kinnearem i Abigail Breslin oraz "Bezdroża" (2004, reż. Alexander Payne) z Paulem Giamattim i Thomasem Hadenem Churchem.

-Scenariusz, przy moim wsparciu, napisała Kirsten Peters, Niemka wychowana w Stanach Zjednoczonych. Spojrzę w tym filmie na Polskę okiem cudzoziemca. Akcja zostanie osadzona w Polsce, a głównym bohaterem będzie Niemiec polskiego pochodzenia, który przyjedzie do kraju przodków, odbywając podróż życia. Zdjęcia zamierzam rozpocząć w 2014 roku - powiedział PAP Zgliński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji