Pocztówki z panem hrabią
"Śluby panieńskie" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
To się nazywa wejście! Widzowie zdążający na pierwszą premierę w Teatrze Powszechnym zamiast przemykać przez ponury przedsionek z budką kasową, wchodzili do przestronnego, jasnego pomieszczenia. Odnowy doczekało się też foyer. Brawo za estetyczne zmiany. Remontowe innowacje dotknęły także hrabiego Aleksandra Fredry i jego "Śluby panieńskie". Skutki są mniej efektowne.
O tym, że twórczość Fredry jest wieczna, każde dziecko dowiaduje się już na początku szkolnej edukacji. Teatry to potwierdzają - bywa, że grupowo. Za parę dni w Nowym zjawią się "Damy i huzary" pod nowym tytułem "Poszaleli".
Ze "Ślubów panieńskich" w Powszechnym zniknął podtytuł "Magnetyzm serc", a reżyser Marcin Sławiński starał się opowiedzieć wyłącznie proste historie uczuciowych podchodów odbywających się między trzema parami. Akcja przeniesiona została w lata dwudzieste XX wieku. Po co? Chyba po to, by album z pocztówkami, jakim jest ta inscenizacja mógł się stać albumem z pocztówkami dźwiękowymi. Zmieniają się więc landszafty w tle i z prawdziwego gramofonu płyną przedwojenne sentymentalne szlagiery spod znaku "miłość ci wszystko wybaczy". Ten wciąż powtarzany zabieg sprawia, że akcja traci tempo i rytm.
Sentymentalny ton "Ślubów..." stylowo i z klasą przekazują pani Dobrójska - Barbara Szcześniak i Radost Mirosław Henke (to pierwsza część benefisu tej pary). Na scenie prym wiodą utracjusz Gustaw odgrywany (miejscami przekonująco) przez Pawła Audykowskiego i Klara - niby femme fatale - Magda Zając. Trudną rolę nieuleczalnie zakochanego Albina bez przerysowań, ciekawie zagrał Artur Zawadzki. Naiwną Anielą, która nie bardzo wie, o co jej chodzi była Karolina Łukaszewicz. Swoją obecność w spektaklu zaznaczył także służący Jan - Janusz Kubicki. Nieoczekiwanie w finale zjawia się jeszcze dwoje dzieci oraz pies.
O ile ascetyczna scenografia Krzysztofa Kelma ma swój urok, to gorzej z kostiumami. Autor chyba nie widział wcześniej jak wyglądają aktorzy, którzy będą je nosić. Lekcja ze "Ślubów panieńskich" trwa prawie dwie i pół godziny.