Artykuły

Pensjonat kalek

Psychologowie dowodzą, że jedną z istotnych przyczyn nietolerancji występującej współcześnie w różnych sferach życia jest niewiedza. Boimy się tego, czego nie rozumiemy, co wykracza poza stereotyp naszych myśli i zachowań. Poczucie obcości czyjejś postawy powoduje uczucie zagrożenia, a w konsekwencji - jako rodzaj reakcji obronnej - nietolerancję. W sztuce Sławomira Mrożka, wystawionej właśnie na Scenie Kameralnej warszawskiego Teatru Polskiego, symbolem tej niezrozumiałej obcości jest tytułowy Garbus. Odtwarzający tę postać Bogusz Bilewski niemal nie odzywa się w ciągu całego przedstawienia, wobec innych bohaterów sztuki cały czas jest ujmująco usłużny, a jednak razi ich, drażni swym garbem.

Czy jednak tego garbu nie noszą właśnie oni? Czyż ta nietolerancja, czyli kalectwo psychiczne, nie powinna nas razić najbardziej? W tym kierunku zmierza myśl autora, Mrożkowska ironia i dowcip. W zręcznie skonstruowanym przez reżysera Jerzego Rakowieckiego krzywym zwierciadle widać wyraźnie, że w fin de siecle'owym pensjonacie ułomni są napuszeni goście, a nie jego poczciwy gospodarz.

"Garbusa", z którego prapremierą wystąpił Kazimierz Dejmek w Łodzi już przed siedmiu laty, krytyka uznała za utwór nietypowy dla Mrożka, komedię obyczajową, raz po raz ocierającą się o farsę i to tę z przysłowiową myszką. Powodzeniu "Garbusa" u publiczności to jednak nie zaszkodziło. I tym razem mamy okazje do przedniej zabawy To przedstawienie może być atrakcyjne zarazem dla miłośników farsowo-operetkowych perypetii, towarzyskich intryg, dwuznacznych układów i groteskowych trójkątów, jak i dla wielbicieli finezyjnych Mrożkowskich tekstów i podtekstów. W pastelowym, sielankowym dworku na tle świergocących ptaszków (trafna dekoracja Andrzeja Majewskiego i ilustracja muzyczna Anny Płoszaj) toczą się bowiem wydarzenia, których banalność okazuje się coraz bardziej pozorna, wieloznaczna. Poszczególni bohaterowie sztuki nie grają tylko siebie, ale wchodzą w nowe role, dziwne, niedookreślone. Na scenie rozpada się życie dwóch par małżeńskich, ale czy w istocie nie rozpada się również świat, w którym żyją bohaterowie?

Świetnym pomysłem było obsadzenie w roli Onki - Joanny Szczepkowskiej. W groteskowej roli młodej żony, prowincjonalnej gąski, u której tradycjonalistyczne, purytańskie zasady walczą o lepsze z ciągotkami do wyższego, choć zepsutego świata, Szczepkowska jest niesłychanie wiarygodna. Każde jej pojawienie się na scenie wnosi zarazem do scenicznej intrygi element niespodzianki. Partneruje jej udanie Damian Damięcki jako Onek, rozczulający w swej naiwności prowincjonalny adwokat. Znudzonym Baronem, który prowokuje w spektaklu wiele dwuznacznych sytuacji jest przywykły już do ról arystokratów Leszek Teleszyński, Baronową - Alicja Pawlicka. Na tle tych dwóch par nazbyt enigmatycznie narysowany jest wątek małomównego studenta-anarchisty (Mirosław Konarowski) i tropiącego go, jeszcze bardziej niedookreślonego tajniaka (Andrzej Żarnecki).

W spektaklu tym padają strzały, ale nie oznaczają one kropki nad "i". Mrożek ułożył rebus w stylu retro, ale nie rozwiązał go. Pensjonatowi goście wyjechali. W dworku, w którym zabrakło jadła i napoju, zostaliśmy z garbatym gospodarzem sam na sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji