Artykuły

Narodowy, czyli... ?

- Narodowy jest każdy teatr, każde muzeum - bo z nimi obcujemy częściej niż z "wybrańcami" ministra - pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

"Suchan to ma dobrze" - taka opinia nie jest nowością w środowisku łódzkiej kultury. Mało, ona staje się rodzajem lamentu każdej jesieni, gdy odpowiedzialni za rozwój kultury urzędnicy sposobią się, by zza węgła dokonać kolejnych cięć w dotowanych przez siebie (ale de facto przez nas - podatników) instytucjach. Dlaczego jednak Jarosław Suchan, dyrektor Muzeum Sztuki, ma tak dobrze? Powiedzmy to razem: bo Muzeum Sztuki jest jedyną w Łodzi instytucją mającą rangę narodowej, jedyną współfinansowaną przez ministra. Umowa między ministerstwem a samorządem (marszałkiem) dokładnie to określa, a tym samym zabezpiecza status quo MS. Farciarze.

Wyobraźmy sobie, że mamy jeszcze inną instytucję, którą chwali się w kraju, ale której minister nie utrzymuje: teatr, muzeum, cokolwiek. Weźmy np. mniej lub bardziej lubiany Teatr im. Jaracza, o którym przecież od lat pisze się, że ma bodaj najlepszych aktorów w kraju. Taki zespół (wyartykułujmy to jeszcze raz) to dorobek wielu lat odpowiedzialnej, przemyślanej myśli i pracy artystycznej - ścierania się aktorskich pokoleń, doświadczeń, repertuaru itd. itd. Nazwijmy taką instytucję Teatrem Narodowym, by nazwa budziła respekt. Wzbudzi go? Gdzież tam! Przez trzy, cztery lata budżet będzie sukcesywnie obcinany, zespół osłabiany, lata pracy niweczone.

Jak to się ma do rzeczywistości? Niedawno odpowiedzialna za rozwój kultury wiceprezydent Agnieszka Nowak wyraziła przekonanie, że nie nadejdzie czas, gdy w miejskich teatrach nie będzie pieniędzy na premiery. Podkreśliła też, że do końca roku premier będzie więcej niż rok temu. To rzeczywiście sukces. Matematyka królową nauk! W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku pochwalmy się tym na Facebooku. A ja się pytam o jakość tych produkcji. Jaką jakość zapewni głodny, zniechęcony do pracy, źle opłacany aktor, który dorabia jako kelner (to nie fikcja)? Ale to kwestie przed jakim urzędnik nigdy nie stanie, bo nie tak łatwo zrezygnować z krzesła i wejść w prawdziwe życie. Że sztuka rezygnowania z tego co zbędne jest mu obca (zwłaszcza gdy nie ma tego, co ważne) pokazał marszałek województwa. Witold Stępień nie ulokował pieniędzy z Jarmarku Wojewódzkiego w czymś trwałym. Woli piknik. Podobnie jak miejskie Biuro Poromocji, które nie znalazło środków, by Teatr "Pinokio" mógł na zaproszenie Lyonu wyjechać ze spektaklem, mimo iż rok temu samo napierało na współpracę z Lyonem.

Tymczasem tak naprawdę narodowy jest każdy teatr, każde muzeum- bo z nimi obcujemy częściej niż z "wybrańcami" ministra. Łukasz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji