Artykuły

"The Last Human Dog", czyli kronika przyszłości

Natalia Sołtysik opatrzyła swój spektakl podtytułem "The Last Human Dog". Związany jest on bezpośrednio z wyprawą na skażone wybuchem czarnobylskiego reaktora tereny Białorusi i Ukrainy, w której wzięli udział realizatorzy przedstawienia - o premierze we Wrocławskim Teatrze Współczesnym.

Dziś o 19.00 na Małej Scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego - premiera spektaklu Natalii Sołtysik "Walentina. The Last Human Dog" ze scenografią Anny Czarnoty.

To przejmujący zapis pamięci żony likwidatora szkód po katastrofie czarnobylskiej, Walentiny Apanasiewicz, która pielęgnowała męża umierającego w wyniku napromieniowania, obserwując jak jego ciało ulega deformacji i rozkładowi, i bezskutecznie próbując uzyskać jakąkolwiek pomoc. Swietłana Aleksijewicz, autorka książki "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości", poświeciła Walentinie rozdział "Samotny głos ludzki". Natalia Sołtysik opatrzyła swój spektakl podtytułem "The Last Human Dog". Związany jest on bezpośrednio z wyprawą na skażone wybuchem czanrobylskiego reaktora tereny Białorusi i Ukrainy, w której wzięli udział realizatorzy przedstawienia.

"Zdawaliśmy sobie sprawę, że bierzemy na siebie wielką odpowiedzialność, chcąc opowiedzieć w teatrze intymną historię, mającą swoje źródło w katastrofie, o której tak naprawdę nie mamy pojęcia - pisze Natalia Sołtysik w tekście do programu spektaklu. - że jeżeli chcemy opowiadać tę historię, to musimy w jakiś sposób - również geograficznie, również fizycznie - się do niej zbliżyć. W moim przypadku wiązało się to z pokonaniem lęku przed promieniowaniem - miałam wiele powodów, żeby móc zrezygnować z tej wyprawy.

Ale to właśnie mój strach przed niewidzialnym wrogiem stał się dla nas wytyczną, a niepokój zmienił się w sens podróży. Puste, płaskie, ciągnące się w nieskończoność przestrzenie Białorusi, pozbawione prawie obecności człowieka, zainspirowały nas do nakręcenia materiału filmowego (doc SF) o prawdopodobnej zagładzie i o ostatnim bohaterze tej zagłady - samotnym człowieku, który bezskutecznie przemierza pustkowia w poszukiwaniu innego ocalałego. Potworna samotność i tęsknota doprowadzają go do szukania bliskości z tym, co jest, co pozostało w strefie - z coraz bardziej pochłaniającą ziemię przyrodą, która pomimo skażenia i dzięki nieobecności człowieka bujnie rozmnożyła się i rozkwitła. Tematem filmu jest więc próba nawiązania kontaktu z naturą. Tak, żeby po długiej separacji przytuliła, zagarnęła, powtórnie przyjęła do siebie. Wcieliłam się w rolę ostatniego człowieka.

Dużo improwizowaliśmy. Korzystaliśmy z inspiracji, jakie podsuwała nam rzeczywistość. Jedną z bardziej ujmujących sytuacji było spotkanie z bezpańskimi psami w Sławutyczu. Para psów, za którymi podążaliśmy, nieświadomie oprowadzała nas po mieście. Nakręciliśmy materiał o tym, jak ostatni człowiek usiłuje nawiązać kontakt z żywymi istotami, naśladując ich zachowanie, manifestując uległość i dobre intencje. Psy - początkowo zaniepokojone i agresywne - powoli przekonują się do człowieka, na koniec inicjując zabawę. "Oswajanie" nieprzystępnego i obcego było tak samo ryzykowne, jak fascynujące, bo nie mogliśmy przewidzieć, jak się skończy.

Jednak puenty pojawiały się same. Wystarczyło dać wybrzmieć zdarzeniom. To właśnie ta przygoda, moja łatwość wejścia w rolę zwierzęcia, naprowadziły nas na pomysł filmu o ostatnim człowieku, który chce stać się psem lub czymkolwiek - komarem, wodą, krajobrazem - byleby natura znowu przyjęła go do siebie. Żeby, jak bezpański pies, odnalazł swoje miejsce. Oczywiście, podtytuł "The Last Human Dog" jest związany tak samo z naszym lękiem przed możliwym atomowym zagrożeniem (dla którego dziś Czarnobyl jest tylko polem do eksperymentów i przewidywań), jak i z sytuacją samego wyznania bohaterki książki Swietłany Aleksijewicz. Autorka nazywa swoją książkę "Kroniką przyszłości", ponieważ nie tylko przygląda się określonemu, historycznemu wydarzeniu, ale projektuje też możliwe zagrożenie na przyszłość.

Nie chcemy więc tylko opowiadać o tym, jak było (czego dobrze nie pamiętamy, a co budzi jednak atawistyczny lęk przed chorobą i śmiercią), ale też o tym, jak może być. Bo to jest nam bliższe. Bo to tkwi w każdym. Historia Walentiny Timofiejewny Apanasiewicz, jest dla nas pomostem pomiędzy przeszłością a przyszłością. Katastrofa przegląda się w możliwej katastrofie. Walentina jest doskonała w swoim człowieczeństwie, pierwotnym uczuciu, poświęceniu, naiwności. Kieruje się instynktem. Jej człowieczeństwo tkwi w jej pierwotności. Dlatego jest (symbolicznie) psem. Ale jest też - jak jej mąż - ofiarą systemu. I dlatego oboje są psami systemu.

Nieświadomymi strażnikami systemu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji