Artykuły

Po co dorosłym dzieciom matka? Dowiesz się w Zabrzu

"Matki" w reż.Piotra Rowickiego w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Matka jest tylko jedna. Ale dorosłym dzieciom chyba już niepotrzebna. Zwłaszcza kiedy staje się stara i schorowana. Co z nią wtedy zrobić? Oddać do muzeum. Albo jeszcze lepiej - zawieźć na specjalny statek do zabijania matek.

Ten niewygodny i jednocześnie aktualny temat jest osią prapremiero-wo wystawionego w zabrzańskim Teatrze Nowym spektaklu "Matki" autorstwa Piotra Rowickiego. Problem - można powiedzieć - natury społecznej (coraz dłuższa średnia życia) i moralnej (czy pozbycie się starych rodziców jest w porządku?) został poddany pod naszą rozwagę w wyjątkowo atrakcyjnej formie literackiej.

Na historię o niechcianej matce składają się m.in. rymowanki, piosenki, wierszyki, pseudonaukowe wywody i lamenty matek. Ten patchwork rozmaitych wypowiedzi tworzy obraz dowcipny, ironiczny, zdystansowany, ale i boleśnie gorzki, bo miejscami prawdziwy: matki, jej dzieci i ojca jej dzieci.

Jaka jest matka Rowickiego? To klasyczny przykład Matki Polki, wychowującej swoje dzieci w epoce PRL (czas dzieciństwa autora). Poświęciła swoje życie, chcąc wychować je na dobrych ludzi, co raczej nie do końca się powiodło.

Paradoksalnie jej poświęcenie staje się czymś przez dzieci znienawidzonym. Kiedy stawiają ją przed "sądem", do oskarżeń dołącza pas ojca - uosobienie nieobecnej w procesie wychowywania głowy rodziny. W rezultacie matka zostaj e zdana na łaskę i niełaskę dzieci.

Kiedy te chcą pozbawić swą rodzicielkę życia, z odsieczą przychodzą wizerunki matek ikon i matek stereotypów obecnych w naszej kulturze: Matki Boskiej (z Pisma Świętego), Demeter (z mitologii greckiej), Matki Wyrodnej Suki (z gazet) i Matki Teresy od kotów (z filmu). Ten zabieg pozwala toczyć się akcji z wciąż nową energią do końca, kiedy to dzieci - nie widząc możliwości ucieczki od matki - wracają w końcu na jej łono. Jedna z konkluzji brzmi: od matki nie można się uwolnić. Nigdy.

Rozwodzę się o sztuce, jej konstrukcji, treści i znaczeniu, ponieważ stanowi ona najsilniejszą stronę zabrzańskiej realizacji. I dobrze się stało, że Katarzyna Deszcz, reżyserka spektaklu, zmierzyła się ze sztuką Rowickiego. Co prawda wiele zastrzeżeń można kierować do zespołu aktorskiego, którego warsztat (z wyjątkiem udanych ról Renaty Spinek jako Matki Wyrodnej Suki i Danuty Lewandowskiej jako Matki) pozostawia moim zadaniem wiele do życzenia.

W warstwie scenograficznej (Andrzej Sadowski) rządzi minimalizm. W rezultacie dekoracje nie generują żadnych dodatkowych znaczeń, a jeśli owa surowość miała pozwolić w pełni wybrzmieć świetnie skrojonemu tekstowi, to uważam, że cel został zrealizowany. Razi natomiast kompletny brak ścieżki muzycznej. Jej obecność mogłaby wspomóc aktorów, a wśród widzów wzbudzić dodatkowe emocje. Niezależnie jednak od oceny wykonania i niektórych zabiegów reżyserskich polecam zabrzańskie "Matki". Oglądając spektakl, można doświadczyć oryginalnej mieszanki horroru, komedii, nostalgii i - co najważniejsze - refleksji nad tym, co wokół nas. I w znacznej mierze tego, co w nas. Bo grzechy wobec swojej matki ma przecież każdy. A sztuka Rowickiego nagle o nich przypomina.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji