Artykuły

Warszawa. Dziennikarze już Wampiry obejrzeli

Wampiry znów szczerzą kły, tańczą i śpiewają, że "świat jest na krawędzi, a więc bawmy się". Po Wiedniu, Stuttgarcie i Hamburgu dziś premiera w warszawskiej "Romie". Sławny "Taniec wampirów", najdroższa inscenizacja w historii polskiego teatru, miała już pokaz prasowy. Byliśmy. Bawiliśmy się dobrze!

Film Romana Polańskiego "Nieustraszeni pogromcy wampirów" (1967), z nim w roli Alfreda, poprzerabiany przez producenta, nie miał szczęścia. Musical "Taniec wampirów" z librettem według scenariusza robi furorę. Muzykę napisał Jim Steinman, autor m.in. przebojów dla Barbry Streisand i Celine Dion. Przygotowania trwały prawie rok, niezbędna też była grupa hojnych sponsorów. Jednym z nich jest łódzka firma Dyrup, która według projektu scenografa Borisa Kudlicki dokonała gruntownego liftingu teatru. Oprawa plastyczna to istotny atut widowiska, w którym wampiry szaleją na scenie i wśród publiczności. Realizacja pochłonęła ponad 3 mln zł (bardzo kosztowny łódzki "Kandyd" to pół miliona złotych).

Jest sporo efektów robiących wrażenie - m.in. bezszelestnie zjeżdża z góry cmentarz, a potem z sarkofagów wychodzą wampiry i zaczynają swój taniec. Zespół "Romy" ma musicalową klasę. Potrafi wspaniale rozgrywać sceny zbiorowe. Gdyby jeszcze orkiestra pod wodzą (łodzianina) Macieja Pawłowskiego trochę mniej atakowała dźwiękiem. Jako arcywampir wybornie spisał się Łukasz Dziedzic (tegoroczny absolwent Studia im. Baduszkowej z Gdyni). Aktorską klasą, umiejętnością bawienia się rolą starego profesora pogromcy krwiopijców zdobył widownię dobrze znany Robert Rozmus. Postaci wartych pochwalenia jest więcej, ale zdziwienie budzi dobór dwojga młodych bohaterów. Staranny casting odbywał się pod okiem samego Romana Polańskiego sprawującego opiekę artystyczną nad premierą (reżyserował jego asystent, holender Cornelius Baltus), tymczasem Malwina Kosior, uwodzona przez wampira 17-letnia Sara i Kuba Molęda jako Alfred, asystent profesora, ani wokalnie, ani aktorsko nie sprostali zadaniu. Ponieważ role mają podwójną obsadę, inni aktorzy może wypadną lepiej.

Realizatorzy podkreślają, że dla każdej sceny przygotowują wersję odpowiednią do jej specyfiki. Widziałam "Wampiry" w Stuttgarcie - wystawnością, efektami znacznie przerastały tę z "Romy", ale nie zmienia to faktu, że powstało przedstawienie godne refleksji ("świat należy do tych, co nie mają serca, świat należy do tych, którym brak sumienia" - śpiewają wampiry) i skłaniające do uśmiechu. Zainteresowanie jest ogromne. Na październik i listopad ("Roma" gra nawet po dwa razy dziennie) są już tylko pojedyncze miejsca. Ceny biletów od 48 do 68 zł. Wampiry mają przyszłość!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji