Artykuły

"Kochana Polsko, złota Polsko, jakże cię nie żałować!?"

"O północy przybyłem do Widawy... czyli Opis Obyczajów III" w reż. Mikołaja Grabowskiego z Teatru Imka w Warszawie. Pisze Marek Kubiak w serwisie Teatr dla Was.

Mikołaj Grabowski od przeszło dwóch dekad raczy nas swoją inteligentną i sarkastycznie dowcipną interpretacją oryginalnych tekstów: "Opisu obyczajów za panowania Augusta III" i "Pamiętników czyli historii Polski" księdza Jędrzeja Kitowicza. Z archaicznie brzmiących kronikarskich zapisków, często już na pierwszy rzut oka trudno rozpoznawalnych w swoich znaczeniach, wyłuskuje prawdziwe ponadczasowe perełki, uświadamiając nam, że pewnych cech, naszych narodowych "śmiesznostek" nigdy się przez ostatnie stulecia nie pozbyliśmy. Zatem, już nie w kontuszach, krynolinach i pudrowanych perukach, ale wciąż tych samych jak w saskiej epoce, oglądamy Polaków w spektaklu "O północy przybyłem do Widawy, czyli Opis obyczajów III" w Teatrze IMKA.

Tym razem Grabowski bierze na warsztat nasze nastawienie do cudzoziemców, upodobania do zamorskich mód, skłonność do nadużywania władzy, huczne fety pokoronacyjne do złudzenia przypominające współczesne powyborcze festyny, z gęstym od zapachu wyborczej kiełbasy powietrzem. Nie obywa się oczywiście bez prostej prawdy, że Polak za kołnierz nie wylewa bez względu na okazję lub jej brak, że "żywemu nie przepuści", a w osądach to szybki sędzia, który w imię słusznych idei potrafi się tak czasem zapędzić, że konsekwencje bywają - delikatnie mówiąc - dotkliwe. Wcale nie jest tak trudno znaleźć wspólne cechy dla wspominanej w spektaklu z przymrużeniem oka XVIII-wiecznej i dzisiejszej Warszawy. Nie bez kozery, i nie dla samego opisu wątpliwej dyscypliny higienicznej, pojawia się cała tyrada poświęcona kołtunowi. Z pozoru przypadłość wynikająca z zaniedbania codziennej higieny, w kontekście całego tekstu zdaje się odnosić do znaczenia bardziej metaforycznego, uświadamiając jak nieatrakcyjne są obie warstwy znaczeniowe tego słowa. Kapitalna scena obrazująca najskuteczniejszą metodę nauki czytania, czy kulejącą znajomość języka francuskiego, która wcale nikomu nie przeszkadza w popisach lingwistycznych, umiejętne i z wyczuciem poprowadzone angażowanie widzów i kreowane z dystansem postaci dowodzą, że konwencja spektaklu, mimo że kontynuowana już w trzeciej odsłonie, sprawdza się znakomicie, wcale się nie starzeje i nie nudzi. Aktorzy na scenie bawią się tak samo dobrze jak publiczność, która na nich patrzy. A luz i wyłamywanie się z konwencji, nawet w chwilach, kiedy ktoś się "sypnie" z tekstem, czy klasycznie "ugotuje", o co wcale nie tak trudno przy takim natężeniu humoru, tylko dodają przedstawieniu uroku i lekkości. Komicznie wyglądającemu boom-box'owi noszonemu na szyi przez Tomasza Karolaka, towarzyszy w ilustracji muzycznej przepiękny śpiew i barokowa muzyka grana na żywo przez Olgę Mysłowską.

Grabowski nie mając ambicji prawienia nikomu kazań i morałów, wytykania palcem naszych wad i przywar; sprytnie i skutecznie zmusza nas do śmiechu z samych siebie, z finezją i w niewymuszony sposób. Sam reżyser mówi: "Cykl ten będzie trwał tak długo, aż wyczerpie się interesujący materiał u autora; () To nie tylko lekcja historii, ale przede wszystkim próba lekcji mądrości, bo przecież każdy naród jest tym mocny, że wie o sobie wszystko, że tego co wie nie ukrywa, wynosząc na ołtarze tylko lepszą swoją część".

I choć ta prawda uwierać może niejednego z nas, to warto zdać sobie sprawę, że nie tylko teksty Jędrzeja Kitowicza są ponadczasowe, ale i my - Polacy niereformowalni wciąż w tak wielu jeszcze dziedzinach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji