Artykuły

Na zachodzie bez zmian

"Zachodnie wybrzeże. Powrót na pustynię" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Polskim. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Z dwóch dramatów, jakie Michał Borczuch przeniósł na scenę, "Powrót na pustynię" zamyka się w pozbawionym dialogów, niemal nieruchomym kadrze. Publiczność jest skonsternowana. Nie po raz ostatni - cały projekt obliczony jest na konsekwentne wybijanie nas z rytmu i utartych przyzwyczajeń

Premiera w Teatrze Polskim zbiegła się w czasie z tragedią u wybrzeży Lampedusy. Z 500 uchodźców udało się uratować 150. Teraz martwi dostaną pośmiertnie włoskie obywatelstwo, żywych - według relacji włoskich mediów - czeka proces o nielegalną imigrację.

I wydaje się, że Afrykę od Europy dzieli przepaść głębsza od Cieśniny Sycylijskiej, paradoksalnie - jednocześnie łatwa do pokonania. Tak to widział też Bernard-Marie Koltes, autor "Zachodniego wybrzeża" i "Powrotu na pustynię".

Żałuję teraz, że tej pierwszej kilkuminutowej sekwencji spektaklu nie poświęciłam wystarczająco dużo uwagi. Skupioną wokół fortepianu grupę można było obejść dookoła, przyjrzeć się dokładnie zastygłym na twarzach emocjom. Zapamiętałam powściąganą z trudem złość na twarzy Mathieu (Adam Szczyszczaj), Marthe (Halina Rasiakówna), chyba już nieźle wciętą i unoszącą kieliszek w geście udawanej obojętności, konfrontacyjną postawę Mathilde (Marta Zięba), ironię w oczach Aziza (Marcin Pempuś), próbującego, zresztą bez wiary w powodzenie tej misji, schłodzić emocje pozostałych bohaterów, no i Adriena (Wojciech Ziemiański), który burzy tę konstrukcję utrzymywaną w bezruchu przez nagromadzone napięcie. Przegapiłam resztę, bo spodziewałam się dalszego ciągu.

A szkoda, bo to była jedyna tego wieczoru okazja, żeby obejrzeć bohaterów Koltesa w bliskim planie. Powrotu na "Pustynię" nie było - zamiast tego w trakcie krótkiego spaceru ze sceny na widownię zostaliśmy przetransferowani z francuskiej prowincji, na której echem odbijają się odgłosy wojny w Algierii, do nowojorskich doków, gdzie toczy się akcja sztuki.

Borczuch inscenizuje dalszą część spektaklu we mgle i oślepiających promieniach słońca, każąc aktorom opowiadać ją jakby od niechcenia. W niektórych sekwencjach na widownię docierają strzępy rozmów. Zamiast spotkać się z bohaterami twarzą w twarz, udaje nam się ledwie złowić kształt sylwetki.

Gdyby samemu Koltesowi postawić pytanie, o czym próbuje opowiedzieć w "Zachodnim wybrzeżu", łatwiej - jak zresztą wynika z wywiadów cytowanych przez Teatr Polski w programie - byłoby mu opowiedzieć, o czym nie mówi. Nie o miłości, o rasizmie, o różnicach klasowych, o polityce. Jeżeli próbujemy uchwycić jakiś konkretny punkt zaczepienia, będzie nim spotkanie. Albo raczej niemożliwość tego spotkania. Język nie jest bynajmniej sprzymierzeńcem tych prób porozumienia. Wie o tym doskonale Abad (konia z rzędem temu, kto poza spektaklem domyśliłby się pod tą charakteryzacją filigranowej Małgorzaty Gorol), który wybrał milczenie. Nieprzypadkowo dwa najistotniejsze monologi słyszymy w obcych językach - po angielsku, hiszpańsku i w keczua - bo to, co naprawdę ważne, bohaterowie wypowiadają jakby do wewnątrz.

Byłoby uproszczeniem mówić, że to historia sytych przedstawicieli klasy średniej, którzy spotykają się w położonym na obrzeżach swojego świata portowym hangarze ze społecznością wyrzutków, obdarzając innych, obcych, a więc gorszych, płynącą z poczucia wyższości pogardą. Bo tu pogarda jest równie zakorzeniona po obu stronach. I zawsze zderza się z poczuciem fascynacji. Na tym styku rodzi się możliwość spotkania. Ale jednocześnie to przeciwstawienie wyklucza szansę na porozumienie. I nie dotyczy to tylko spotkania przedstawicieli cywilizacji Zachodu z tymi, którzy ją odrzucili, białych z czarnym, ale też mężczyzny z kobietą. To, co odmienne, kusi, ale po zaspokojeniu ciekawości (żądzy, pragnienia) budzi pogardę. Tak jest z niewinnymi zalotami Faka (Marcin Pempuś) i Klary (Agnieszka Kwietniewska), relacją Karola (Andrzej Kłak) i Abada, Moniki (Marta Zięba) z Karolem i Abadem, Cecylii (Rasiakówna) z Abadem. Kiedy Koch (Ziemiański) będzie błagał Abada o to, żeby go zastrzelił, zobaczymy opadającą uparcie lufę strzelby - bo dla "czarnucha" przybysz jest niewart pociągnięcia za spust. Ta pogarda nie pozwala nawet na spotkanie z samym sobą - w monologu Cecylii, starej Indianki, zderza się z nią także tęsknota do miejsca, z którego przywędrowała. A jeżeli coś trzyma razem Karola, Faka i Abada, nie są to bynajmniej bratersko-przyjacielskie relacje. Raczej ekonomicznie warunkowany pakt o nieagresji, który staje się warunkiem przetrwania dla nich wszystkich.

Koltes bronił swoich dramatów przed zakusami inscenizatorów, którzy z ich pomocą próbowali opowiadać własne historie. Wymagał, by role czarnoskórych bohaterów grali czarnoskórzy aktorzy. I nie zgadzał się na ich zamianę na przedstawicieli innych ras w zależności od kulturowego kontekstu. Zastanawiam się, jak odebrałby zabieg zastosowany przez Borczucha - za jego sprawą bohaterowie Koltesa przechodzą transformacje, które np. Agnieszkę Kwietniewską z czarnoskórej służącej z "Powrotu na pustynię" zamieniają w latynoską nastolatkę z "Zachodniego wybrzeża", a Małgorzatę Gorol w czarnego Abada, zagadkę ukrytą w warstwach swetrów i pod powodzią dreadów. To z jednej strony sygnał, że rasa, kolor skóry jest tak naprawdę kwestią względną, z drugiej - że mimo to dajemy się jej zmanipulować. "To tylko przebranie" - zdają się mówić aktorzy. - "Więc dlaczego wciąż, wiedząc o tym, przywiązujesz do niego taką wagę?".

Spektakl, który otworzył sezon w Teatrze Polskim, nie ma znamion przeboju. Wymaga od widza podjęcia zasad gry, w którą go wciąga, wymagając wiele. I nie zdziwię się, jeśli część widowni odrzuci to wyzwanie. Jednocześnie to interpretacja tak zbieżna z duchem twórczości Koltesa, że odnoszę wrażenie, że autor i reżyser mówią tu - o ile to możliwe - tym samym językiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji