Artykuły

W kontenerze na odpady emocji

Rybicka precyzyjnie, bez zbędnej emfazy opowiada historię Walentiny - o spektaklu "Walentina. The Last Human Dog" w reż. Natalii Sołtysik we Wrocławskim Teatrze Współczesnym pisze Mateusz Węgrzyn z Nowej Siły Krytycznej.

"Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości" Swietłany Aleksijewicz to kulturowo bliskie, reportażowe wyzwanie dla polskich twórców teatralnych. Tekst reżyserowały wcześniej m.in. Joanna Szczepkowska i Agnieszka Korytkowska-Mazur. Ostatnio we Wrocławskim Teatrze Współczesnym zmierzyła się z nim Natalia Sołtysik.

Reżyserka zaznaczyła, że wybrała z całego zbioru Aleksijewicz tylko jeden rozdział: "Samotny głos ludzki". Stworzyła kameralne przedstawienie tematyzujące nie tyle katastrofę reaktora atomowego i jego polityczne skutki, ile indywidualną i międzyludzką degradację wywołaną wypadkiem przy pracy szacownej Historii. Mimo że to prawie monodram Ireny Rybickiej (takie też było pierwotne założenie; Tomasz Orpiński pojawia się tylko na moment zakończenia), wypada zaliczyć go wg Mrożkowskiej kategoryzacji do "teatru człowiek-człowiek". Jak pisał ironista - w takim teatrze trudno o ułudę nowatorstwa, jest on niemodny, bo treścią jego przewidywalne akcje i reakcje ja i drugiego człowieka. W wypadku "Walentiny" tę ironię trzeba już odczytywać dosłownie. Sołtysik i Rybicka nie siliły się na eksperyment, choć wręcz laboratoryjnie przepracowały dramat duszy kobiety, która nie pogodziła się ze śmiercią męża, likwidatora szkód w Czarnobylu. Walentina Timofiejewna Apanasewicz pożegnała wyidealizowaną miłość, która po katastrofie zamieniła się w radioaktywne monstrum, ale nie oddaliła żalu, samotności i wewnętrznego spustoszenia, wciąż miota się w machinie sprzecznych emocji. W scenograficznej konstrukcji będącej ni to kontenerem na śmiercionośne odpady, ni to hermetyczną klatką, Rybicka precyzyjnie, bez zbędnej emfazy opowiada historię Walentiny. W jej roli dominuje połączenie dziwnego napięcia, patosu i zwierzęcych odruchów. "Ostatni ludzki pies" buntowniczo ubiera swą tragedię raz w biały kombinezon, raz w zgrzeby uniform siermiężnego systemu.

W maju twórcy odbyli podróż studyjną na Ukrainę i Białoruś, a zebrany materiał fotograficzno-filmowy wykorzystano w spektaklu oraz wystawie Ernesta Wińczyka - integralnej części projektu. Zauważalne są inspiracje kinem Tarkowskiego, czy nawet "Essential Killing" Skolimowskiego. W końcowej scenie pobrzmiewa motyw niczym ze spektakli Klaty - oto samotny człowiek w białym skafandrze tańczy w "zonie duchów" do "Only you" duetu Yazoo. Tak promieniotwórczy pierwiastek bezradności i pustki podniesiono do kwadratu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji