Artykuły

Sędziowie piłki nożnej na scenie

"Szczaw, frytki" w reż. Piotra Kaźmierczaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Michał Listkiewicz, sędzia piłkarski a zarazem hungarysta, po premierze sztuki Zoltána Egressy'ego "Szczaw, frytki" powiedział: "Poczułem się jak w prawdziwej szatni sędziowskiej". I już bezpośrednio do aktorów: "W lutym mamy testy kondycyjne dla sędziów. Zapraszam całą trójkę".

"Szczaw, frytki" to opowieść o sędziach. Nie znam się na piłce nożnej, nie znam żadnego sędziego piłkarskiego, ale wierzę Listkiewiczowi, który mówi, że jest to znakomita opowieść o tym środowisku. Ale przecież sędzia piłkarski to taki sam człowiek jak stolarz, nauczyciel, dziennikarz, menadżer Ma swoje marzenia, kłopoty, życie prywatne, które zabiera ze sobą do pracy, lubi bądź nie lubi kolegów, traci ukochaną kobietę...

Dla piłkarzy, dla kibiców piłkarskich, "Szczaw, frytki" będzie ciekawą zabawą. Przecież na piłce i na sędziowaniu wszyscy się znają. Tu, w teatrze, będą mogli skonfrontować swoją wiedzę, wyobrażenia o tych, których zwykle obwiniają za porażkę swoich ulubionych graczy. Może odważą się włączyć w te rozmowy w szatni. Ale być może zobaczą w niej siebie, swoich kolegów z zakładu pracy.

Egressy stworzył bardzo plastyczne osobowości. Sędzia główny (Mariusz Adamski) jest typowym młodym wilczkiem korporacyjnym, który ma precyzyjnie zaplanowaną ścieżkę kariery. Sędzia liniowy I (Piotr Kaźmierczak) reprezentuje pokolenie ludzi przegranych, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości (sztuka pochodzi z 1998 r.). Drugi sędzia liniowy (Jakub Papuga) jest typowym nieudacznikiem życiowym, pijaczkiem, domorosłym poetą. Każdy jest inny, chociaż na boisku przez 90 minut powinni być zespołem. Tymczasem wzajemnie się nie cierpią, podgryzają, oszukują

"Szczaw, frytki" to sztuka dla aktorów (chociaż dowcipne kostiumy dookreślają ich osobowości i dodają pikanterii). Świetnie napisane dialogi, krótkie, trochę pourywane zdania skrzą się humorem, który jest raczej sarkastyczny a chwilami wręcz ociera się o groteskę. Z drugiej strony, jest to język jak najbardziej realistyczny, powiedziałbym delikatnie - męski, który w ustach Papugi, Kaźmierczaka i Adamskiego brzmi nad wyraz naturalnie, swobodnie. Kaźmierczak, będąc jednocześnie aktorem i reżyserem, pilnuje, aby sztuka nie osunęła się w rejony taniej farsy, aktorzy nie poszli na lep rozbawionej publiczności. A ta śmieje się często i gęsto, chociaż momentami ten śmiech więźnie w gardle. I wtedy chciałoby się przywołać to wyświechtane już gogolowskie powiedzenie: "Z samych siebie się śmiejecie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji