Artykuły

Dracz śpiewający

Nazywa się to skromnie re­citalem, ale w zamyśle i w re­alizacji jest to cały teatralny spektakl, w którym aktorowi towarzyszą papierowe sobow­tóry i ponętne fikające noga­mi "girlaski" zaprojektowane z fantazją i poczuciem rumo­ru przez Elżbietę Terliko­wską, a już na żywo świetny zespół muzyczny: Zbigniew Lewandowski - perkusja, To­masz Łuc - gitara, Marek Markowski - piano, Igor Pietraszewski - saksofon, Jacek Węgrzynowski - kontrabas. Główny zaś bohater i wyko­nawca Krzysztof Dracz nie tylko wykonuje kilkanaście piosenek (należących do kla­syki gatunku, a także mniej znanych, również współczes­nych i autorów wrocła­wskich), zaludniając scenę różnymi charakterystycznymi postaciami z życia i z teatru, ale również wygłasza krótkie monologi, gra etiudy, robi pantomimiczne numery, ste­puje i bezwstydnie pociąga z flachy ("aktor pije, dobry aktor pije dużo"). Pomysłem scalającym wszystkie jego działania jest własnoręczne montowanie spektaklu, tro­chę przypominające to, co wy­czyniał (ostatnio oglądaliśmy go we Wrocławiu podczas WROSTJA) w swoim brawu­rowym recitalu Barciś.

Przedstawienie, które oglą­dałem zaczęło się nieco nie­mrawo (pomyślałem nawet, że aktor nie jest w formie, mo­że chory), z czasem nabiera jednak tempa, wdzięku i kolo­rów, a kilka piosenek - np. "Teresa" - wykonanych jest znakomicie. Dracz ma tutaj wiele okazji - i je wykorzystu­je - do zademonstrowania dużej skali swoich możliwości aktorskich i wokalnych, a tak­że dojrzałego i wszechstron­nego warsztatu. Ma dar, który nazywa się "osobowością sce­niczną", co wsparte sprawnoś­cią, techniką i wyobraźnią, musi owocować, jak owocuje. Ogląda się go i słucha z sym­patią, przyjemnością, a w nie­jednym momencie z podzi­wem. Jako spotkanie z Draczem - śpiewającym aktorem - spektakl jest w pełni satysfa­kcjonujący. Jest też znakomi­cie przyjmowany przez publi­czność, która długo wyko­nawcę oklaskuje i nie pozwala mu bez bisów opuścić sceny. Napisawszy tyle dobrego, muszę do miodu dodać łyżkę dziegciu. Otóż przedstawie­nie, scalane najskuteczniej dowcipnymi ingerencjami scenografa, nie układa się jed­nak w przejrzystą i jednorod­ną całość. Poszczególne jego segmenty funkcjonują jakby osobno. Scenariusz nie ujaw­nia klarownej idei. Jest fajnie, miło, wesoło, wzruszająco, ale rzecz biegnie "od numeru do numeru", a między nimi na­strój wygasa, choć aktor cały czas imponująco pracuje. Bra­kuje tego, co się nazywa sta­łym kontaktem, a dokładniej - dialogiem z widownią. Dracz nam różne rzeczy, w budzący uznanie sposób, demonstro­wał, ale niewiele z nami poro­zmawiał. W każdym razie, ten recital w teatrze teatrem staje się połowicznie. Być może re­alizatorzy aż takich ambicji nie mieli i moja to wina, że za­proszony na kawę z cia­stkiem, po smacznym poczę­stunku nie czuję się wystar­czająco syty.

Niewątpliwe jest to, że ci z wrocławian, którzy szukają w teatrze dobrej rozrywki, gu­stują w ambitnej literackiej piosence w wykonaniu praw­dziwej indywidualności, wszy­stko to znajdą, wybierając się na recital Krzysztofa Dracza. Dla informacyjnego zaś do­pełnienia podaję, że podczas swego występu wykonuje utwory, których autorami są: H. Allum, J. Bielunas, J. Brel, G. Brassens, F. Buscaglione, W. Gombrowicz, J. Kaczma­rek, Z. Karnecki, T Łuc, M. Materna, P. Misraki, W. Mły­narski, B. Norski-Nożyca, Ch. Pasquier, A. Rozenbaum, J. Sent, R. Schubert, Ch. Trent, K. Wierzyński i A. Zaorski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji