Artykuły

Prowincjonalne gry wokół teatru - odpowiedź na zarzuty Zarządu Województwa Podkarpackiego

Zarząd Województwa Podkarpackiego prowadzi sobie tylko znaną grę polityczną wokół Teatru Wandy Siemaszkowej, poprzednie zarządy robiły to samo, w konsekwencji od czasów Bogdana Cioska (kto go jeszcze pamięta, robił świetny teatr?) postępuje degradacja artystyczna tej "świątyni sztuki" - pisze do e-teatru dr Stanisław Dłuski członek Rady Artystyczno-Programowej Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie.

Rozmawiałem na ten temat wiele lat temu w Sopocie z Olgierdem Łukasiewiczem, który otworzył w Rzeszowie nowy sezon teatralny. Politycy nie przejmują się opinią prezesa Związku Artystów Scen Polskich, oni bowiem zawsze wiedzą lepiej, kto powinien być dyrektorem teatru

Marszałek twierdzi, że teatr przyniósł straty w poprzednim sezonie, to kuriozalna opinia, nawet gdyby tak było, od kiedy - pytam się, bom głupi - wartość kultury wysokiej mierzy się w kategoriach zysków i strat? To nie WSK czy Zelmer, panie marszałku. Co trzeba robić w Rzeszowie? Igrzyska i wodewile, zyski zapewnione. Wydarzeniem jest koncert Dody w rynku lub koncert znanego zespołu, który za występ z playbacku bierze dużą kasę. Podatników nikt o zdanie nie pyta.

Drugi argument, problemy z frekwencją. W zimie z powodu trudnych warunków nie dojechali widzowie na spektakl, co miał zrobić dyrektor, odwołać spektakl, czy uszanować tych, którzy przyszli? Wielką sztukę czasami robi się też dla niewielu, tak było zawsze. Kto dzisiaj przyjdzie na Becketta czy Ionesco, założę się, że niewielu. Teatr absurdu byłby tu jednak dobrym komentarzem. Pod naciskiem polityków dyrektorzy rezygnują z ambitnego repertuaru, bo są rozliczani z frekwencji i zysków. Dla moich studentów cena biletów do teatru już jest problemem. Jeśli matka-Polka ma do wyboru, kupić przysłowiowy chleb czy bilet do teatru, co wybierze? Wielu rodziców nie stać nawet na kupno podręczników do szkoły, ale politycy nie znają takich problemów. Uprawiają prowincjonalne gry.

Kolejna sprawa wyciągana od dłuższego czasu, to proces sądowy aktorek z dyrektorem o przywrócenie do pracy. Nikt nie pisze jakoś o talencie artystycznym tych pań, może stworzyły wybitne kreacje, ja nic o tym nie wiem. Jakoś tak w życiu jest, że wybitni aktorzy przebierają w propozycjach, marni szukają znajomości lub układów politycznych. Aktor to wolny zawód, nie może jednak spać spokojnie, w przekonaniu, że do emerytury będzie sobie grał w lokalnym teatrze. Wanda Siemaszkowa dziesięć razy musiała zmieniać scenę. Dyrektor, który odpowiada za poziom artystyczny teatru, musi mieć prawo do swobodnego kształtowania składu zespołu aktorskiego. Zakończy się kontrakt, możemy wtedy odpowiedzialnie dyskutować, co było dobre, co było złe?

Problem jest jednak szerszy, po 1989 roku założyłem z przyjaciółmi dwa ogólnopolskie pisma literackie, "Frazę" i "Nową Okolicę Poetów", zorganizowałem dziesiątki spotkań literackich, teraz organizuję festiwal poezji w Teatrze Siemaszkowej (Najazd Awangardy na Rzeszów) i ze smutkiem obserwuję od lat, że stanowiska w kulturze są obsadzane przez przypadkowych ludzi, bo decydenci uważają, że jak ktoś na niczym się nie zna, to może zająć się kulturą. Nakłady na kulturę są coraz mniejsze, edukacja kuleje, rodzice gonią za pieniądzem, telewizja publiczna też nie ma miejsca (pieniędzy) na ambitne produkcje; do czego to zmierza? Do niszczenia naszej kultury narodowej? Niech Czytelnicy sami sobie na to odpowiedzą. Może Wicemarszałek Burek, odpowiedzialny za kulturę na Podkarpaciu, ma wielką wizję teatru? Niech ją ujawni, widzowie i miłośnicy sztuki w Rzeszowie są ciekawi. Chętnie podejmę dialog, ale na tematy artystyczne, bo od ponad roku chodzę systematycznie na premiery. Nie spodziewam się jednak odpowiedzi, bo jestem człowiekiem spoza układów. Należę tylko do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Od niedawna prowadzę też na UR zajęcia z przedmiotu "Wiedza o literaturze i teatrze". Marne kompetencje, żeby się wypowiadać

Na koniec, ktoś zapyta, o co w tym wszystkim chodzi? Odpowiedź, jak znam Rzeszów, jest prosta, trzeba "swojemu" dać stołek, szczególnie takiemu, który do niczego się nie nadaje, bo tacy są niegroźni i najlepsi w tej prowincjonalnej grze. Rzeszów jako miasto nie jest już od dawna prowincją, tylko niektórzy decydenci i ludzie nadal myślą prowincjonalnie, liczy się władza i kasa, a po nas choćby potop

Dr Stanisław Dłuski

Uniwersytet Rzeszowski

Członek Rady Artystyczno-Programowej

w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej

PS. Z prawdziwym wzruszeniem czytam w rzeszowskich "Nowinach" teksty Małgorzaty Froń o teatrze, podziwiam jej znajomość kultury, profesjonalizm i kulturę słowa, aż serce mnie boli ze wzruszenia, cóż tam jakiś Remigiusz Caban, nic nie robi dobrego, jeszcze kolegę i koleżanki "królika" zwalnia. Wysokich lotów dziennikarstwo, pani Małgorzato

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji