Krwawa bajka
Od wtorku w Teatrze im. Żeromskiego trwają próby do pierwszej w tym sezonie premiery. Bartłomiej Wyszomirski już po raz trzeci zasiądzie na miejscu reżysera w kieleckim teatrze.
Tym razem Wyszomirski weźmie na warsztat sztukę nowoczesną. Kielecki spektakl "Porucznik z Inishmore" Martina McDonagha będzie polską prapremierą tego tekstu. McDonagh uchodzi za obrazoburcę i buntownika. Sam zresztą pielęgnuje tę atmosferę wokół swojej osoby. Jego sztuki są krótkie i dynamiczne, jak strzał z pistoletu, który jest stałym rekwizytem jego twórczości. Część publiczności odrzuca je ze względu na nagromadzenie przemocy. Reżyser spektaklu upiera się, że należy je czytać jako komedie, a nie tragedie.
- McDonagh próbuje zarówno nas, jak i swoich bohaterów. Nagromadza okrucieństwo, aż do poziomu, na którym traci ono swój wymiar i zaczyna nas bawić - tłumaczy Wyszomirski. W przedstawieniu zagra czołówka kieleckich aktorów. Reżyser zaangażował: Agnieszkę Kwietniewską, Grzegorza
Kwasa, Edwarda Kusztala, Mirosława Bielińskiego, Janusza Głogowskiego, Artura Słabonia i Artura Pontka. Premiera przewidziana jest na listopad.
SKANDAL? JAKIE TO NUDNE
Juliusz Ćwieluch: Podobno zapowiada się skandal w teatrze?
Bartłomiej Wyszomirski, reżyser: Na tym etapie pracy
unikałbym słowa skandal. A zresztą w dzisiejszych czasach ze skandalem mamy do czynienia na co dzień i to w wydaniu makro, mocno zobojętnieliśmy na to zjawisko. Rację ma Quentin Tarantino, gdy mówi, że przystępując do pracy nigdy nie trzeba myśleć o idei, ale opowiadać historię.
W "Poruczniku..." mamy nie tylko Tarantino, ale naszego rodzimego Pasikowskiego. Głównego bohatera poznajemy podczas zadawania brutalnych tortur.
- Nie sprzedawajmy anegdoty i nie mówmy ludziom, o czym jest ta sztuka, bo nie przyjdą do teatru.
Ale jak już przyjdą, to czy nie muszą się bać, że wyjdą z teatru ochlapani krwią?
- Chlapać nie będziemy. Trzeba stworzyć taką rzeczywistość, żeby widz mógł ją sobie wyobrazić. Będziemy na to patrzeć jak na krwawą bajkę. Bo ja robię krwawą bajkę (śmiech).