Zamknięty krąg niemożności
Piękne secesyjne wnętrze: fortepian, biurko, stoliczek, fotel, dużo zieleni - palmy, fikusy, paprocie... "Pełna dekadencja, niebiańska skleroza" zaczarowany krąg ludzkiej niemożności, ograniczający działanie. Także dotyczący spraw męsko-damskich. Zamknięty krąg, gdzie wszystko toczy się własnym trybem, gdzie trzeba poddać się losowi, przeznaczeniu...
W tym oto zaczarowanym kręgu rozgrywa się tzw. decydująca rozmowa między Ireną a jej kuzynem, literatem Przesławskim (Halina Rowicka i Krzysztof Kalczyński - w życiu prywatnym małżeństwo).
- Irena: Jedź, jedź, jedź zaraz...
- Przesławski: Nie, Inka, nie pojadę, ja mam prawo do ciebie. Nie powinnaś za niego wychodzić, kochając mnie.
- Irena: Wiesz przecież, dlaczego za niego wyszłam. Straciłam ciebie...
- Przesławski: Mnie?
- Irena: Tak, ciebie! Przez rok słowa do mnie nie napisałeś, a nagle... Boże! Czemu dałeś znak życia właśnie wtedy, gdy mogłam mieć trochę szczęścia?
- Przesławski: Bo cię kochałem.
- Irena: Tak, kochałeś. Pokochałeś wtedy, kiedy mnie straciłeś.
- Przesławski: Inka, Inka. Nic nie wiedziałem... Wracam do kraju i dowiaduję się, żeś już żoną innego...
- Irena: Czemuś nie zostawił mnie w spokoju?
- Przesławski: Bo cię kocham i będziesz moją.
- Irena: Nie mów, nie mów! On taki dobry, on mnie tak kocha.
- Przesławski: A ja? Jestem ostatni łotr, że ciągnę cię w przepaść... Ale takie jest życie! Moje szczęście będzie zbrodnią na nim spełnioną.
- Irena: Jakiś ty straszny, jakiś okrutny!
- Przesławski: Kocham cię!
- Irena: Jak ja się ciebie lękam...
- Przesławski: Będę dobry, będę stopy twe całował, każą ci zapomnieć o wszystkim,
- Irena: Cicho, na Boga, cicho, bo oszaleję...
- Przesławski: Łatwo oszaleć, ale teraz trzeba twardo i spokojnie życiu spojrzeć w te ohydne, złośliwe ślepia. Och, lekko byłoby tak łatwo zdradzać poza jego oczyma. Lubi mnie. Nawet we śnie nie przypuszcza, że ja... więc musisz się zdecydować. Popełniłem zbrodnię, ale teraz walczę już o życie moje, umrzeć jeszcze nie mogę... a bez ciebie żyć nie chce...
- Irena: A niech się stanie - w przepaść, w piekło, ale z tobą.
Koniec nagrania. Reżyser i aktorzy są zadowoleni. A ja... Po prostu zdumiona! Bo ta oto poważna rozmowa została nagrana w formie... komediowej. A właściwie - pastiszowej.
- Czyżby spojrzał Pan na Przybyszewskiego jakoś na ramotkę, którą należy traktować z przymrużeniem oka. A jeśli tak, to czy warto było po nią w ogóle sięgać? - zwracam się do reżysera.
- Do samego tekstu Stanisława Przybyszewskiego (opracowanego wspaniale przez red. Kamę Klein) podszedłem z dużym sentymentem. Jest to już trzecia moja realizacja tego autora, po ,,Śniegu" i ,,Dla szczęścia". Cóż, może sztuki Przybyszewskiego są w pewnym sensie ramotkami, ale czy nie dzieje się tak z wieloma rekwizytami, które odkurzamy i z radością wstawiamy do naszych wnętrz? Na tle współczesności wiele zyskują, ale zyskuje też chyba nasza współczesność. Na tej zasadzie podszedłem do ,,Złotego runa". Są w nim sprawy winy, kary, zdrady - a więc: problematyka podobna do poruszanej przez Ibsena czy Strindberga. Ponieważ mamy polskiego Strindberga, nie wyrzucajmy go zupełnie z naszej kultury. Nie mam zamiaru unikać melodramatu, jaki niesie sztuka Przybyszewskiego, chcę tylko, aby graniczył on miejscami z komedią. Musi być zachowany pewien dystans, musi być potraktowany w formie pastiszu. Ale nie na zasadzie wykpiwania tego autora.
- Przybyszewski walczy o duszę kobiety. ,,Złote runo" też się obraca wokół tej sprawy..
- On należy do tych rzadkich autorów, którzy bronią postępowania kobiet. Przybyszewski raczej obwinia za złe czyny mężczyznę niż kobietę. W "Złotym runie" zbudował skomplikowaną wielopiętrową sytuacje: czy Irena ma prawo wyboru (mąż czy kochanek?) i czy Rembowski, tzn. jej mąż, jest usprawiedliwiony wobec swej żony? Mnie w tym wszystkim najbardziej interesują sprawy psychologii, zawiłości ludzkiego działania - bo to jest problematyka ponadczasowa.. A komplikacje natury politycznej zostawiam innym.