Artykuły

Renesans Przybyszewskiego

W teatrze telewizji "Ztote runo" Stanisława Przybyszewskiego. Przed spektaklem krytyk Piotr Kuncewicz barwnie i obszernie rozprawiał o pisarstwie autora "Confiteora". Odsadzony od czci i wiary w okresie międzywojnia - rzekł był Kuncewicz - wraca. Przybyszewski ponownie do łask i o to przeżywamy od kilkunastu lat renesans zainteresowań jego twórczością.

Tyle krytyk, którego dorobek. eseistyczny cenię i z którym zgadzam się często w ocenie współczesnej literatury. Tym razem mam jednak ochotę zaprotestować: Co to znaczy: "my"? Do czyich, właściwie łask wraca Przybyszewski i kto przyklaskuje teraz inscenizacjom jego utworów?

Zaimek ,,my'" jest niebezpieczny, bo sugeruje jakąś bliżej nierozpoznaną większość. My, czyli wszyscy albo prawie wszyscy. My to Kuncewicz, ja, Kowalski i Malinowski, który o Przybyszewskim ledwie słyszał. Zebrani do kupy - jak leci - mamy teraz przyklaskiwać powrotowi do łask Przybyszewskiego jakby chodziło co najmniej o Norwida?

Nic przeciw Przybyszewskiemu nie mam pod warunkiem, że odczytuje się go z właściwym umiarem i dystansem. Powiedziano o nim wystarczająco dużo i wszystko, co można jeszcze w jego sprawie zrobić, to co jakiś czas go wznawiać i wystawiać. Ale okazuje się, że nie powiedziano wszystkiego. Przybyszewskiego nie wystarczy wznawiać. Przybyszewskiego trzeba reanimować i to bez zwłoki. Zresztą reanimacja już trwa i wódz młodopolaków ponownie jest wśród nas.

Dlaczego cała sprawa tak mocno mnie poruszyła? No bo ani śladu w tym wszystkim autentycznego zainteresowania faktyczna wartością dorobku tego pisarza. Kogo to obchodzi, co właściwie ten Przybyszewski takiego napisał. Wiadomo po prostu, że chodzi o pisarza wielkiego, którego wielkość należy uwypuklić. Gdyby tak entuzjastów renesansu Przybyszewskiego zmusić do gruntownej lektury całej jego twórczości, cały ten zachwyt rozszedłby się jak ból po kościach.

Jest w tym coś osobliwego. Ci sami ludzie, którzy trzydzieści lat temu rozdarliby Przybyszewskiego na sztuki za jego flirt z diabłem, teraz z tego powodu będą go wielbić. Trzydzieści lat temu nie było mody na diabła, teraz jest, więc i moda na Przybyszewskiego jest a będzie. Za dziesięć lat minie ta moda, w cenie będą - jak niegdyś - ludowość i świątki, a wtedy Przybyszewskiego zluzuje Zegadłowicz, o którym będzie się mówić, że całe życie był niedoceniany.

Co jakiś czas ktoś wyskakuje, żeby go potem schowa ze wstydem. Młody prozaik, o którym na łamach ,,Twórczości" można przeczytać, że jest nadzieją polskiej powieści współczesnej, będzie za lat piętnaście żebrał w wydawnictwie o wydanie kolejnej książki. Wtedy będą rozchwytywane tomiki młodej, krakowskiej poetki, którą po paru latach zlicytuje dramatopisarz z Wrocławia. Złudzenie, że coś się dzieje, coś się rusza. Ruch wszerz i wzdłuż sięgający aż do Młodej Polski oto mamy na samym szczycie drabiny właśnie Przybyszewskiego.

Oczywiście, wszystko trzeba jakoś uzasadnić. Żeby windować trzeba motywować. Pisarza pcha się do góry, a ludziom wpycha się do głowy wszystko, co do tego pisarza pasuje i nie pasuje. W ten sposób nie trzeba być nawet Przybyszewskim, by znaleźć się na wysokościach, przy których Giewont to żadna góra.

Windowanie Przybyszewskiego wydaje mi się nie tylko snobistyczne, ale i szkodliwe. Bo to w praktyce bieżącej oznacza dla każdego pisarza czek na pisanie bez pokrycia. Nie twierdzę, że Przybyszewski we wszystkim, co robił, był gołosłowny. Ale nadużywał słowa tak często, że nic w końcu ono nie znaczyło. Przybyszewski o artyście: "Był on pierwszym, prorokiem, który wszelką przyszłość odsłaniał, a tłumaczył runy zapleśniałej przeszłości, był magiem, co przenika najgłębsze tajemnice, obejmował tajne związki wszechświatów, przeczuwał i odkrywał ich wzajemne na siebie działanie, a z wiedzy tej tworzył sobie moc, co gwiazdy na niebie i w biegu zastanawiała, był wielkim mędrcem, który wiedział najtajniejsze przyczyny i tworzył nowe, nigdy nie przeczuwane syntezy: artysta ten, to ipse philosophies, daemon, Deus et omnia".

Artysta nie jest sługą ani kierownikiem, nie należy ani: do norodu, ani do świata, nie służy żadnej idei, ani żadnemu, społeczeństwu". Oto cały Przybyszewski naszymi dziś rękami windowany. Czy mamy do czynienia z hochsztaplerem? Bez przesady. Ale to twórca teorii i praktyki, która jeśli ją przyjąć jak leci, zezwala na wszystko, i jeszcze więcej. Bo czegóż (choćby w cytowanym fragmencie) domagał się ten człowiek, a raczej nadczłowiek? Absolutnego uwolnienia sztuki od wszelkich zobowiązań pozaartystycznych. Nadczłowiek żądał nadsztuki. Artysta umieszczony poza światem niczym duch fruwa ponad tym światem: "nic go nie obchodzą ani prawa społeczne, ani etyczne, nie zna przypadkowych ograniczeń (...). Artysta zna tylko, (...) potęgę, z jaką, dusza na zewnątrz wybucha".

Skąd ten izolacjonizm i ponadświatowość? Oczywiście z totalnej pogardy dla życia i świata. Gdyby świat był godny uwagi takiego kapłana jak Przybyszewski, nigdy by tak od niego nie uciekał. Życie jest niczym. Sztuka jest wszystkim. Nie brzmi to zatrważająco, bo rzadko wkłada się całą wyobraźnię, by te słowa, zrozumieć do końca. Ale te słowa trwożą. Bo znaczą, że ten co jest obok świata i ponad światem może z tym światem robić co mu się podoba w imię sztuki. Nie muszą dopowiadać do czego prowadzą podobne uzurpacje.

Wiadomo co z własnym życiem i życiem swych bliskich robił Przybyszewski. I to również jest zatrważające. Bo oto pierwszy z brzegu pisarzyna czy wierszekleta bierze sobie do serca myśli Przybyszewskiego, i postanawia żyć i tworzyć jak on. Im większym szlamem to życie ocieka, tym wiarygodniejsze jako życie pisarza. W końcu tak żył Przybyszewski, więc i on tak sobie pożyje. Ano pożyje, choć dowodów na głupotę, w małpiarskim modelowaoniu własnej biografii wokół pełno.

"Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem, sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu - duszy. A ponieważ jest absolutem, więc nie może być ujęta w żadne karby". Ot, i: zaproszenie, by pisarz, który zrobił z własnym życiem, co mu się podoba, to samo zrobił z własnym dziełem. Oczywiście pisarz zawsze ze swym dziełem robi, co chce. Ale jeśli z tego dzieła zdjąć wszelkie ryzy, to po czym właściwie poznać, że to, dzieło literackie, a nie manifest sekty buddyjskiej?

Zgoda: pisarz i jego dzieło - powieść, dramat, poemat, to nie to samo, co piekarz - i: jego dzieło - chleb. Pisarz nie może być rozliczany z każdego zdania tak jak piekarz z każdego bochenka chleba. Ale to nie znaczy, że pisarza w ogóle nie powinno się rozliczać. Trzeba go rozliczać i - to głównie pod kątem tego, co zrobił dla świata. Bo pisarz nie jest wobec świata jak ksiądz... który spowiada i rozgrzesza. Pisarz musi długo przekonywać zanim mied będzie swych wiernych i to oni koniec końców go rozgrzeszą.

Przybyszewszczyzna jakkolwiek by nie rozumiana zawsze oznaczać będzie jedno; jak najdalej posunięte izolowanie pisarza od otoczenia. Uwolnić literaturę od wszelkich więzów. Niechże pisarz pooddycha piersią, a ten oddech przejdzie na jego dzieła. "Działać na społeczeństwo pouczająco albo moralnie, rozbudzać w nim patriotyzm lub społeczne instynkta za pomocą sztuki, znaczy poniżać ją (...) artysta, który to robi, me godny jest miana artysty".

Jestem za sukcesywnym wznawianiem dzieł Przybyszewskiego (raczej jako ciekawostek literackich niż literatury), ale przeciw jego renesansowi ze względów zasadniczych. Wpływu jednak na to nie ma żadnego. Wpływy mają ludzie bardziej wpływowi niż ja, choć i oni nie za wiele tu mogą. Ot renesans... i już, co podobno jest zjawiskiem zachodzącym u nas automatycznie. Walczyć z automatami niepodobna. Nawet gdy automat, winduje w górę, nie eks-wieszcza, :ale eks-cudaka.

Bo przecież był to w sumie cudak, który nabierał morze naiwnych na swe cudactwa i fantasmagoorie. Sztuka jako objawienie duszy we wszystkich jej stanach. I artysta, który "kojarzy duszę człowieka z duszą wszechnatury". Kim jest wreszcie ten artysta tyle o artyzmie rozprawiający? Jeśli wierzyć co bogobojniejszym anegdocistom (a ja im wierzę) - przez usta Przybyszewskiego przemawiał sam diabeł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji