Zamieszanie w Ateneum
Warszawa oszalała dla tego przedstawienia. Widać w tym szaleństwie jest metoda. Skoro nie wystarcza kilkanaście zawodowych teatrów, kilkadziesiąt profesjonalnych przedstawień to..., no właśnie, coś w tym jest.
Co? Urok młodości, pomysłowość, śmiech i łza, przykładowa wręcz robota reżyserska. I nade wszystko tęsknota do dobrej rozrywki. Do tego, co kiedyś niezrównani Starsi j Panowie powiedzieli pół żartem, pół serio że piosenka jest dobra na wszystko.
No i jest właśnie.
W "Ateneum" gra się "Złe zachowanie". To znaczy w ,,Ateneum" , źle zachowują się" gościnnie studenci IV i roku PWST im. A. Zelwerowicza w Warszawie. Jest
to ich przedstawienia dyplomowe, pokazywane przy Jaracza na popołudniówkch sobotnio-niedzielnych.
Bardzo to zabawnie wygląda - na widowni same znane twarze, na scenie same nieznane, a brawa huraganowe i zasłużone. Przede wszystkim dla Andrzeja Strzeleckiego, bo jest głównym sprawcą i winowajcą całego tego zamieszania. Prawdę mówiąc po Strzeleckim, co dawno wiadomo, wszystkiego można się spodziewać,brylował w niezapomnianym kabarecie "Kur", dał kilka wersji swoich świetnych "Clownów" w kilku teatrach krajowych. No, ale żeby z ćwiczeń z musicalu robić teatr?!
Zrobił. Ostrogą była mu muzyka z "An't Misbehavin" Thomasa "Fatsa" Wallera podnietą, zapewne, tak, plastyczny warsztat, jakim są ci utalentowani młodzi ludzie.
Skroił więc kilkadziesiąt znakomitych tekstów, drugie tyle brawurowych rozwiązań scenicznych i gramy. Tajemnicą kuchni pozostanie jak długo i czy ciężko studenci dyplomowego roku musieli pracować na taki efekt. A efekt jest rzeczywiście świetny. Scena pulsuje w rytm muzyki, drga jak perpetum mobile, nie daje odetchnąć ani na chwilę. Zespół 14 młodych ludzi śpiewa, tańczy, recytuje, znajdując w tym zajęciu radość i prawdę scenicznego wyrazu.
Młodzi, współcześni, nie udają nikogo. Tylko gdzie potem przepadną? - spyta niejeden widz naszych teatrów muzycznych.