Artykuły

Cenna lekcji historii

"Historie bydgoskie" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Maria Górecka w Teatraliach.

"Bydgoszcz jedyne miasto moje, tutaj ujrzałam świat. Tutaj jedynie, tylko tu wspomnień znajduję ślad. Bydgoszcz najmilsze miasto w świecie, tu się nie wstydzę łez. Kochaj to miasto tak jak ja, bo warte tego jest" - śpiewała Irena Santor o grodzie nad Brdą. Miasto zamieszkane przed wojną przez Polaków, Żydów oraz Niemców do dziś jest źródłem wielu historycznych kontrowersji. Jednak dla tych, którzy związani są z nim od pokoleń, stanowi silną tożsamość lokalną. O tym traktują "Historie Bydgoskie" w reżyserii Pawła Łysaka - najnowszy spektakl Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Spektakl składa się z czterech monodramów, z których każdy opowiada odrębną historię związaną ze sławnymi bydgoszczanami, lokalnymi wspomnieniami lub dziedzictwem kulturowym. Pierwsza historia to opowieść o Klarze Dux - niemieckiej śpiewaczce operowej, która od dziecka mieszkała w Bydgoszczy. W tę postać wcieliła się Alicja Mozga - jedna z najbardziej utalentowanych i doświadczonych aktorek bydgoskiej sceny. Ucharakteryzowana na dojrzałego mężczyznę - inżyniera z Fordonu (dzielnica Bydgoszczy), którego ciałem zawładną duch Klary Dux, pokazuje kunszt swoich aktorskich i wokalnych umiejętności. Poza historią słynnej śpiewaczki, w monodramie Mozgi nie brak ironicznych docinek, traktujących miasto z przymrużeniem oka, takich jak zdjęcie tablicy z napisem "Bydgoszcz pod Toruniem" czy cytat ze wspomnień "Wszyscy wysiadali w Toruniu, do Bydgoszczy nikt nie jechał".

Kolejna historia bydgoska to dosyć kontrowersyjna opowieść o Albrechcie von Alvenslebenie - zbrodniarzu wojennym przynależącym do SS, oskarżonym o rozstrzelanie mieszkańców pobliskiego Ostromecka. W tę postać wciela się Jakub Ulewicz i nie da się ukryć, że to najtrudniejsza rola spośród całego spektaklu. Postać Ulewicza przechodzi bowiem metamorfozę. Nie od razu mamy do czynienia z Alvenslebenem. Monodram zaczyna się od upalnego dnia, w którym poznajemy zwolnionego właśnie z pracy w miejscowym zakładzie mężczyznę, popijającego wodę źródlaną Ostromecko. Ulewicz poprawnie udźwignął brzemię swoich postaci, chociaż wydawał się nieco odizolowany, przez co zabrakło tu trochę interakcji z publicznością. Mimo to jego szydercza przyśpiewka SS na melodię Roty przyprawia o dreszcze.

Trzecia historia to lekka opowieść o najbardziej znanym symbolu Bydgoszczy - pomniku Łuczniczki. Mieczysław Franaszek z dowcipem i finezją przywołuje spór o posąg nagiej kobiety. Dla jednych do dziś stanowi on esencję kobiecego piękna, inni w przeszłości podczas procesji w Boże Ciało zakrywali ponętne kształty Łuczniczki, ubierając ją w kolorowe T-shirty. Zaprojektowana przez Niemca bydgoska piękność miała zostać usunięta z miasta, kiedy pojawił się Żyd z propozycją zakupu pomnika. I tak z opowieści o bydgoskiej Łuczniczce Franaszek przechodzi do historii bydgoskich Żydów. Bardzo refleksyjnej i miejscami zaskakującej historii. Nie każdy wie bowiem, że w Bydgoszczy istniał chociażby podobóz KL Stutthof.

Ostatnia historia to podróż w meandry bolesnych wspomnień tragicznych losów wojennych miasta. Tutaj głos zabierają zmarli - duchy walczących i pomordowanych lokalnych bohaterów z Marianem Rejewskim na czele. W ten wir, w przenośni i dosłownie, zabiera widzów Roland Nowak, wcielający się w rolę pracownika bydgoskich wodociągów. Ta opowieść przedstawiona na koniec jest jednocześnie piękną i tragiczną metaforą wielowymiarowej tożsamości miasta. To zderzenie świata umarłych ze światem żywych odkrywa lokalną świadomość. Stonowany głos Rolanda Nowaka współgra z emocjonalną muzyką Tomasza Pawlickiego tworząc złudzenie onirycznej zadumy nad charakterem tego miasta.

Duet Pałyga Łysak stworzył cenną lekcję dla mieszkańców Bydgoszczy. Monodramy trafiają do widza, są interesujące w swojej prostocie i stanowią przykład doskonałego scenicznego minimalizmu. Grzechem byłoby nie wspomnieć o równie minimalistycznej, a jakże wymownej i dopasowanej scenografii Ewy Machnio. Tłem do wszystkich opowieści o Bydgoszczy jest archiwum, a konkretniej - stare, równo poukładane metalowe skrzynie. Ze scenografią doskonale komponują się historyczne fotografie pokazywane przez aktorów na fotoplastikonie oraz tematyczna muzyka opracowana przez Sławomira Szudrowicza. Ta lekcja historii została odrobiona na ocenę bardzo dobrą. Reżyser zapowiada kolejne, bowiem wszystkich monodramów ma być kilkanaście. Oby równie udanych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji