W służbie Jej Królewskiej Mości
Jak to jest ze Starym - dyskutuje czy budzi tylko dyskusyjne opinie? Próbę naszej analizy i debaty o tym, co oglądamy na jego scenie, sprowadza się do właśnie prostackiej walki światopoglądowej. Ustawia się nas po jednej stronie barykady, a samemu chowa się po drugiej, naprędce szukając lewicowych sprzymierzeńców - pisze Rafał Stanowski, kierownik działu kultury w Dzienniku Polskim.
Z wywiadu, który Jan Klata, dyrektor Starego Teatru, udzielił Radiu RMF, dowiedzieliśmy się, że nasz kolega redakcyjny jest jak "James Bond polskiego dziennikarstwa".
Bardzo się cieszymy z tego porównania. W takim wypadku, mnie jako kierownikowi działu kultury, przypada rola kierującego MI-6, czyli M - na szczęście w ostatnim odcinku sagi tę rolę przejął mężczyzna i nie muszę zmieniać płci. Redaktor naczelny "Dziennika Polskiego" może tymczasem poczuć się niczym sama JKM - głowa brytyjskiej korony. Koleżanka Urszula Wolak to przecież istna Miss Moneypenny, nawet w podobny sposób stuka na klawiaturze, a kol. Łukasz Gazur nie tylko z wyglądu przypomina najnowsze wcielenie Q, a do tego równie jak on zakochany jest w elektrogadżetach.
Jan Klata ma fantazję, co pokazuje jego zdjęcie z jeleniem - szeroko zresztą komentowane na Facebooku. Jest przekonany, że Stary uznaje się teraz "za jeden z najlepszych teatrów w Polsce", że "jeździmy po całej Europie na festiwale i że te spektakle są entuzjastycznie witane przez widzów, którzy walą drzwiami i oknami do nas".
Wspaniale, gratulujemy, ale chwilę wcześniej w tym samym wywiadzie czytamy, że "cała Polska fascynuje się Narodowym Starym Teatrem dopiero wtedy, kiedy kilkunastoosobowa grupka przychodzi i pokrzykuje: hańba, żeby nagrać na YouTuba i mieć pół miliona obejrzeń".
Jak to jest ze Starym - dyskutuje czy budzi tylko dyskusyjne opinie? Próbę naszej analizy i debaty o tym, co oglądamy na jego scenie, sprowadza się do właśnie prostackiej walki światopoglądowej. Ustawia się nas po jednej stronie barykady, a samemu chowa się po drugiej, naprędce szukając lewicowych sprzymierzeńców. Przypomnę, że na naszych łamach krytykowaliśmy też akcję środowiska prawicowego w Starym.
Nie mamy licencji na zabijanie, nie zamierzamy nikogo dekapitować. Zadajemy tylko trudne pytania.
I to, jak widać, budzi większy strach niż legendarny agent 007.