Artykuły

Kto się boi Diabłów z Loudun?

Do obaw przed inscenizacją "Diabłów z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego przyznali się publicznie dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, Sławomir Pietras oraz autor inscenizacji i reżyserii Marek Weiss-Grzesiński.

U podstaw owych obaw leży rzekomo nasz poznański konserwatyzm i kołtuństwo. Cóż, na pewno jest w tym szczypta prawdy. Nie ulega jednak wątpliwości, że spektakl ten nie pozostanie nam obojętny - jednych oburzy, innych zachwyci. Należę akurat do tej drugiej grupy.

W poznańskich "Diabłach" na wyróżnienie zasługuje świetne przygotowanie chóru (Jolanta Dota-Komorowska) do wykonywania arcytrudnych partii chóralnych. Znakomity Jerzy Mechliński, jedyny odtwórca proboszcza Urbana Grandier, może tę rolę zaliczyć do swoich życiowych osiągnięć. Równie wspaniała (i odważna) jest interpretacja "matki Joanny od Aniołów" Wity Nikołajenko (w przedstawieniu przedpremierowym; premierową Joanną była Ewa Iżykowska). "Diabły z Loudun" są bardzo widowiskowe. Scenografia Pawła Dobrzyckiego tworzy imponujące obrazy, w klimacie najlepszych dzieł Boscha, Rembrandta. Pomysły inscenizacyjne, jak zbiorowa scena opętania sióstr, wyciągnięcie publiczności z widowni przed operę - to spektakl atrakcyjny dla współczesnego widza. Temat - inkwizycja, egzorcyzmy, polityczne utarczki ery kardynała Richelieu - pozornie wydają się odległe. Jednak po obejrzeniu "Diabłów..." zgadzam się Markiem Weiss-Grzesińskim, który na pytanie: "Czy pan się nie boi dzisiaj realizować to dzieło? Odpowiada: - Tak. Boję się, że ta historia okaże się przerażająco aktualna...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji