Artykuły

To ci dyletant, ten książę Radziwiłł!

Baczcie, poznańczanie, jakiego mieliście niegdyś namiestnika. Książę Antoni Henryk Radziwiłł z Litwy pochodził, gdzie urodził się w 1775 r. Jego ród w bliskich pozostawał relacyach z dworem króla pruskie go Fryderyka Wilhelma II, aż doszło do małżeństwa księcia z królewską kuzynką - Luizą Hohenzollern. Po kongresie wiedeńskim, gdy Wielkie Księstwo Poznańskie ustanowiono, właśnie książę Radziwiłł na namiestnika królewskiego został namaszczon. I choć pruskiego zaborcy spraw doglądał, obywatele Poznania witali go 20 lipca 1815 r. serdecznie, konie od karety odczepiwszy i własnymi siłami zaciągnąwszy go do siedziby. Wedle historyków namiestnik dyplomatą był słabym, ale mecenasem kultury i dobroczyńcą - przednim. Jemu zawdzięczamy to, że Poznań ważnym stał się centrum artystowskim. Jego małżonka natomiast wzbudziła wśród poznańczyków modę na spacery wśród zieleni, czego po dziś dzień widocznym dowodem jest Droga Dębińska do lasku na Dębinie wiodąca. Namiestnikowanie księcia zakończyło się dramatycznie, gdy po powstaniu listopadowym król zwolnił go z urzędu. Książę zmarł w 1833 r. Ale nie był on tylko zwykłym urzędnikiem, o czym przekonaliśmy się, poselstwo naszej "Gazety" do rezydencyi namiestnika wyprawiwszy.

YOLANDA BRÓZDÓWNA: Książę Panie, całe niemal życic pisałeś muzykę do "Fausta" Goethego...

KSIĄŻĘ ANTONI RADZIWIŁŁ: Ach... A Poznań wystawił "Fausta" dopiero w kwietniu tego roku. w Teatrze Wielkim.

- Ech...

Lakoniczny jesteś, książę Panie.

- Bo o czem tu rozprawiać. "Fausta" komponowałem przez lat z górą 20. Ale i szybciej nie mogłem, bo namiestnikowskie obowiązki pochłaniały mię. Chciałem bardzo, żeby do Poznania wiele znamienitych artystów zjeżdżało i przez to prestiż miasta podnosiło. I udawało się.

- Nie zwykłem przechwałkami sypać, ale temu, co spisane w kronikach, przeczyć niepodobna. Bywał-ci w Poznaniu nieraz skrzypek znamienity Karol Lipiński. A kiedy chodzę po naszej dawnej rezydencyi (o tempora! Dziś tam Urząd Miejski się mieści), czuję, jak mury nasiąkły sopranem prześwietnej Angeliki Catalani. Śpiewała na rzecz biednych w farze i Teatrze Miejskim, ale i namiestnikowskich pokoi nie omijała. I nie zapomnę koncertu niezrównanego Nicola Paganiniego w 1829 r. Tuszę, że gdybyśmy wcześniej nad renomą Poznania nie pracowali, on tak łatwo by do nas nic przyjechał.

Powiadają, żeś. Wasza Książęca Miłość, tenorem śpiewał, na wiolonczeli grał, komponował, ale w ogóle to byłeś dyletantem muzycznym.

- Ach, to pokolenie wasze w wieki współczesne zapędzone. Solidnych lekcji łaciny wam trzeba! Dilettanti to ci, którzy się delektują. W tem sensie jestem i z chęcią wielką pozostanę dyletantem.

No to jak to z "Faustem" było?

- Co tak pyta aśćka o "Fausta"? Chopin to dopiero ciekawa kwestya!

Wiem, wiem. Pałac myśliwski Radziwiłłów w Antoninie, wspólne z Chopinem Waszej Książęcej Mości granie i ten Polonez C-dur. który on sam dla księcia Pana napisał.

- Rozeźlił mnie wtedy Frycek nieco; bo potem pisał do przyjaciela, że ten polonez "nic nie ma prócz błyskotek, dla salonu, dla dam", alem wybaczył młokosowi, bo to zdolna bestyja.

Ale w końcu nie zostałeś Wasza Książęca Mość stałym mecenasem Chopina. Jego ojciec tak na to liczył...

- No i z żalu wyjść nie mogę, że tak się sprawy potoczyły. I tak wdzięczny mu jestem niepomiernie, że dedykował mi kilka dzieł.

No, nie tylko on. Był jeszcze niejaki Beethoven i Mendelssohn. Nie uciekaj jednakowoż, Wasza Książęca Mość. od głównego tematu: od "Fausta".

- Niechże już będzie. Wierzaj mi, dostojna damo, że ani przez myśl mi nie przeszło, żem był pierwszy, który do genialnego dzieła Johanna Wolfganga Goethego podjął muzykę dopisywać. Szło mi, przyznaję, jak po grudzie, bom nie kształcony w sztuce pisania na orkiestrę, ale mile mnie komplementy dostojnych znawców sztuki ukontentowały. Zwłaszcza zaś samego mistrza Goethego, który pisał do mnie, iż wykonanie dzieła w Weimarze w 1814 r. dostarczyło wszystkim "niezapomnianych godzin". Ale cóż ja mogę powiedzieć, skoro dzieła mego za życia nie usłyszałem ani razu w całości. Podobnie Goethe nie dożył tej chwili.

Tak. "Faust" wystawiony został dopiero w 1835 r. w Berlinie. A w Poznaniu, dla którego książę Pan tyle dobrego uczyniłeś, dopiero kilka miesięcy temu. Co książę Pan

- Doprawdy, dysputę o tym prowadzić nam trzeba?

Proszę

- Rzeknę tylko tyle, że wizya dzieła mego, przez inwencyę pana Adama Hanuszkiewicza przetrawiona, z mym gustem nie za bardzo się kojarzy. Czyliż Małgorzata musiała być taką trzpiotką, w dodatku rozdzianą z szat? Czyliż poemat Goethego godzi się sprowadzać do frywolności? Ale zegar zawieszony na scenie przez imć Franciszka Starowieyskiego - cudeńko! Czasy mych dziadów przypominał.

Był jednakowoż w Hanuszkiewiczowym "Fauście" wątek kary za rozpustę

- Niby był, ale kara ta wykonywana była na fotelu używanym przez lekarzy dolegliwości niewieścich. Jak pojmuję, inną teraz potomkowie moich poddanych wrażliwość mają, ale wybaczcie, mnie to przyjąć trudno.

A muzyka?

- Pokłony biję chórowi poznańskiej Opery za kunszt, za głosów moc, ale żal mi serce ściska, że ponad połowa mej w pocie czoła pisanej partycyi reżyserowi się nie spodobała i nic użył jej w swej produkcyi.

Jak Wasza Książęca Mość wyobraża sobie idealnego "Fausta" wystawianego w Poznaniu?

- Jest takie ładne poznańskie słowo - żeby był "porzundny".

Znów książę Pan w lakoniczność popadasz. To może opowie Wasza Książęca Mość. co sądzi o życiu muzycznym Poznania Anno Domini 2003?

- Ech..

Z księciem Panem rozprawiała Yolinda Brózdówna, dyletantka chopinowska i antonińska, której w rozmowie niepomiernie pomogły teksty Lecha Trzeciakowskiego i Lecha Kolago, zamieszczone w programie do "Fausta " wystawionego w poznańskim Teatrze Wielkim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji