Artykuły

Stalin, Warhol... Pountney! W poznańskiej operze

"Portret" w reż. Davida Pountneya w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Adam Olaf Gibowski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Dzięki takim entuzjastom sztuki polsko-rosyjskiego kompozytora jak David Pountney dzieło Wajnberga zaczyna ożywać, choć muzyka tej opery to jedna wielka stylizacja bez cienia kompozytorskiej indywidualności

Libretto opery "Portret" stworzone przez Aleksandra Miedwiediewa na podstawie opowiadania Gogola o tym samym tytule przenosi nas do Petersburga lat 30. minionego stulecia.

To smutna historia młodego malarza Czartkowa, który obdarzony wielkim talentem, staje przed trudnym życiowym wyborem: być czy mieć? Ostatecznie wybiera to drugie. W wyniku magicznych zdarzeń z biedaka staje się krezusem. Na swojej drodze spotyka sprzedajnego dziennikarzynę, który za pieniądze publikuje pochlebny artykuł w prasie, dzięki czemu nuworysze Petersburga cisną się drzwiami i oknami do pracowni Czartkowa. Mimo ogromnej popularności, która przekłada się także na zasobność portfela artysty, Czartkow zaczyna się czuć nieszczęśliwy, popada w obłęd i umiera ze zgryzoty. Tak w kilku zdaniach można streścić libretto.

Ciekawe pomysły

Realizacja Pountneya jest ogromnie plastyczna i przykuwa oko widza. W warstwie charakterystyki postaci sięga reżyser do znanych osób XX wieku, które na swój sposób przeniknęły także do popkultury. Jest to jedna z ważnych cech warsztatu angielskiego reżysera, który wiąże w mistrzowski sposób treść kanonicznych librett operowych ze współczesnością. W przypadku "Portretu" są to Józef Stalin i Andy Warhol. Pierwszy uosabia niszczący wpływ władzy na twórcę, drugi -nieszczęśliwą karierę artystyczną.

Naśladowanie "Nosa"

Muzyka opery Wajberga to jedna wielka stylizacja bez cienia kompozytorskiej indywidualności, drażniąca i potwornie nudna. Pierwszy akt to nic innego jak uporczywe naśladownictwo estetyki groteski w wydaniu modernistów lat 20., nachalna ilustracyjność tej muzyki jest wprost nie do zniesienia. Jeżeli ktoś zna twórczość Dymitra Szostakowicza, będzie skłonny zgodzić się z twierdzeniem, że "Portret" Wajnberga jest próbą naśladowania "Nosa" Szostakowicza. Do tego dość powierzchowną. Zwróćmy tylko uwagę na jeden, dość znaczący fakt: "Nos" powstał w roku 1928 i jest dziełem 22-letniego wówczas kompozytora, natomiast "Portret" to utwór napisany w 1980 r. ręką ponad 60-letniego Wajnberga. Jest jednak jeden głęboko pedagogiczny wymiar korzyści płynących z grywania muzyki Wajnberga. Otóż dzięki prezentacjom tej twórczości publiczność sama może zauważyć, jak niedorzeczne jest twierdzenie, jakoby Wajnberg miał być kontynuatorem estetyki muzycznej Szostakowicza.

Brawa dla gwiazd

Prawdziwą gwiazdą poznańskiego spektaklu jest odtwórca roli Nikity, baryton Michał Partyka, który imponuje nie tylko muzykalnością, dobrym warsztatem wokalnym, ale także talentem aktorskim. Niestety, odtwórca głównej roli Czartkowa, Jacek Laszczkowski, tego wieczoru był cierpiący, stąd ocena granej przez niego roli nie ma większego sensu. Pozostaje nam się tylko cieszyć, że ten znakomity śpiewak pojawił się znów w Poznaniu. Za to jak zwykle bardzo dobrze wypadł Stanisław Kuflyuk, któremu scenicznego animuszu nigdy nie brakuje. Wielkie brawa należą się też orkiestrze z maestro Tadeuszem Kozłowskim na czele, który stworzył konsekwentny i spójny tryb budowania muzycznych napięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji