Artykuły

Teatr narracji plastycznej

Tegoroczne katowickie Spotkania Teatru Wizji i Plastyki przebiegały pod znakiem performance, którego poetyka eksponuje artystę w procesie twórczym - uwaga widzów przeniesiona tu zostaje z dzieła na działania. Wiadomo, że idea teatru plastycznego nie jest łatwa do zdefiniowania, choć ten nurt sztuki teatralnej i parateatralnej aktywnie istniejący od przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ma w Polsce tradycję niebagatelną. Wpisują się w nią: Kantor, Szajna, Grzegorzewski, zaś z pokolenia młodszego: Mądzik, Markowicz, Wiśniewski. Tak więc ramy kwalifikacyjne Spotkań w Katowicach są z konieczności nieostre i nie zawsze konsekwentne. Tego roku wśród wielu propozycji znalazły się i takie, których formuła nie była jednoznacznie "plastyczna", czasem nawet wyraźnie odbiegała od tej estetyki (np. "Sen nocy letniej" Henryka Tomaszewskiego); spora też część spektakli odpowiadała szeroko pojętej stylistyce teatru otwartego. Owe zbieżności formalne teatru plastycznego i otwartego wynikają zapewne stąd, że awangardowe grupy aktywnie poszukujące nowych jakości estetycznych używają różnorakich "tworzyw" i metod trudnych do uchwycenia, jak każda materia w trakcie "stawania się".

Wśród performerów biorących udział w II Spotkaniach znaleźli się: Jan Bałdyga, Franciszek Starowieyski, Zbigniew Warpechowski, Ryszard Winiarski, Jerzy Kalina. Magda Banach, Grzegorz Kwieciński i Monika Małkowska, którzy zaprezentowali diametralnie odmienne sposoby kreacji artystycznej. Performance, podobnie jak happening, odwołuje się do potocznego doświadczenia człowieka, równocześnie rozrywając wygodne schematy i konwencie zarówno prezentacji jak i odbioru.

Zbigniew Warpechowski elementy najbanalniejszej realności (wyimek ubogiego mieszkania, gdzie obrazek z Aniołem Stróżem sąsiadował z "ozdobami" w postaci butelki od koniaku i gazetowymi idolami) umieścił na tle ogromnej czerwonej płachty z napisem "Azja" (tytuł prezentacji). Obrazu dopełniały prozaiczne czynności: parzenie herbaty, rozplątywanie sznurka, płacz, pacierz, sen. Ziarenko piasku, jakim jesteśmy na mapie świata, nie znaczy nic.

Inna materia organizowała przestrzeń w "Szmatni II" Jerzego Kaliny. Były to przedmioty pozornie przypadkowe (cerata, kamienie, lód, główki kapusty, zapalone znicze, akwarium), które w trakcie działań nabierały znaczenia metaforycznego prowokując subiektywny, bardzo indywidualny odbiór znaków.

Podstawowym tworzywem Ryszarda Winiarskiego były świece, setki zapalonych świec w centrum Katowic... Podobnie Akademia Ruchu w "Sezonowej wyspie" operowała chwytem zaskoczenia, zderzenia dwóch światów: realnego i kreowanego; miasta i sztuki. Jeszcze inaczej komunikował się z widownią Franciszek Starowieyski w "Ewolucji szaleństwa". Niesłychana, witalna siła artysty wytworzyła klimat magnetycznego napięcia, który pozwolił w kilkugodzinnym skupieniu obserwować proces sukcesywnego "wyłaniania" się nagich kobiet z ptasimi głowami, pełnych dynamizmu i demonicznej wprost siły wyrazu, pędzących, by trwać w niebycie.

"Akcja po akcjach" Moniki Małkowskiej okazała się impresją plastyczną, wykonaną grafitem z dodatkiem kolorowego tuszu, która wraz z podpisem była dowcipnym aluzyjnym komentarzem do obejrzanych przedstawień. Efektownym zakończeniem imprezy miał być "Faust" - gigantyczny pożar "reżyserowany" przez Grzegorza Kwiecińskiego - założyciela Teatru Ognia i Papieru. Niestety, wydarzenie przewidziane w późnych godzinach wieczornych dnia ostatniego kolidowało z limitowanym czasem obserwatorów, zmuszonych opuścić Katowice. Szkoda podwójna, raz dlatego, że być może jedno z najciekawszych zdarzeń doczekało się niewielkiej widowni spoza Katowic, drugi raz dlatego, że z powodu olbrzymich kosztów zapewne będzie trudno owo przedsięwzięcie powtórzyć.

Prezentacje typu performance mają kilka wspólnych cech - przede wszystkim nie posiłkują się scenariuszem w tradycyjnym, literackim znaczeniu. Akcja jest rwana lub szczątkowa. Inny jest też sposób odbioru. Widzowie mają możliwość swobodnego poruszania się i oglądania prezentacji z różnych punktów. Podobnie jest z miejscem, którym może stać się w zasadzie każda przestrzeń dowolnie przez twórcę wybrana, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że wyboru dokonuje się na zasadzie ostrego kontrastu miejsca i działania. Im bardziej "normalne" miejsce akcji, tym lepiej podkreślona niezwykłość i odmienność rzeczywistości kreowanej. Pozostaje faktem, że performerzy swymi działaniami wzbudzili wiele wątpliwości co do miejsca i istoty tego rodzaju wypowiedzi w teatrze współczesnym. Najdrastyczniej zabrzmiała kwestia dotycząca tego, czy performance w ogóle jest formą teatralną.

Odpowiedzi na te i podobne pytania miało udzielić sympozjum Polskiej Komisji Historii, Teorii i Krytyki OISTAT oraz Instytutu Sztuki PAN zatytułowane: "Teatr plastyczny a performance - inspiracje - tworzywo - funkcje". W czasie trzydniowych, bardzo gorących, obrad spory wiedli znani krytycy sztuki i artyści. Do polaryzacji stanowisk nie doszło. Nie udało się również precyzyjnie dookreślić różnicy między performance a happeningiem. Grzegorz Dziamski w interesującej wypowiedzi "Od dzieła do działania" wyraził pogląd, że performance nie jest ani nową nazwą kierunku w sztuce, ani tym bardziej nazwą nowego środka wypowiedzi artystycznej. Jest to jedynie zmiana dotychczasowego punktu widzenia, a raczej jego przesunięcie z dzieła artystycznego na sam proces tworzenia. Zdaniem Dziamskiego, performance jest próbą powrotu do presztuki i artysty jako jej źródła.

Jacek Wachowski, rozważając istotę konwencji happeningu, zwrócił uwagę na różnice między tradycyjną a happeningową przestrzenią sceniczną, widownią i zwłaszcza grą aktorską. Aktorem w happeningu może być, na dobrą sprawę, każdy, bowiem ten rodzaj sztuki nie wymaga "wcielania" się w postać - sceniczny znak bohatera dramatu, wymaga natomiast prezentacji siebie w zwyczajnej roli "życiowej". Podobnie jest z miejscem akcji i widzem, wybieranym przypadkowo i gwałtownie atakowanym przez happenerów w momencie najmniej spodziewanym. Wachowski wskazał ścisłe związki performance z konceptualizmem i body artem. Porównał ten sposób kreacji artystycznej do plastyki steatralizowanej, a nawet teatru jednego aktora.

Jan Kłossowicz zajął się funkcją słowa - "czyli tym, czego nie ma" w teatrze plastycznym. Ciekawie mówił o przedmiocie - jako istotnym elemencie konstruującym wizję plastyczną - Paweł Konic, Leszek Mądzik zaś wyjaśnił swój stosunek do muzyki, która jest jednym z najważniejszych tworzyw Sceny Plastycznej KUL. Dobrze złożyło się, że referaty sympozjum mogły być ilustrowane żywymi przykładami, co zdecydowanie wpłynęło na ożywienie zainteresowania tymi formami przeglądu.

Podczas gdy prezentacje performerów budziły sprzeczne i mieszane uczucia, ale prowokowały dyskusje - spektakle pokazane podczas Spotkań zdecydowanie rozczarowały. Wyjątki to "Kartagina" Akademii Ruchu i "Akt-orka" w wykonaniu Jolanty Lothe i w reżyserii Piotra Lachmana. Pierwsze z przedstawień pokazało opór materii i człowieka w odwiecznym procesie walki. Biała geometryczna płaszczyzna przecinająca scenę - symbolizowała życie. Bardzo pięknym, wieloznacznym elementem spektaklu była podświetlona od horyzontu wielka księga. Bezustanne przewracanie jej kart mieszało znaki wszystkich kultur, od najdawniejszych po współczesne. W wirze historii i codziennych kłopotów trudno znaleźć odpowiedź na pytania najprostsze: kim jestem i po co żyję?

"Akt-orka" natomiast jest próbą włączenia w tradycyjną materię teatralną najnowocześniejszych środków audiowizualnych. Przerażająca, perfekcyjna technika, bezbłędne zmiksowanie obrazu i głosu "technicznego" z żywym; przywołanie maski i teatru w Epidaurze - uświadamiały, jak daleko jesteśmy od źródeł teatru i jak blisko równocześnie. Łącznikiem miedzy dawniej a dziś jest człowiek - aktor - twórca.

Rekord frekwencyiny pobił z pewnością Leszek Mądzik, choć jego "Pętanie", misterium światła i ciemności traktujące o przemijaniu należy do mniej udanych spektakli tego artysty. Również goście zaproszeni z zagranicy nie wnieśli nic ożywczego do dyskusji nad formułą teatru plastycznego. Maria Lexa z USA w monodramie "Odyseia ilustrowana" wykorzystała dobrze znane środki ekspresji teatralnej połączonej z elementami pantomimy. Wyraziste przechodzenie z postaci w postać wzmocnione zostało przez maski i lalki. Umiejętności Lexy są imponujące, ale trudno im przypisać nowatorstwo. Podobnie zostali odebrani Hiszpanie z "Barwami zakazanego tańca" - przedstawieniem inspirowanym twórczością Yukio Mishimy, które zrealizowano w estetyce teatru totalnego. Połączono materiały naturalne (ziemia, słoma, drewno, żelazo) z technikami audiowizualnymi. Opowieść o rewolucji, miłości i śmierci w ogromnym natężeniu środków aktorskich pokazali Belgowie w "Tu nikt się nie poddaje" - teatr ubogi w sposób niemal naturalistyczny ukazywał istotę ludzką uwikłaną w życie. Osobny nurt Spotkań stanowiły inscenizowane formy muzyczne, a wśród nich "Symfonia solo" Jana A.P. Kaczmarka w wykonaniu Orkiestry Ósmego Dnia z Poznania.

Na zakończenie trzeba powiedzieć o zasługujących na wielkie uznanie wystawach towarzyszących Spotkaniom, których inicjatorem (i organizatorem) było Centrum Scenografii Polskiej Muzeum Śląskiego w Katowicach. Poświęcono je sześciu wielkim indywidualnościom scenograficznym: Leokadii Serafinowicz, Zofii Wierchowicz, Janowi Berdyszakowi, Piotrowi Wieczorkowi, Januszowi Wiśniewskiemu i Ottonowi Axerowi.

Niezwykle staranna aranżacja przestrzeni wystaw wydobyła dramaturgię i "teatralność" prezentowanych dzieł. "Theatrum mundi" Ottona Axera (komisarz wystawy: Agnieszka Koecher-Hensel, projekt ekspozycji: Franciszek Kłak) zamykało się w półkolistych liniach horyzontu amfiteatralnie wypełnionego krzesłami użytymi tu w funkcji "realnej" (stelaże podtrzymujące projekty) i "metaforycznej" (aluzja do widowni teatralnej). Pokazano prace malarskie i scenograficzne Axera z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - łączy je temat szekspirowski, który ujawnia wielkie możliwości artysty. Formy drapieżne i tajemnicze w "Miarce za miarkę" i "Wesołych kumoszkach..." przechodzą aż w konstruktywistyczne w "Makbecie", "Cymbelin" natomiast błyszczy feerią barw jaskrawych i soczystych. Siła wyrazu, jaką niesie ta plastyka, ujawnia się w zestawieniu surowej, syntetycznej formy brył z kolorem o walorze emocjonalnym (barwy ciężkie, ołowiane dla tragedii, lekkość i żywość kolorystyczna dla komedii).

"Scenografie do nie napisanych tekstów" Piotra Wieczorka (komisarz: Ewa Moroń) operują zupełnie inną poetyką - króluje symbol i metafora plastyczna, której tropów należy szukać w podpisie stanowiącym integralną część dzieła. Nigdy niezrealizowane sytuacje sceniczne przywołują rzeczywistość z pogranicza snu i realności, która komentowana jest w sposób nie pozbawiony humoru, przemieszanego jednak z ironią, a nawet szyderstwem. Tytuły wszystkich prac są czystą mistyfikacją, a mniemani autorzy dramatu (jeśli oczywiście żyją i są postaciami rzeczywistymi) zostają powiadomieni o tym, że właśnie napisali dzieło, którego tytuł brzmi... Wieczorek pragnie w ten sposób uniezależnić się nie tylko od teatru-instytucji, lecz również od dramaturga. Przejmująca jest propozycja zatytułowana "Leć chyżawo, ptaku białawy" do nie istniejącego tekstu Urszuli Kozioł. Blejtram wypełnia forma zlepiona ze starych strzępków gazetowych, przypominająca orła wzbijającego się do lotu. Brzegi skrzydeł krwawią. Ptakowi z dawnej świetności pozostały jedynie werystyczne szpony...

Instalacje Jana Berdyszaka - "Siedem pytań o teatr" (Komisarz: Stanisław połówka) są jak zwykle nieoczekiwanym zestawieniem materiału, miejsca i kompozycji. Asceza i daleko idąca abstrakcyjność myślenia twórcy prowokują do odmiennego spojrzenia na scenę i widownię, której syntetycznym znakiem staje się krzesło z siedzeniem po obu stronach oparcia. "W świecie kukieł i majaków" - Janusza Wiśniewskiego (komisarz: Grażyna Niewiadomska) można było oglądać dzięki... świeczce otrzymanej przy wejściu. Pomysł dla niektórych kontrowersyjny - sprzyjał intymnemu kontaktowi dzieła z odbiorcą. Rysunki wykonane kredą i ołówkiem kreują świat postaci zdeformowanych, kalekich, ale pięknych jakimś trupim, groteskowym pięknem. To świat noszący wyraźne ślady fascynacji "Kaprysami" Goi, malarstwem Boscha - odpycha i przyciąga, zachwyca i zatruwa równocześnie.

Ostatnia z otwartych wystaw została poświęcona Zofii Wierchowicz (komisarze: Alicja Michalew-Ostrowska, Jerzy Moskal). W naturalnej, podniszczonej architekturze wnętrza budynku (w trakcie remontu) umieszczono mobil szekspirowski - najsłynniejsze i najdonioślejsze osiągnięcie Wierchowicz. Wobec surowej monumentalnej konstrukcji zagrały całym bogactwem barw i form kostiumy. Surowe i spatynowane drewno podkreślało wyrafinowane brokaty o wystudiowanych, przyprószonych barwach. Największe jednak wrażenie robiły projekty kostiumów z sylwetkami postaci uchwyconych w dramatycznym, pełnym dynamizmu momencie. Charakterystyczne, szeroko rozpostarte ramiona Hamleta czy Ryszarda, boleśnie wygięte ciało Gertrudy w sukni pękniętej z przodu i ziejącej niczym otwarta rana dobitnie podkreślają rozdarcie bohaterów Szekspirowskich między wielkością ducha a ciężarem obowiązku.

Wystawy te, które prezentowały ogromny dorobek scenograficzny, składały się (na szczęście) nie tylko z projektów, lecz i z zabezpieczonych kostiumów, a także fragmentów scenografii (Wiśniewski). Wszystko to przeszło już na własność Centrum Scenografii Polskiej, które zgromadziło kolekcję przekraczającą pięć tysięcy eksponatów (natomiast wystawę Leokadii Serafinowicz wypożyczono z poznańskiego Ośrodka Sztuki dla Dziecka).

II Spotkania Teatru Wizji i Plastyki umożliwiły przegląd najnowszych propozycji teatru zwanego plastycznym, postawiły kilka istotnych pytań i problemów do rozwiązania. Zbigniew Waszkielewicz - dyrektor Spotkań, zapowiada zmianę formuły z biennale na triennale; czy jednak za trzy lata nastąpią istotne zmiany jakościowe i estetyczne w tej formule?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji