Artykuły

Makbet ma wiele komórek

Przeglądam kolumny kulturalne gazet z kilku ostatnich tygodni. Bardzo nam się "zaszekspirowało". "Romeo i Julia", przedstawienie Józefowicza na Torwarze, rzecz, której daliśmy odpowiednią odprawę na łamach "Życia", okazała się spektaklem niesłychanie inspirującym. Najbardziej wpływowy recenzent w Polsce tak się zachwycił tym uroczym drobiazgiem z mercedesami, prawdziwą żaglówką i całą tą rewią głupoty, chamstwa i schlebiania najgorszym gustom, że postanowił, iż całą wielką dramaturgię warto machnąć od nowa. Ofelia ma ginąć w samobójczym zamachu, Makbet nie wiadomo po kiego diabła ma paradować po scenie z komórką, Hamlet to fanatyczny wyznawca islamu i tak dalej, i tak dalej. Jeśli to jest ta wyśniona przyszłość sztuki - z obawą myślę o dość jeszcze odległym wieku emerytalnym.

Perspektywa oglądania takiej nowoczesności jest dość przygnębiająca. Że nowoczesność wcale nie musi być tak głupia i pretensjonalna - mogli się przekonać ci, którzy w czasie krakowskiego festiwalu Dedykacje - tym razem Czechowowskie - organizowanego przez niestrudzonego Józefa Opalskiego mogli obejrzeć "Mewę" z rosyjskiego teatru w Rydze, genialne dzieło Petera Steina, wielki teatr, w którym by było nowocześnie, a co chyba ważniejsze prawdziwie i wzruszająco - Arkadina nie musi ćwiczyć fitness, Triepliew nie zabija się jako czeczeński zamachowiec-samobójca. Wszystko po Bożemu - i wszystko opowiada o naszych czasach.

Co dedykuję wszystkim tym, którzy uważają, że teatr bez dekoracji ze stalowych rurek, z przepisanym nie wiedzieć po co na nową modłę starym tekstem jest już kompletnie unieważniony. Ci sami zresztą w chwili, gdy napisze się kilka przykrych, ale pozostających w ramach przyjętego konwenansu zdań o swym niechętnym stosunku do tak powierzchownie pojmowanej nowoczesności - zarzucają śmiałka uwagami w rodzaju "tylko (i tu nazwisko) świata tego wydaje się, że teatr jest gdzie indziej", tymczasem (tu nazwisko reprezentuje typową polską nędzę myślową", itd. Nie podaję nazwiska autora tych fraz, sam daje świadectwo swojego poziomu umysłu i osobistej kultury. Dajmy też spokój z przypominaniem, gdzie ukazały się drukiem. Pozostaje jedna refleksja - obyczaje polskiego życia politycznego przyjęła także całkiem spora grupa wysublimowanych pięknoduchów zajmujących się czymś tak subtelnym jak krytyka sztuki.

Szekspiromania rozszerza się, jesteśmy po dwóch premierach "Makbeta": Wajda w Krakowie, Maja Kleczewska w Opolu. Najstarsze i najmłodsze pokolenie. Rezultat artystyczny podobny, zdaje się, że mamy w tym teatralnym meczu 2:0 dla krytyki, żaden to triumf, bo twórcy sami sobie strzelili samobójczego gola. To jednak nie koniec - w tym sezonie czeka nas jeszcze 7 realizacji "szkockiej tragedii". Oby wynik przynajmniej się wyrównał.

Brzydko w teatrze, paskudna plastyka. Do końca zeszłego tygodnia w Muzeum Narodowym można było poddać się detoksykacji po solidnych dawkach aplikowanej nam brzydoty. W minioną sobotę zakończyła się w Muzeum Narodowym słynna już wystawa

"Transalpinum". Dürer, Tycjan, Rubens, Caravaggio, Arcimboldo. I tłumy zwiedzających.

Czego szukają? Piękna, którego potrzebę i tak widać silnie kiedyś odczuwano? Piękna - w czasach, gdy dziełem sztuki zostało gówienko artysty zalutowane w puszce, a Makbet ma łazić po scenie z komorą i jest po prostu jakimś mafioso? Dziwnie dużo jednak tych widzów. Oglądali w skupieniu, przystawali na długie kwadranse. W nich nadzieja, że nie wszyscy jeszcze zwariowali, a to, co nam się proponuje - to zwyczajny humbug.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji