Ludzie zasługują na podziw...
- Bardzo mi zależy, by publiczność w naszym teatrze otworzyła się na człowieka, którego dosięga zagrożenie - powiedziała "Głosowi" Julia Wernio, twórczyni przygotowywanej w Teatrze Miejskim w Gdyni premiery - "Dżumy" Camusa. - Zależy mi na dialogu z widownią. W tej adaptacji postawiłam więc na aktora, starałam się natomiast wyrzucić wszystkie moje skłonności inscenizacyjne.
"Dżuma" to powieść ważna od kilku już pokoleń. Wywołuje dyskusje i spory wśród nieobojętnych. Wraca swoista moda na Camusa, w Paryżu młodzież nosi koszulki z jego podobizną.
W gdyńskim spektaklu gra prawie cały zespół teatru. W roli doktora Rieux zobaczymy Dariusza Siastacza, jego żonę Marię zagra Sylwia Głaszczyk, jako Tarrou wystąpi Andrzej Pieczyński, a Rambert - Piotr Michalski. Scenografię przygotowuje Elżbieta Wernio.
- Miałam tremę przystępując do adaptacji - mówi reżyser - ale to nie jest moje pierwsze spotkanie z Camusem. Na początku lat 90. we Wrocławiu, w Teatrze Współczesnym reżyserowałam "Upadek". Lubię robić adaptacje, kiedyś pracowałam m.in. nad prozą Dostojewskiego i Gombrowicza. To daje przyjemność tworzenia teatru już przy pisaniu. Teraz kiedy jesteśmy tuż przed premierą myślę, że Camus, który był reżyserem, adaptatorem i dramaturgiem dobrze przenosi się na scenę, bo dramatyzm tkwi w jego bohaterach.
A dlaczego "Dżuma"? Otóż znalazłam się w stanie zagrożenia, bo w ubiegłym roku mój dom we Wrocławiu w czasie powodzi był zagrożony. A z drugiej strony byłam tutaj w Gdyni w obliczu nieba, plaży i słońca. I zetknięcie tych dwóch światów spowodowało, że poszukałam tekstu, który daje szansę powiedzenia czegoś więcej o sobie, o sprawach najważniejszych dla człowieka.