Artykuły

"Pan Tadeusz" w Rapsodycznym

Obecna inscenizacja "Pana Tadeusza" w Teatrze Rapsodycznym jest - czwartą z kolei wersją opracowania poematu mickiewiczowskiego przez ten zespół, ściślej - przez dyr. Kotlarczylka. Tym razem montaż sceniczny dokonamy został przede wszystkim z punktu widzenia elementów humoru, pogody i pobłażliwej ironii, opromieniających "kraj dzieciństwa" poety. Pominięte zostały zatem nie tylko wszelkie wątki podtekstach tragicznych czy nawet dramatycznych - ale i koloryt burzy politycznej. Wprawdzie część trzecia widowiska dotyka spraw szerszych - zawiera początek ks. XI ("O roku ów..."), i oczywiście, z urzędu już niejako, panatadeuszowe uwłaszczenie włościan - ale fragmenty te w ramach całej kompozycji spektaklu robią wrażenie nieodzownych stereotypów ceremoniału, niemożliwych do pominięcia, przy jakiejkolwiek realizacji poematu. "Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy..."

Główny akcent położony został na sprawę "umizgów". Tadeusz, Telimena, Zosia i Hrabia przewijają się w i najróżndejszych kombinacjach, prowadząc swe wciąż tak samo urzekające prawdą, prostotą, wiecznie młodym pięknem, dialogi; funkcja autora rozdzielona została między szereg "narratorów" oraz wyodrębnionego Poetę, co wprowadza pewien zamęt konstrukcyjny. Tym bardziej, że z niewyjaśnionych powodów ten ostatni (wykonawca: Czesław Meissner) wbrew ogólnej, pogodnej aurze widowiska, został "ustawiony" w jakiejś konwencji monotonnej ponurości. Dyskusyjna wydaje się również dowolność i brak wyraźnej myśli logicznej w rozdziale tekstów między poszczególnych "narratorów", (aż siedem osób - mężczyzn i kobiet). Uznanie budzi natomiast umiar i oszczędność gestu, wstrzemięźliwość sytuacyjna i podporządkowanie ruchu scenicznego sprawie zasadniczej: przekazania olśniewającego słowa poetyckiego.

Dojrzałością środków, finezją i wyczuciem stylu góruje oczywiście Danuta Michałowska jako Telimena (może cokolwiek za mało dix-huitime sicle); Tadeusz w wykonaniu Tadeusza Malaka wydaje mi się zbyt ciężki i flegmatyczny - z wyjątkiem doskonałej sceny kłótni z Telimeną (najlepszej zresztą w całym widowisku).

Z piękną prostotą skomponowany został finał przedstawienia - (Polonez. Aktorzy, stojąc niemal zupełnie bez ruchu, zaznaczając zaledwie rytmicznym przechylaniem głów nieśmiertelną kadencję - sugestywnie przekazują urzeczonej publiczności wizję najpiękniejszego w dziejach tańca. Zresztą publiczność na tym spektaklu, to rozdział sam dla siebie. Wobec zachwytu i skupienia, z jakim ci ludzie chłoną słowo mickiewiczowskie, milkną wszelkie zastrzeżenia i opory, jakie te czy inne elementy spektaklu mogą budzić w zawodowym "krytyku". Tutaj naprawdę jest się świadkiem jakiejś odpowiedzi na ową "skargę głośną" zaklętego chłopca: za pośrednictwem teatru Poeta - jak owe bajeczne żórawie - rzuca mu pióro; "on skrzydła zrobił i do swoich wrócił..."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji