Artykuły

Na tropach Mizantropa

"Mizantrop" w reż. Kuby Kowalskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu i w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Najmroczniejsza z komedii Moliera rozbłyska blaskiem w Warszawie i Poznaniu [na zdjęciu]. Wielki autor wraca na polskie sceny.

Przesłanie obu spektakli jest podobne: zderzenie pielęgnowanych w sobie ideałów z brutalną rzeczywistością potrafi być bolesne. Idziemy na kompromisy, bo boimy się, że całkowita negacja układów rządzących światem skazałaby nas na ostracyzm lub bezrobocie.

Duet Julia Holewińska i Jakub Kowalski w Teatrze Polskim w Poznaniu taki kompromis komentują jednoznacznie - stajemy się stadem baranów. Odgłosy tych zwierząt słychać w całym teatrze przed rozpoczęciem spektaklu, a potem też w jego trakcie.

Twórcy spektaklu poznańskiego uznali zapewne, że jedna ze smutniejszych komedii Moliera jest już Mizantrupem, i postanowili opowiedzieć ją własnymi słowami. Co więcej, ograniczyli ją tylko do świata teatru i mediów. Oront Przemysława Chojęty prezentuje nie grafomański wiersz, tylko nowoczesną sztukę, która wywołałaby, jak sądzi, rewolucję w teatrze. Pojawiają się postacie z tabloidów - zblazowany Akast (Piotr Dąbrowski) przypomina Tomasza Kammela. Mówi się o finansowaniu kultury, misji edukacyjnej ministra. Na prawo i lewo rozdaje się aktorom statuetkę Złotego Bociana. Poznański Alcest Piotra Kaźmierczaka do końca stara się być nieugięty, choć zdarza mu się uczęszczać na hipsterskie imprezy.

Twórcy poznańskiego "Mizantropa", jak sami przyznali, korzystali z tłumaczenia Jana Kotta. Gdyby trafili na przekład Jerzego Radziwiłowicza, nie potrzebowaliby niczego pisać na nowo.

Radziwiłowicz już po raz kolejny udowodnił, że dla Moliera stał się tym, kim Stanisław Barańczak dla Szekspira. Przekłady skrzą się inteligencją i dowcipem, ma się wrażenie, że zachowują klimat oryginału, ale doskonale odnoszą się do świata dzisiejszych emocji. Widać to wyraźnie w warszawskim spektaklu na Scenie im. Łomnickiego. Przedstawienie Grzegorza Chrapkiewicza odnosi się do treści uniwersalnych. Podobnie jak w Poznaniu rozgrywa się współcześnie. Aktorzy mistrzowsko opanowali wiersz i mówią go tak, jakby rozmawiali nim na co dzień.

Warszawski Mizantrop skrzy się od aktorskich perełek. Majstersztykiem jest scena dialogu Celimeny (interesująca Agata Wątróbska) z Arsinoe (Magda Smalara). Smalara błyszczy w tym spektaklu jak diament. Niczym torpeda wjeżdża na scenę na elektrycznej hulajnodze. Jej Arsinoe jest fantastyczną nuworyszką, drapieżną kochanką, prymitywną celebrytką. Świetnie ogrywa swoje rubensowskie kształty.

Wart zauważenia jest także debiutujący na scenie Krzysztof Szczepaniak. Sądząc po świetnych rolach w spektaklach dyplomowych, o tym aktorze jeszcze będziemy słyszeć. W "Mizantropie" jego brawurowo poprowadzony Klitander wyglądem przypomina związaną przez lata z Dramatycznym Katarzynę Szustow.

Pięknie mówi wiersz Moliera Piotr Siwkiewicz jako Oron. Zwraca uwagę delikatna Elianta Marii Dejmek. Najgorszą dykcję miał bardzo rozedrgany warszawski Alcest Wojciecha Solarza. Rozumiem, że surowa ocena świata celebrytów powodowała ogromną irytację, ale prędkość wypowiadanych przez niego słów zacierała czytelność prezentowanych argumentów.

Oba przedstawienia zasługują na uwagę, a przykład warszawskiego pokazuje, że Julia Holewińska i Kuba Kowalski za szybko pochowali Moliera. On podobnie jak Szekspir żyje i ma się dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji