Artykuły

Zła polityka rosyjskich władz nie może zniszczyć dialogu

- Rosja to nie to samo co Rosjanie. Nawet najbardziej cyniczna, okrutna i niesprawiedliwa polityka rosyjskich władz nie może zniszczyć dialogu naszych kultur - pisze w felietonie Roman Pawłowski.

Zajmuję się Rosją i jej kulturą od dwóch dekad. Napisałem dziesiątki artykułów o rosyjskim teatrze, filmie, literaturze, życiu artystycznym. Kilka razy w roku jestem w w Moskwie i Petersburgu, mam tam przyjaciół: krytyków, artystów, dziennikarzy. Pół mojej biblioteki to rosyjskie książki i płyty. Przez te wszystkie lata wierzyłem, że pisząc o współczesnej rosyjskiej kulturze, przyczyniam się do przełamania negatywnych stereotypów na temat Rosji i pomagam w zbliżeniu obu krajów, podzielonych historią i polityką.

Temu celowi służył festiwal rosyjskiego teatru "DA! DA! DA!", który zorganizowaliśmy z Instytutem Adama Mickiewicza w ubiegłym roku w Warszawie. Razem z Agnieszką Lubomirą Piotrowską, tłumaczką i współautorką programu festiwalu cieszyliśmy się jak dzieci, patrząc na wypełnione sale warszawskich teatrów podczas przedstawień Lwa Dodina, Dmitrija Krymowa, Konstantego Bogomołowa [na zdjęciu "Lear. Komedia"]. Miałem wrażenie, że dokonuje się historyczna zmiana. Ćwierć wieku po tym, jak Polska wyszła z orbity sowieckiej i odwróciła się od Wschodu, powróciło autentyczne zainteresowanie rosyjską kulturą ponad politycznymi podziałami.

Groźba wojny

Dzisiaj po raz pierwszy czuję się bezradny. Zbrojna interwencja rosyjskich wojsk na Ukrainie rujnuje nie tylko moje wysiłki, ale wielu ludzi, którzy tłumaczyli Rosję Europie, pokazywali jej nowoczesną twarz. Byliśmy naiwni, wierząc, że kultura rozbroi uprzedzenia. Że kulturowy dialog z Zachodem sprawi, że nie będzie powrotu do sowieckiego imperializmu i stalinowskich metod. Myliliśmy się. W tych dniach twarzą Rosji nie są wybitni aktorzy, reżyserzy, pisarze, artyści, ale zamaskowani żołnierze w nieoznakowanych mundurach, którzy w śmigłowcach, samochodach opancerzonych i na okrętach wojennych śpieszą "z bratnią pomocą" Ukrainie, aby stabilizować napięcie, które sami wywołali. Z symptomami odrodzenia imperializmu rosyjskiego mieliśmy do czynienia już wcześniej, sprowokowana wojna z Gruzją i secesja Abchazji pokazały, do czego jest zdolny Putin. Ignorowaliśmy to zagrożenie, bo zdawało się odległe. Ale groźba wojny w sąsiednim kraju, gdzie nie było konfliktu zbrojnego od czasów II wojny światowej, to coś zupełnie innego.

Od moich przyjaciół Moskali otrzymuję sygnały, że nie akceptują szalonych decyzji swego prezydenta i są równie przerażeni wizją wojny jak ja. Nawet ci, którzy początkowo wspierali separatystów z Krymu, dzisiaj na Facebooku proszą o wybaczenie. Nie tego oczekiwali. Wierzę im. I wierzę, podzielając wiarę kilku pokoleń polskich inteligentów, którzy przede mną zderzyli się z podobnym dylematem, że Rosja to nie to samo co Rosjanie. Nawet najbardziej cyniczna, okrutna i niesprawiedliwa polityka rosyjskich władz nie może zniszczyć dialogu naszych kultur. Za Wieszczem powtórzę więc: moja gorycz niech pali nie was, lecz wasze okowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji