Artykuły

Aktorstwo to szukanie pracy

- Tylko w Warszawie jest około trzech tysięcy zawodowych aktorów, po szkołach. Nasza praca to ciągła walka o byt - rozmowa z aktorami współpracującymi z Nowym Teatrem w Słupsku, Saniwojem Królem, Mateuszem Młodzianowskim i Jackiem Rysiem.

Słupska publiczność od kilku lat może was oglądać w spektaklach w Nowym Teatrze. Jednak z żadną sceną nie jesteście związani etatowo? Mateusz Młodzianowski: - To świadomy wybór. Pracując na wolną rękę, można wybierać role. Między innymi dzięki temu zagrałem w Teatrze Narodowym czy w Teatrze Studio w Warszawie. Fajnie jest grać w Słupsku. Gdybym zaczynał w Warszawie, grałbym pewnie głównie niewielkie role, ogony. Nie wiem, czy gdziekolwiek indziej mógłbym zagrać Gustawa-Konrada w "Dziadach". A w Słupsku zagrałem. Tę rolę grał wcześniej Albert Osik. Gdy odchodził z Nowego Teatru, zaproponował dyrektorowi mnie do tej roli. Chociaż powoli mam już trochę dosyć ciągłego dojeżdżania do Słupska z Warszawy. Chętnie bym osiadł w jednym z warszawskich teatrów na stałe. Z drugiej strony, gdy grałem w serialu "Warto kochać", miałem miesięcznie od siedmiu do 10 dni zdjęciowych we Wrocławiu. Raz było ich nawet 18 w miesiącu. To by było nie do pogodzenia z pracą etatową w teatrze.

Saniwoj Król: - Ja do Słupska wracam głównie z sentymentu. W Nowym Teatrze zacząłem grać w "Szalonej lokomotywie" zaraz po szkole teatralnej. Poza tym mogę się spotkać z dobrym zespołem.

Jacek Ryś: - Etat ogranicza. Teraz mam więcej czasu na niezależne projekty. Ale gdyby pojawiła się ciekawa propozycja z teatru, to chętnie bym ją przyjął.

Agencje aktorskie nie pomagają w znalezieniu pracy?

MM: - Agencje aktorskie to droga automatyczna sekretarka. Ich rola bardzo często ogranicza się do umieszczenia zdjęć aktorów na stronie internetowej. Byłem już w kilku takich agencjach.

SK: - Wystarczy, że nie odbiera się telefonu i agentka, żeby nie stracić prowizji, wciska producentowi kogoś innego z jej agencji. Mnie w ten sposób uciekła duża rola w serialu "Samo życie". A nie odbierałem telefonu, bo grałem spektakl. Nie jestem teraz związany z żadną agencją, bo one dbają głównie o siebie i o aktorów, którzy zarabiają dla nich dużą kasę.

Niestety, w Polsce nie ma jeszcze takich agentów, jak w Stanach Zjednoczonych, którzy dbają o interesy aktorów. U nas tak jest tylko w przypadku gwiazd.

Czyli samemu trzeba szukać castingów na przykład do seriali?

JR: - Castingów do seriali jest bardzo mało. Jeśli agencje już gdzieś zapraszają aktorów, to są to przeważnie castingi do reklam. A przecież udział w reklamie to nie jest największe marzenie aktora.

MM: - W branży panuje przekonanie, że granie w reklamie wciąż jest dla aktorów poniżające. Ja chodzę na castingi i nie widzę w graniu w reklamie niczego poniżającego. Nie jest to wyzwanie aktorskie, to są interesy.

JR: - Chyba dla każdego aktora najważniejszy jest teatr, potem film fabularny, serial, a na końcu jest reklama.

Ale reklama to są za to duże pieniądze.

MM: - Niestety, już nie takie duże. Za główną rolę w reklamie można dostać cztery tysiące złotych. Oczywiście, nie mówimy o kontraktach z gwiazdami. A na castingi przychodzi po 150 osób. Aktorzy po szkołach są na nich w mniejszości. Przychodzą głównie amatorzy i modele.

SK: - Stawki w reklamie dla aktorów zawodowych w ciągu ostatnich 10 lat spadły dziesięciokrotnie. A w Polsce nie ma związku zawodowego, który by bronił aktorów zawodowych.

Przed amatorami?

SK: - Oczywiście są amatorzy, którzy zagrają w filmie czy reklamie tak samo jak aktorzy zawodowi. Ale amatorzy psują rynek, bo przez nich producenci obniżają stawki również dla aktorów zawodowych. Amatorzy poradzą sobie z najprostszymi zadaniami aktorskimi. Z tymi trudniejszymi już nie. Jest to jednak temat rzeka.

MM: - Niedawno zobaczyłem wyliczenia, z których wynika, że tylko w Warszawie jest około trzech tysięcy zawodowych aktorów, po szkołach. Nasza praca to ciągła walka o byt.

Każdy z was zagrał w reklamie lub nawet kilku. Ciebie, Saniwoj, od dłuższego czasu możemy oglądać w reklamie jednego z banków, gdzie chodzisz w charakterystycznym meloniku.

SK: - Ta współpraca trwa od 2009 roku. Ostatnią reklamę nagrałem w listopadzie ubiegłego roku. Być może będą kolejne. Dostałem tę rolę po castingu. Zanim jeszcze zdecydowano się na mnie, reżyser zapytał, czy mógłbym udzielić w reklamie głosu, gdyby przedstawiciele banku wybrali innego aktora. Ostatecznie padło jednak na mnie.

Jesteś tam prawie nie do poznania.

SK: - W reklamie gram w meloniku i jestem gładko ogolony. Na co dzień chodzę w zaroście. Dzięki temu przez długi czas nawet znajomi nie wiedzieli, że gram w reklamie. Ekipa z "Pierwszej miłości" po pół roku od emisji pierwszego spotu zapytała mnie, czy ten pan w meloniku to ja. Robili sobie nawet zakłady. Po jednej reklamie nawet moja własna siostra nie była pewna, czy to ja w niej gram.

Reklamy, seriale dają popularność. Jesteście rozpoznawalni?

JR: - Największa rozpoznawalność jest po emisji odcinków z naszym udziałem. Potem nasze twarze już się zacierają. Widać, że ktoś na mnie patrzy, że skądś mnie kojarzy, ale sam nie wie skąd.

MM: - Kiedyś byłem z dziadkiem w szpitalu. Podszedł do mnie lekarz. Zauważyłem, że zastanawia się, skąd mnie zna. W końcu powiedział, żebym natychmiast wracał na swój oddział. Pomylił mnie z jakimś pacjentem po przeszczepie. Najprzyjemniejsze zdarzenie miałem jednak w pociągu, gdy wracałem ze Słupska do Warszawy. Jeden pasażer zapytał mnie, czy gram w słupskim teatrze. Potwierdziłem. Wtedy powiedział mi, że na scenie nie widać, że jestem bardzo wysoki i podziękował za grę. Mówił, że bardzo się ubawił na spektaklu.

SK: - Kiedyś w Łodzi po skończonej próbie w teatrze szukałem sklepu. Zapytałem przechodniów o drogę do najbliższego. Ci rozpoznali we mnie policjanta z "Pierwszej miłości". Wskazali drogę i zaprosili mnie do swojego sklepu następnego dnia, bo chcieli wziąć ode mnie autograf.

Rola w serialu też może być wyzwaniem aktorskim?

MM: - Oczywiście. Gdy grałem w serialu "Anna German", zdjęcia kręcone były na Krymie. Grałem tam z rosyjskimi aktorami po rosyjsku. Nie znam rosyjskiego. Jacek Ryś przygotowywał mnie językowo, pisał mi tekst fonetycznie. Dałem radę.

Gracie w teatrach w Warszawie, gdzie mieszkacie, i w Słupsku. Jak różni się poziom tych scen? Jak różni się publiczność?

MM: - Słupski widz przychodzi, żeby zobaczyć spektakl. Warszawski widz przychodzi, żeby pobyć, jest bardziej zdystansowany.

SK: - W Warszawie widz często ustawia się w roli cenzora. Natomiast jeśli chodzi o poziom spektakli, to nie ma podziału na Warszawę i prowincję. Po Polsce jeździ mnóstwo produkcji komercyjnych, w których grają znani, popularni aktorzy. Ale to nie znaczy, że to są dobre sztuki. Znam wiele produkcji, które powstały w mniejszych miastach, a których poziom jest wyższy niż tych warszawskich.

Jakie są wasze plany zawodowe?

MM: - Czekam na premierę filmu "Marynarz w Łodzi", gdzie zagrałem rolę drugoplanową. W tym roku będą też miały premiery dwa inne filmy, w których grałem epizody.

JR: - W tym roku ma mieć miejsce premiera filmu "The Bloc". A już w kwietniu zaczynam zdjęcia do kolejnego filmu. Tym razem będzie to thriller. Ale przede wszystkim razem z Mateuszem niebawem zaczniemy próby w Nowym Teatrze.

***

Jacek Ryś

Absolwent Szkoły Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Od 2005 roku związany z Nowym Teatrem w Słupsku (m.in. "Romeo i Julia", "Balladyna", "Dziady", "0 co biega"). Grał w serialach m.in.: "Klan", "Pierwsza miłość", "Na Wspólnej", "Plebania", Dom nad Rozlewiskiem", "Na dobre i na złe", "Prawo Agaty", "Ojciec Mateusz", a także w kilku reklamach.

Mateusz Młodzianowski

Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Od 2005 roku związany ze słupską sceną ("Romeo i Julia", "Okno na parlament", "Z rączki do rączki", "Dziady", "Jan Maciej Karol Wście-klica"). Grał w serialach m.in.: "Złotopolscy", "Na dobre i na złe", "Pierwsza miłość", "Warto kochać", "Czas honoru", "Brzydula", "Anna German" oraz reklamach.

Saniwoj Król

Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Od 2005 r. związany ze słupską sceną ("Szalona lokomotywa", "Romeo i Julia"). Grał w serialach m.in.: "Klan", "Rodzina zastępcza", "Na dobre i na złe", "Samo życie", "Sprawa na dziś", "Pensjonat pod Różą", "Wydział zabójstw". Gra w reklamie jednego z banków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji