Artykuły

Wagner i... belcanto

Wersja koncertowa "Walkirii" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Teresa Grabowska w Trybunie.

W Teatrze Wielkim w "Walkirii" wystąpił mianowicie Placido Domingo [na zdjęciu], co już samo w sobie było ewenementem.

Ten wielki tenor śpiewając partię Siegmunda na estradzie przed orkiestrą TW, którą prowadził Jacek Kaspszyk, nie wystąpił we fraku czy żakiecie (jak przewiduje zwyczaj), lecz w czarnych spodniach i ciemnej koszuli rozpiętej pod szyją - co niewątpliwie ułatwiało mu stwarzanie świetnej wokalnie i wiarygodnej aktorsko kreacji wagnerowskiego bohatera To wręcz zdumiewające, że ten sławny od lat śpiewak, dyrektorujący poza tym dwóm teatrom operowym (w Waszyngtonie i Los Angeles) i od czasu do czasu stający też za pulpitem dyrygenckim, dysponuje wciąż wspaniałym głosem, nie mniej świeżym i pełnym blasku od tego, jaki słyszeliśmy przed 13 laty w Bayreuth ("Parsifal" - postać tytułowa). Domingo miał też tutaj znakomite partnerki w osobach Mlady Chudolej i Olgi Sawowej z Rosji; bardzo dobra była również dwójka Polaków: Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak i Rafał Siwek; jedyny słaby punkt tego spektaklu to partia Wotana - śpiewał ją również gość z Rosji.

Możemy tu mówić o spektaklu - choć rzecz była zrealizowana estradowo na scenie TW - bowiem sugestywna obecność wielkiego artysty, jego pełen naturalnej swobody bliski kontakt ze współwykonawcami nie pozwalały odczuć braku całego scenicznego sztafażu - dekoracji, kostiumów i akcji (czasem nazbyt wymyślonej przez nowatorskie reżyserie); nie mąciły też czystej przyjemności odbioru dzieła Wagnera w doskonałym kształcie muzycznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji