Artykuły

To moje miejsce

- Mieszkam w stolicy już od paru lat. Jeszcze, gdy pracowałam w Poznaniu, gdzie mieszkałam w teatrze w pokojach gościnnych, to w Warszawie wynajmowałam pokój. Biegałam tu po castingach. Dopiero, gdy zaszłam w ciążę i przeprowadziliśmy się na stałe do Warszawy, zaczęłam dostawać więcej propozycji - mówi aktorka BARBARA KURDEJ-SZATAN.

Widzowie poznali cię najpierw dzięki reklamom, a dopiero potem okazało się, że jesteś aktorką, absolwentką szkoły teatralnej w Krakowie. Opowiedz o swojej dotychczasowej drodze, którą pokonałaś w aktorskim fachu.

- Pochodzę z Opola, tam od lat śpiewam w chórze. Dlatego, że śpiew jest moją miłością, postanowiłam zdawać do PWST w Krakowie. Tylko tam jest specjalizacja wokalno-estradowa. Nie dostałam się za pierwszym razem, więc wylądowałam w studium musicalowym przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Studiowałam tam przez rok, zajęcia były świetne. Rok później zdałam do Krakowa i jeszcze w trakcie studiów, na czwartym roku, dostałam pracę w Teatrze Nowym w Poznaniu.

Dziś wiele osób zna cię z reklam telewizyjnych. Jak trafiłaś na mały ekran?

- Wcześniej występowałam na festiwalu w Opolu, śpiewałam chórki z zespołem, grałam epizody w serialach. Jednak pierwszą większą przygodą był występ w programie "X-Factor", gdzie śpiewałam wraz z zespołem Soul City. To było bardzo emocjonujące. Później wygrałam casting do reklam sieci Play. Ludzie z agencji reklamowej, która organizowała to przesłuchanie, pamiętali mnie z innych produkcji reklamowych. Spodobałam się im i dostałam pracę.

Jak sobie radzisz z popularnością, która spadła na ciebie nagle?

- Rzeczywiście, w ciągu kilku miesięcy zrobiło się straszne zamieszanie. Ten czas był dla mnie bardzo męczący. Nagle rozdzwoniły się telefony od dziennikarzy. Zapychałam sobie kalendarz. Zaczęłam też otrzymywać więcej propozycji zawodowych. Na brak pracy nie narzekam. Nie przejmuję się tym całym szumem, a najważniejsze jest dla mnie wygospodarować jak najwięcej czasu dla mojej córki i dla rodziny. Nie zastanawiam się nad popularnością. Rozdaję autografy po spektaklach, po koncertach i to jest miłe, ale do show-biznesu podchodzę z dystansem.

Często wracasz do rodzinnego Opola?

- Sporadycznie, Ostatnio byłam tam 16 marca, ale tylko przez pół dnia. Wystąpiłam w moim liceum, ponieważ już dawno obiecałam to wychowawczyni. Na dodatek moja babcia skończyła sto lat, więc pojechałam na jej urodziny.

Jak się odnajdujesz w Warszawie?

- Mieszkam w stolicy już od paru lat. Jeszcze, gdy pracowałam w Poznaniu, gdzie mieszkałam w teatrze w pokojach gościnnych, to w Warszawie wynajmowałam pokój. Biegałam tu po castingach. Dopiero, gdy zaszłam w ciążę i przeprowadziliśmy się na stałe do Warszawy, zaczęłam dostawać więcej propozycji. Lubiłam Warszawę od dawna. Moja babcia mieszkała tu w młodości, pod Warszawą mieszka też wiele osób z mojej rodziny. To jest teraz moje miejsce.

Twoją najnowszą propozycją zawodową w tym mieście jest rola w spektaklu dla dzieci "Bromba w sieci" na deskach Teatru 6. piętro. Jaka jest dziecięca publiczność?

- To publiczność trudna, ponieważ reakcje dzieci są bardzo spontaniczne. Dzieci robią to w momentach, w których dorosłe osoby by w ogóle nie reagowały. To jest niesamowite doświadczenie. Dzieci dają nam wiele pozytywnej energii. Inaczej się wtedy gra.

Jakie masz dalsze plany?

- Właśnie zaczęłam zdjęcia do serialu "M jak miłość". Nie mogę mówić o tym wiele. To będzie niespodzianka. Bardzo dobrze mi się tam pracuje. Na razie miałam trzy dni zdjęciowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji