Artykuły

Weimar. "Uwaga! Polen Kommen!"

Rok Polsko-Niemiecki w Weimarze. Polak to złodziej i katolik, Niemiec to służbista, łasy na polskie kobiety i polską ziemię. Te stereotypy nie znikły po otwarciu granic z Unią. Ale kto je podtrzymuje? Odpowiedzi poszukiwali w Weimarze twórcy interdyscyplinarnego projektu "Uwaga! Polen Kommen!"

Jeśli za granicą słyszymy, że ktoś pomstuje na Polaków, możemy śmiało krzyknąć mu "Pochwalony!". To z pewnością rodak. Polacy często opuszczają kraj w jednej koszuli, za to z porządnym bagażem kompleksów i stereotypów na własny temat. Organizatorzy Roku Polsko-Niemieckiego spróbowali zaradzić temu poprzez terapię szokową. Wciągnięto do współpracy najciekawszych artystów młodego pokolenia (z Polski i z Niemiec) - performerów, muzyków, reżyserów, plastyków. Ich odważne, autoironiczne prace zaprezentowano w Weimarze na festiwalu "Uwaga! Polen kommen!". - Chodzi o rozszerzenie pojęcia własnej tożsamości. Dopiero konfrontując się z innym, dowiadujesz się, kim jesteś - mówi Jakub Szreder, kurator projektu. - Ale to także pewna strategia ośmieszania sąsiedzkich fobii, typu: "O Boże, zaraz nas wykupią" czy z drugiej strony: "Oh, Got, zaraz nas zaleją tanią siłą roboczą".

Ćwikła i ogórki

Sześćdziesięciotysięczny Weimar to wymuskane do granic wytrzymałości miasteczko kamieniczek, parków, muzeów Goethego i Schillera. W tę grzeczną przestrzeń wtargnęli młodzi twórcy, prowokując, szokując i bawiąc. Nad ulicami unosił się różowy dym, z budynków krzyczał ogromny neon "HILFE". Na centralnym placu stanął walący się płot. Anna Ostoya pomalowała go na różne odcienie bieli i czerwieni. Barwy narodowe skojarzone ze stereotypem Polaka-robotnika budowlanego - czy tylko w takim charakterze jesteśmy w Niemczech mile widziani?

Niechlujny gastarbeiter to dla Niemców postać rozpoznawalna. Stał się nawet jednym z bohaterów kręconego podczas festiwalu show "Dobre, bo polskie". Jego autor Markus Schlaffke przez cztery dni prezentował różne egzotyczne aspekty polskiej kultury: filmy bez dubbingu czy poezję Tetmajera. Gospodarzem programu był Amerykanin J.J., który zmusił własnych rodziców do ugotowania cziłały (czyli ćwikły).

Gastronomiczną stroną polskości zabawił się także Sławomir Shuty, świeżo malowana ikona antypopkultury. Ku zdumieniu niemieckiej publiczności odmówił prezentacji swojego bestselleru "Zwał". Nie po to pisał o odrzuceniu ideologii "wyścigu szczurów", by na komendę wyrażać troskę o sytuację społeczną w kraju i wyliczać ulubionych pisarzy. Natomiast z ochotą opowiedział o spontanicznym kiszeniu 30 kg ogórków i wyższości polskiego bimbru nad śliwowicą. Spotkaniu towarzyszył pokaz zdjęć ułożonych w cykle: autor w gaciach, autor z wódką, bloki, ogórki, zdechłe muchy i kwiaty. Polscy goście dławili się ze śmiechu. Gospodarze patrzyli na nich z przerażeniem, podejrzewając polską prowokację.

Kup pan Polkę

Polska żona: wierna, pracowita, katoliczka. Dobrze prezentuje się z różańcem i w bieliźnie z futerkiem. Autorzy instalacji "Konsum Pl" (Malwina Antoniszczak i Bartosz Mucha) dodają do niej pilota marki "ŻONY" oraz zestaw wycinanek. W założonym przez nich sklepie można znaleźć również kieszonkową maszynkę do pieniędzy, klapki Chrystusa z cierniem zamiast rzemyków i ceratowe podomki. Wszystko, co możemy eksportować do zepsutej, zlaicyzowanej Europy: chrześcijańską prawowierność, marzenia o łatwych pieniądzach i dziewczyny.

Ponadto dziesiątki zdjęć z nieruchomościami do sprzedania umieszczone tam przez Karolinę Kowalską. Bo jeśli Niemcy i tak mają nas wykupić, to czemu im w imię przyjaźni nie pomóc?

W witrynie innej galerii (Salon Konetzny) piętrzą się polskie książki ze swastykami. W środku film Ewy Majewskiej i Aleksandry Polisiewicz o podobieństwach między Republiką Weimarską (kolebką nacjonalizmu i faszyzmu) a IV Rzeczpospolitą. "Cała naprzód ku skrajnej prawicy" to cykl wywiadów z potencjalnymi ofiarami represji (intelektualistami, emigrantami, artystami), przeplatany zdjęciami współczesnych polityków i hitlerowskimi plakatami. Nawet jeśli to tylko rodzaj prowokacji, a historia tym razem się nie powtórzy, to sens jest taki: wiele osób już w tej chwili ma poczucie społecznej eksterminacji.

Duch "Rejsu"

Spokojny Weimar stał się tyglem politycznej niepoprawności, quiz-showem intymnych pytań, wystawą szyderczych autoportretów. Pozostaje pytanie: dla kogo ta akcja? Odpowiedź kryje się w filmie Daniela Banaczka "Perron 26". Zadomowieni w Niemczech imigranci opowiadają, że dopiero za granicą odkryli swoją polskość. Po raz pierwszy ściągnęli z internetu przepis na bigos, zaśpiewali "O mój rozmarynie", spojrzeli na siebie z dystansu. Akcja najsilniej uderzyła więc w samych Polaków, którzy tłumnie zapełniali Bistro 13 (niemiecka fantazja na temat polskiego baru mlecznego). Widać było, że są zgłodniali nie tyle żurku, co pewnej wiedzy o sobie. Niemcy również bawili się znakomicie. Czasem tylko nie rozumieli, dlaczego polską kuchnię reklamuje fresk z zupek chińskich (praca Agnieszki Szreder).

- Nie ma sensu udawać, że nie jesteśmy Polakami - dodaje Jakub Szreder. - Poza tym nasza tożsamość ma się całkiem dobrze. Widać to w pracach artystów. Rozpoznają się we wspomnieniu polskiego stołu czy w poczuciu humoru, ale buntują się przeciw fundamentalizmom próbującym narzucić jeden model polskości.

Od czasów "Misia" i "Rejsu" nie zmieniło się zatem zbyt wiele. Jesteśmy wprawdzie przedmurzem nowej Europy, ale nadal potrafimy się z siebie śmiać. Tym razem jednak nie śmiejemy się sami.

"Uwaga! Polen kommen!", Festiwal Młodej Sztuki i Teatru, projekt realizowany w ramach Roku Polsko-Niemieckiego, Weimar, 27 września - 7 listopada

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji