Artykuły

Figury Kasi Figury

- Pejzaże, które pokazuję na zdjęciach, są bardzo sensualne. Natura, zwłaszcza nadmorska, jest niezwykle zmysłowa. Energia czy sensualność nie musi się przejawiać w dynamicznym ruchu. Spokój bijący z moich fotografii jest pozorny. To zatrzymane w kadrze widoki, które w rzeczywistości w mgnieniu oka się przeobrażają - mówi KATARZYNA FIGURA, aktorka Teatru Wybrzeże, która zadebiutowała ostatnio jako autorka fotografii.

Z aktorką KATARZYNĄ FIGURĄ rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna:

Jakie "Momenty" pokazała pani w swoje urodziny, 22 marca w gdańskiej Galerii Fotografii?

- Intencjonalnie nadałam wystawie taki tytuł, aby wzbudzał zaciekawienie (śmiech). Zarówno zdjęcia mojego autorstwa, jak i prace Marcina Michny, fotografika, z którym tę ekspozycję wspólnie przygotowaliśmy. To próba uchwycenia spektakularnych momentów, które tworzy natura nad polskim morzem o świcie, chwil ulotnych, magicznych, wywołujących niezwykłe wrażenia. Gdy wschodzące słońce odbija się w wodzie, rozświetla niebo i piasek, powstają wprost bajeczne obrazy. Szkoda, że ze względu na bardzo wczesną porę dnia tylko nieliczni mogą to zobaczyć.

Pani aktorstwo kojarzy się z energią, dynamiką, sensualnością, inaczej niż zdjęcia na debiutanckiej wystawie. Czego pani szuka w fotografii?

- Każdy odbiera te prace na swój sposób. W mojej ocenie pejzaże, które pokazuję na zdjęciach, są bardzo sensualne. Natura, zwłaszcza nadmorska, jest niezwykle zmysłowa. Energia czy sensualność nie musi się przejawiać w dynamicznym ruchu. Spokój bijący z moich fotografii jest pozorny. To zatrzymane w kadrze widoki, które w rzeczywistości w mgnieniu oka się przeobrażają.

W pierwszy dzień kalendarzowej wiosny miała pani premierę w Teatrze Wybrzeże. "Wyspa Marivaux" to zapowiedź nowego etapu w zawodowym życiu?

- Zmiana w moim życiu, nie tylko zawodowym, już się dokonała. Przeniosłam się nad morze, podjęłam nowe artystyczne wyzwania. Od jesieni pracuję w zespole Teatru Wybrzeże, z którym przygotowujemy kolejne spektakle. W Gdyńskiej Szkole Filmowej prowadzę zajęcia ze studentami reżyserii poświęcone relacji aktora z reżyserem. Rozpoczęłam przygodę z fotografią, którą zamierzam kontynuować. Każdego dnia czuję przypływ twórczej energii. Pasjonuje mnie sztuka, w różnych jej formach wyrazu.

Co znalazła pani na "Wyspie Marivaux"?

- To wyspa rozbitków, świat po katastrofie, w którym na nowo tworzy się hierarchię wartości, normy i relacje międzyludzkie. Pracując nad sztuką, chcieliśmy pokazać człowieka odartego z konwenansów, w mocy pierwotnych instynktów, w procesie głębokich przemian. To niezwykle ciekawa obserwacja, przynosząca niejednokrotnie bolesne wnioski. Choć autor Pierre de Marivaux tworzył tekst w konwencji gładkiej, salonowej komedii, w inscenizacji reżysera Iwo Vedrala są metafizyka i refleksja nad skutkami dewaluacji wartości. Nietrudno tu odczytać aluzję do świata, w którym dziś żyjemy.

Czy na dobre przeniosła się pani do Gdańska, czy też pojawią się projekty w innych miejscach?

- Na Wybrzeże przeniosłam moje "życiowe centrum". Latem ubiegłego roku zakończyłam siedmioletnią współpracę z Teatrem Dramatycznym w Warszawie, przez co ustały zobowiązania zawodowe, które wiązałyby mnie ze stolicą na stałe. Zawsze marzyłam, by mieszkać nad wielką wodą, i to marzenie spełniłam. Życie w Trójmieście nie przeszkadza mi jednak w graniu w innych miejscach: w Warszawie w Teatrze Polonia w monodramie "Kalina" czy w Scenie Prezentacje w "Personie. Marylin". Występuję także w "Kupieckich kontraktach", które pokazujemy w różnych miastach w Polsce, biorę udział w zagranicznych festiwalach - ostatnio w Hongkongu, a w tym roku planowany jest wyjazd do Chin. Podróże są wpisane w zawód aktora, a ja zawsze byłam i jestem otwarta na nowe wyzwania, niezależnie od miejsca, gdzie miałabym je realizować.

***

Z urodzenia warszawianka, z pasji - artystka szukająca swojego miejsca w sztuce i w życiu. Od paru miesięcy Katarzyna Figura jest mieszkanką Trójmiasta i aktorką Teatru Wybrzeże. Ostatnio zadebiutowała jako autorka zdjęć.

Jej nazwisko znają widzowie różnych pokoleń. Na kolejnych etapach kariery potrafiła obronić wizerunkową "figurę", z biegiem lat coraz ciekawiej dopełniając ją aktorsko. "Pociąg do Hollywood" (1987) Radosława Piwowarskiego dał jej pozycję ekranowej seksbomby. Musiała jednak minąć dekada, by obok eksponowania wybujałej fizyczności, jak w "Kingsajzie" Juliusza Machulskiego, aktorka mogła zacząć wygrywać coś więcej poza zmysłowością. Wcześniej, śniąc niczym Mariolka Wafelek o pociągu do Hollywood, wykazała się determinacją, by to marzenie spełnić. Nawet jeśli najgłośniejszymi osiągnięciami okazały się epizody w filmach Roberta Altmana "Gracz" i "Pret-a-porter".

Po powrocie do kraju odbudowała swoją pozycję. "Autoportret z kochanką" Piwowarskiego (1996) stał się zapowiedzią zmian. Z wizerunkiem seksbomby skonfrontowała się w "Kilerze" Machulskiego, "Szczęśliwego Nowego Jorku" Zaorskiego czy "Historiach miłosnych" Stuhra. Aktorskie nagrody przyszły wraz z rolami w "Ajlawju" Koterskiego, "Ubu Królu" Szulkina, wreszcie w "Żurku" Brylskiego. Nie rezygnując z serialowej i kinowej konfekcji, Figura tworzyła intrygujące role na ekranie (np. w "Summer Love", "Cudownym lecie", "Yumie"), na scenie (min. "Alina na zachód" w Dramatycznym) i w życiu prywatnym. Ostatnio mogliśmy ją oglądać w głośnym "Bezdechu" Teatru TV.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji