Artykuły

Gdzie rozmawiać o tańcu?

Ma teatr swój "Teatr", "Scenę", "Didaskalia" i "Dialog", ma muzyka "Ruch Muzyczny", a kino - "Kino". Niechże i taniec ma znów swój magazyn, miesięcznik, czy choćby na początek kwartalnik - pisze Katarzyna Gardzina-Kubała na swoim blogu "Na czubkach palców".

Wciąż mi się to zdarza: zadzwoniła znajoma tancerka i choreografka zapraszając mnie na swoją premierę. Przegadałyśmy ponad godzinę. Ileż tematów, ile problemów nakreśliłyśmy zaledwie przez te kilka kwadransów na łączach! Ile "trzeba zrobić" i "i to jest problem" - padło! Po czym każdy wraca do swojej walki o taniec, a przy tym i o byt. Tydzień później przed konferencją prasową spotykam koleżankę po piórze. Rozmowa schodzi na oczywiste tematy: co zrobić, aby nasza dziedzina się rozwijała i docierała do szerszego kręgu odbiorców? Jak publikować, gdzie publikować, o czym i gdzie pisać, dla kogo i po co pisać.

(...) W środowisku tanecznym i około-tanecznym (ludzi zajmujących się tańcem jako teoretycy, krytycy, kuratorzy i animatorzy) istnieje głód rozmowy o tańcu. Nie tylko o jego problemach, choć to najbardziej palące i najbardziej bolesne. Rozmowa o problemach zwyczajnie daje ulgę, ale z powodu atomizacji środowiska i zwykłej "niemożności", kończy się na tzw. biciu piany. Uważam jednak, że nawet ta czynność miewa czasem siłę sprawczą - jeśli by nie tylko na środowiskowych przypadkowych spotkaniach, ale na kulturalnych i medialnych (!) salonach wystarczająco często pojawiały się problemy tańca i tancerzy - coś musiałoby się zmienić. Głos zaczęliby zabierać nie tylko ci, co chcą, ale i ci, którzy musieliby się do tych problemów i postulatów ustosunkować.

Determinacja środowiska tańca współczesnego doprowadziła najpierw do powstania Otwartego Forum Środowisk Tanecznych, a potem Instytutu Muzyki i Tańca. Być może nie spełnia on wszystkich pokładanych w nim na wyrost nadziei, ale jest przyczółkiem zdobytym przez ludzi tańca na ministerialnych pokojach. Niezmiernie ważnymi działaniami IMiT było przygotowanie I Kongresu Tańca w 2011 roku i konferencji "Edukacja taneczna w Polsce - realia i wyzwania w 2012". Oczywiście, czasu było za mało, dyskusje czy raczej jej próby szły w zgoła dziwacznych kierunkach oraz schodziły na manowce, a przedstawiciele różnych kierunków skakali sobie go gardeł albo rzucali kąśliwe uwagi. Mimo wszystko była to jedyna okazja, aby właśnie te uwagi wyszeptać, aby wykrzyczeć co polski tancerzy boli i czego potrzebuje, które z tych potrzeb są pierwszoplanowe, a które łatwiejsze do osiągnięcia. Takich właśnie okazji brakuje, bo dyskusje toczą się pokątnie, podczas "nocnych rozmów Polaków" w festiwalowym barze albo po szczególnie udanej lub nieudanej premierze nad trzecim kieliszkiem wina. Czasem z tych spotkań coś wyniknie, częściej jednak kończy się na wymianie poglądów. Brak mi, jeśli nie ogólnopolskiej, to przynajmniej otwartej debaty publicznej o tańcu artystycznym z udziałem artystów, krytyków, teoretyków, dziennikarzy, dyrektorów i publiczności wreszcie. A może inaczej - nie tyle brakuje mi debaty, (...) ale brak mi dla niej forum. Obecne portale internetowe czy fora dyskusyjne tej funkcji nie spełniają, bo spełnić nie mogą. Ich zadaniem jest odpowiadać na potrzeby uczestników, często są przecież przez nich tworzone, a więc są wąsko wyspecjalizowane. Kto czyta o tańcu na pointach, nie ma pojęcia o nowych wydarzeniach w sferze "nowego tańca", a kto tańczy butoh nie słyszał o zmianach w balecie na Zamku w Szczecinie. Kto wykształcił się na warsztatach i kursach na zachodzie, ten nie zdaje sobie sprawy z problemów dzisiejszej szkoły baletowej, a kto jest przekonany o wyższości baletowego kształcenia zawodowego nie rozumie przemian, jakim ten zawód podlegał i będzie podlegać w najbliższym czasie. Na to wszystko trzeba rozmowy pomiędzy podgrupami, wzajemnego poznania. I trzeba, aby środowisko tańca w Polsce zjednoczyło się we wspólnej sprawie. Sprawą tą jest przede wszystkim podniesienie rangi tańca (całego tańca artystycznego!) jako sztuki współczesnej, czytelnej i atrakcyjnej, dla szerszej niż do tej pory publiczności. Operze Narodowej się udało - jest wzór do naśladowania. Oczywiście dla podniesienia i ugruntowania rangi tańca potrzeba dyskursu naukowego (który na szczęście na wydziałach teatrologii ale i teorii tańca ma szanse się toczyć w coraz szerszym zakresie), ale przede wszystkim rozwijania struktur i infrastruktury dla tancerzy niezależnych i "zależnych", instytucjonalnych i pozainstytucjonalnych. Trzeba tłumaczyć, wykładać, uczyć, publikować i popularyzować, bo wszystkim nam - miłośnikom tańca - wydaje się, że wystarczy dziecko zaprowadzić na przysłowiową "Śpiącą królewnę" i już zakocha się w tańcu. Tymczasem współczesny świat (w tym media) zupełnie nie przygotowuje człowieka, małego czy dużego, do rozumienia sztuki tańca - nawet tego współczesnego, który przecież tak stara się czerpać z tego, co nas otacza.

Dlatego potrzeba mi debaty. Miejsca na dzielenie się poglądami i pomysłami na poprawę sytuacji tańca. Marzyłaby mi się debata bez zacietrzewienia, ale czasem nawet dobrze jest pokłócić się publicznie (byle kulturalnie), zetrzeć poglądy; niech widz, słuchacz, czytelnik sam wybierze. Niech obie strony czegoś się od siebie i o sobie dowiedzą. Niech wreszcie artysta skonfrontuje się z widzem - nie przy okazji zdawkowych lub burzliwych oklasków na zakończenie spektaklu, ale po nim. Niech artysta zweryfikuje swój pogląd na temat publiczności (ach, ta głupia publiczność, nie poznała się na moim arcydziele), a publika na temat twórcy (ach, ci twórcy z głową w chmurach, nierealne istoty!)! W tak małym środowisku, jakie tworzą artyści tańca i tego tańca miłośnicy, wydaje się to oczywistością. Zjawisko spotkania publiczności z artystami zna taniec współczesny, brak tego zupełnie w tańcu baletowym - sami tancerze skarżą się, że nie mają kontaktu z publicznością, nie znają jej, nie wiedzą, czy to, co tworzą dociera i jak dociera w ciemność widowni.

Więc gdzie rozmawiać o tańcu? Myślę, że warto wzmacniać dyskusje o tańcu przy każdej okazji. Tak zamierza zrobić Fundacja Artystyczna PERFORM i pozostałe stowarzyszenia - współorganizatorzy Warszawskiej Platformy Tańca, bo obok pokazów spektakli i warsztatów oraz konkursów (choreograficznego i na recenzję) zaplanowali rozmowy o tańcu po przedstawieniach. Mam nadzieję, że będą okazją do szerszego spojrzenia na różne aspekty dzieła tanecznego i do pogłębienia wiedzy widowni.

Dążę jednak do czegoś bardziej oczywistego: do czasopisma tanecznego. Ma teatr swój "Teatr", "Scenę" i "Didaskalia", ma muzyka "Ruch Muzyczny", a kino - "Kino". Niechże taniec ma znów swój magazyn, miesięcznik, czy choćby na początek kwartalnik. Istnienie pisma poświęconego danej sztuce nobilituje ją i wskazuje na jej autonomię i bogate, w tym intelektualne i naukowe zaplecze. Owszem, teksty mniej lub bardziej naukowe poświęcone tańcowi pojawiają się w wyżej wymienionych tytułach, jako że ich redaktorzy zauważyli już, że taniec (głównie jednak współczesny) jest częścią teatru. Nie zawsze już jednak zauważają, że balet oparty na klasycznej technice, ale tworzony współcześnie też jest częścią współczesnej sztuki teatru. Zresztą, na łamach "gościnnych" teatralnych periodyków trudno sobie wyobrazić specjalistyczną debatę, czy choćby polemikę nie dotyczącą zagadnień li tylko artystycznych, ale także bytowych czy strukturalnych polskiego tańca. Do tego potrzebne jest czasopismo taneczne - platforma łącząca całe środowisko, miejsce, gdzie będzie można zajrzeć z pewnością, że znajdziemy tam przekrój wiadomości, wydarzeń i problemów z życia tańca w Polsce. W jakimś sensie taką role chcę spełniać portal IMiT taniec.polska.pl, ale to miejsce raczej w rodzaju tablicy ogłoszeń, encyklopedii z domieszką tekstów nie tyle problemowych, co przekrojowych czy recenzujących. Tu też nie widzę miejsca na polemikę, żywą dyskusję artystyczną czy merytoryczną. Oczywiście, można się obawiać, że pismo branżowe mogłoby zamknąć w swoim getcie teksty o tańcu. Już widzę, jak redaktorzy magazynów kulturalnych zacierają ręce i odmawiają autorom: macie teraz własne pismo, my za taniec już dziękujemy.

Nie rozumiem jednak, dlaczego taniec musi aż tak walczyć o swoje miejsce w mediach. Czy z powodu posiadania czasopisma "Teatr" recenzje teatralne przestały się ukazywać w prasie, choćby codziennej? Sądzę więc, że pismo taneczne jest nam niezbędne do wskazania siły tej sztuki w Polsce, jej atrakcyjności, a także poinformowania się nawzajem o tym, co się w tańcu w Polsce dzieje. I tak nie wszystkie "nocne Polaków rozmowy" tam się przeniosą, ale może częściej zyskiwać będą trwałą formę i możliwość dotarcia do większej liczby słuchaczy.

***

Na zdjęciu: tancerze Polskiego Baletu Narodowego w "Kreacjach 6".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji