Artykuły

Sexualne zło

"Powiedzcie, czy miłość zbiorową jest sugestią,

A może to niemodny kunszt?

Wybaczcie, że pytam o takie proste kwestie,

Lecz wcale nie znam ludzkich serc,

Bo całkiem obca jestem tu."

Katowice, ulica Teatralna 4. Odrapana brama, niezbyt pociągające podwórko, nie bardzo umiem sobie wyobrazić, gdzie i jak można tu grać. A jednak - jest wejście do kamienicy w oficynie, marmurowe schody z kutymi poręczami, a na pięterku sala. Dziś nazwana-sceną W Malarni kiedyś siedziba loży masońskiej Zum Licht im Osten. Historyczne schody zaludniają widzowie premierowi, ustawiając się w kolejce do dzwonka, bo drzwi są zamknięte, wejście utajnione - czyżby nie dla każdego?

Zza drzwi wyłania się głowa Murzyna-kamerdynera w liberii i meloniku. Nie pyta mnie, czy mam słuch, lecz wpuszcza od razu. Takie pytanie zadał mi jednak w pierwszych słowach reżyser "Sexualnego zła", Józef Opalski, galicyjski dandy w białym jedwabnym szaliku. Powinnam mu odpowiedzieć słowami Zulejki Dobson, bohaterki powieści Maxa Beerbohma - nie znam się na muzyce, ale wiem, co jest ładne. Tak samo, jak wiem, co jest ładne w stylu, w atmosferze, w ludziach nawet, choć się na nich za bardzo nie znam. Po co słuch w tej masońskiej loży? Ano, żeby było niebanalnie, do słuchania. Słuchania w kawiarniano-tinglowej atmosferce songów do muzyki Kurta Weilla, tych znanych na pamięć, Brechtowskich, i tych nie znanych, często słodszych, sentymentalniejszych melodii do amerykańskich musicali. Takich na przykład, jak One Touch of Venus do słów Ogdena Nasha czy Knickerbocker Holiday z librettem Maxwella Andersena. Lata czterdzieste upłynęły kompozytorowi na takich właśnie zajęciach, przy czym za oceanem zyskał nimi popularność nie mniejszą niż przedtem, w czasach europejskich tryumfów we współpracy z Bertoltem Brechtem. Choć przyznać muszę, że ten mocniejszy, drapieżny ton należy jednak do songów z "Mahagonny", "Opery za trzy grosze", czy nawet "Happy Endu" do libretta Dorothy Lane (Elizabeth Hauptmann), której to sztuki Brecht nie uważał za dobrą i "własną".

Wrażenie, już od początku, przyznać muszę, cudowne. Nic a nic nie zestarzała się ta muzyka, celowo "komercyjna", nie gardząca najbardziej niską inspiracją. Zawsze była dowodem gigantycznego talentu i niezwykłej łatwości, swobody warsztatowej, ale czas nadał jej klasycznej szlachetności (klasycznej i przez upowszechnienie, osłuchanie Weilla w najlepszych wykonaniach). Z bardzo dobrego wina zrobił się najlepszy koniak, jeśli mogę uciec się do prostego, ale powszechnie zrozumiałego porównania. Opalski, po którym już trudno napisać cokolwiek, bo jest erudytą i wszystko wyjaśnia zawczasu, zacytował w programie zdanie Weilla: "Nie szukam nowych form ani nowych teorii, szukam nowej publiczności". Wielu próbowało, niewielu się to udało, zwłaszcza tym, których popularność była oszałamiająca za życia. Weill i po 40 latach tę publiczność ma. Już nie tę, którą trzeba zaskoczyć, za wszelką cenę zadziwić, ale tę znękaną trywialnością życia i nadmiarem telewizyjnego rocka, złaknioną chwili refleksji -niechby i gorzkiej, niechby i obnażającej w akcie deziluzji ułudę marzeń. "Youkali - pragnienia wszystkie spełni nam, Youkali - pozbawi trosk i szczęście da, Youkali - to ziemia, gdzie nas czeka szczęśliwy los, Jak gwiazdy blask, co rozświetli nam noc, Wszystkie złe sny - to Youkali." Prawda, jaki kicz? Tak lukrowaty, że aż piękny w swoim absurdzie. Tango Youkali to finałowa piosenka, śpiewana przez trzy zakochane pary, na których głowy sypią się jak śnieg bańki mydlane. Wyciskacz łez i tanich wzruszeń. A proszę mi wierzyć, ludzie na sali nie chcieli się z tą pieśnią rozstać. Z habanerą dla kucharek, która w pięć minut stała się przebojem całego spektaklu.

Pora coś o nim powiedzieć wreszcie. Pomysł jest prosty i wypróbowany - scenka, band, aktorzy rozsadzeni przy kawiarnianych stolikach, wychodzący na scenę "do numeru"- solo, parami, grupowo. Kostiumy stylizowane mniej lub bardziej na lata 30. do 50. - tenis, pilśniaki, kabaretowy negliż - jedwab, koronki, futra. Trzy kobiety (ostra, drobna brunetka - Ewa Leśniak, słodka blondynka - Krystyna Wiśniewska i platynowy wamp - Joanna Budniok), trzech mężczyzn (goguś - Piotr Warszawski, twardziel - Wiesław Sławik i cwaniak - Jerzy Głybin). Reżyser umiejętnie tasuje materiał - jest trochę słodko, trochę smutno, czy wręcz okrutnie. Do moich ulubionych - i tekst, i wykonanie Jerzego Głybina - należy "naftowy" song o muszlach z Margate, gdzie akcja przechodzi od sklepiku z muszlą na szyldzie do cynicznej opowieści o narodzinach wielkiego koncernu naftowego: "Muszelka z Margate szczęście ci da..." Tekst tego songu, a i większości innych, burdelowych i przemysłowych, nostalgicznych i lirycznych, tłumaczyła na nowo - i bardzo dobrze, bardzo "mocno" Barbara Swinarska. To jej zawdzięcza przedstawienie swój dynamizm i drapież-ność, aczkolwiek widzowie zdecydowanie woleli takie słodkie kawałki jak "Ścisz głos", od znakomitych, męskich czy kurewskich songów jak "Bilbao" czy "Surabaya Johnny". Cóż, są gusta i gusta, ale generalnie całość i tak zadowoliła wszystkich.

W sumie sądzę, że przedstawienie jest ważne z kilku powodów - jako dzieło, bo rzadko kiedy na jednej scenie udaje się skompletować tak wyrównany zespół śpiewających i ciekawych aktorsko wykonawców. Jako świadectwo naszej nostalgii - "bo na tym świecie wszystko się zmieniło...", tego wiszącego w powietrzu swoistego fin de siecle'u, o którym zapominamy w zabieganiu, za mało nam czasu, by go sobie uprzytomnić. Jako balladę minionego czasu - "Księżyc już nie będzie świecił nam nad Mandelay". l jako odkrycie w Polsce tej drugiej, nie znanej połówki twórczości Kurta Weilla, przypomnienie o istnieniu musicali, które są nam obce, nie osłuchane. No i wreszcie opowiedzenie nam raz jeszcze o miłości, o wiecznej miłości podszytej biologią, zdradą, brudnym szmalem, ale tryumfującej, wspaniałej, wszechobecnej.

"Życie ciągle nas męczy,

Codzienność wciąż udręcza i biedna dusza w męce

Zapomnieć o nim chce.

I by ziemię porzucić,

W misteriach tajemniczych

Marzenia swe chce ukryć

Na jakiejś Youkali."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji